czwartek, 2 maja 2013

Prolog

„Polki są łatwe” – tak wyraził się niegdyś publicznie jeden z najlepszych skoczków narciarskich w historii. Wszystkie panny z tegoż kraju poczuły się na raz wielce oburzone i urażone tymi słowami.  Gregor Schlierenzauer, gdyż tak oto nazywała się gwiazda, o której mowa… może miał ku temu powody, aby tak sądzić? W końcu tylko takie Polki miał okazję spotkać na swojej drodze. Tak drogie panie, czy tego chcecie czy nie dziewczyny, które jeżdżą na zawody, dają nam świadectwo swoim zachowaniem. A piszczenie z zachwytu i zdejmowanie ubrań pod skocznią w minusowej temperaturze zaraz po skoku Gregorka, na pewno nie zalicza się do pozytywnych reakcji. Dalej nie wierzycie? To ja wam to udowodnię.

***

Właśnie teraz stałam jak wryta przed jednym z najpiękniejszych kościółków w Austrii i miałam ochotę stamtąd zwiać, gdzie pieprz rośnie. Pragnę podkreślić fakt, że samo wepchnięcie mnie do samolotu i wywiezienie z rodzimej Polski, graniczyło z cudem, ale ja musiałam. Nie chciałam, aby to się tak skończyło, no ale nie będę przecież organizować dorosłej kobiecie życia.
— Wiktorio, nie garb się tak i idź w końcu do przodu – powiedziała zmanierowanym tonem pani w średnim wieku, która po tym jak się odwróciłam, okazała się być moją ciotką.
 Chcąc nie chcąc musiałam wreszcie się ruszyć i na chwiejnych nogach wkroczyć do tego kościółka. Rozglądając się po zebranym ludzie, doszłam do wniosku, że tylko ja grymaszę i mi się to nie podoba. Ale co ja na to poradzę, że nie znoszę tego faceta i ostatnią rzeczą, jakiej bym pragnęła jest to, aby ten osobnik stał się częścią mojego drzewka genealogicznego?! I to w dodatku dość bliską gałęzią. Pewnie dalej nie rozumiecie?
Będę szczera, mimo że nie chciałam powiedzieć tego tak wprost. Otóż moja siostra, najprawdziwsza siostra, córka mojej mamy oraz mojego taty, postanowiła wyjść za mąż za Gregorka!
Jak to się ma do tego, że Polki są łatwe? Ano tak, że moja siostra Sandra, jak gdyby nigdy nic postanowiła wyjść za tego gościa zaledwie po miesiącu znajomości! Niedawno skończył się sezon narciarski, a moja siostra kochana wypatrzyła sobie go w hotelu, w którym akurat też na nieszczęście musieliśmy się znaleźć. Sandra już od kilku lat darzyła Schlierenzauera miłością platoniczną, dla niej wręcz dozgonną, podczas gdy ja nie potrafiłam znieść widoku jego twarzy – nawet w telewizji. Uwierzcie, że na żywo jest jeszcze gorzej. Już od początku byłam pewna, że potraktuje Sandrę, jako dziewczynę na jedną noc. Za Chiny nie wiem dlaczego on się z nią żeni, ale na pewno to nie jest miłość. Oczywiście Sandrunia była zachwycona tym, że jej najskrytsze marzenia się spełniają.

***

 — Wiki, nie uwierzysz co się stało! – zapiszczała Sandra, wbiegając do mojego pokoju jak strzała i zaczęła wymachiwać mi ręką przed nosem.
Ja z racji, że byłam niezwykle pochłonięta pisaniem kolejnego artykułu do gazety, rzekłam sarkastycznie i od niechcenia. Musiałam ten artykuł oddać jutro do redakcji!
— Gregorek kupił ci kolejną parę boskich kolczyków? A może buty? – mówiłam z przekąsem, nawet na nią nie patrząc. Chwyciłam do swojej prawej dłoni kubek z parującą jeszcze kawą i chcąc dać odpocząć moim oczom, które wpatrywały się w tekst przed sobą od kilku godzin, wyprostowałam się i zaczęłam sączyć kawę.
 — Lepiej, oświadczył mi się! – pisnęła kolejny raz z zachwytu, tym razem o pół tonu wyżej.
Mimo że byłam w szoku, gdy usłyszałam tę niecodzienną informację i jednocześnie wściekła, no bo w końcu nienawidziłam Gregora, to chyba jednak bardziej ten pisk spowodował, że się zlękłam i wylałam całą zawartość filiżanki z kawą na swój artykuł i na nowe spodnie.
— Ale super, nie? – Nie przejęła się w ogóle artykułem, ani spodniami, ani tym, że moje nogi przez gorącą kawę miały teraz oparzenie I stopnia. Latała w te i z powrotem jak jakaś nienormalna i cały czas z bananem na twarzy.
 — Super – powiedziałam całkowicie zszokowana informacją, która dopiero teraz do mnie docierała.
Byłam tak zaskoczona i tak nie dowierzałam wewnętrznie, że nie czułam pieczenia oparzonych nóg, miałam w wielkim poważaniu prawie skończony artykuł, który teraz nie nadawał się absolutnie do niczego i który będę musiała napisać jeszcze raz w ekspresowym tempie do jutra, do godziny szóstej rano. Aż wreszcie na dalszy plan zeszły spodnie, które były nowe, nie znosiły kawy i które przez to trzeba będzie wyrzucić. Pięćset złoty poszło się… nieważne, a pragnę podkreślić, że ja zarabiam na siebie sama!
Od razu kiedy skończyłam szkołę i zdałam maturę zaczęłam pisać artykuły na rozmaite tematy od zabawek dziecięcych, po motoryzację, przez kulinaria, potem przyjęli mnie do redakcji i tak oto się utrzymuję. Ciężką pracą, wytrwałością i nieprzespanymi nocami (na przykład ta najbliższa). Na ostatnich zawodach narciarskich nie przespałam się z żadnym skoczkiem i nie ma mnie kto utrzymywać. Nikt mi nie kupuje ciuchów, biżuterii, samochodu i nie opłaca wizyt u kosmetyczki czy fryzjera. Jak coś chcę muszę kupić sobie sama i dalej mieszkam z rodzicami mimo dwudziestu jeden lat na karku. Podczas gdy moja siostra ma ich ledwie dziewiętnaście.
— Rodzice wiedzą? – mówiłam prawie szeptem, gdyż na mocniejszy ton nie było mnie w tej chwili stać.
Sandrunia niczym dziecko z przedszkola zamiast odpowiedzieć jak człowiek, zaczęła machać energicznie głową, cały czas z bananem na twarzy.
— Aha – powiedziałam dosadnie i zwiesiłam głowę w geście kapitulacji. – To ja się pójdę przebrać – oznajmiłam, trzymając w ręku skrawek kartki papieru przemoczonej chłodniejszym już napojem zawierającym kofeinę. – Nawet jakbym chciała to przepisać, to i tak druk jest rozmazany – skrzywiłam się i wstała z fotela, kierując się w stronę łazienki.

***

Tak to właśnie było jeszcze parę dni temu. Teraz to już się dzieje i coraz bardziej mi się nie podoba. Usiadłam wściekła obok swojego taty i swojej mamy w ławeczce i czekałam na ten durny marsz weselny, jak zbrodniarz na ścięcie przez kata. Za chwilę stanie się coś co odmieni życie całej rodziny Maliniak – staną się jedną rodziną ze Schlierenzauer.  Czemu to musiało paść akurat na moją rodzinę?!