„Polki są łatwe” – tak wyraził się niegdyś publicznie jeden z najlepszych
skoczków narciarskich w historii. Wszystkie panny z tegoż kraju poczuły się na
raz wielce oburzone i urażone tymi słowami. Gregor Schlierenzauer, gdyż tak oto
nazywała się gwiazda, o której mowa… może miał ku temu powody, aby tak sądzić?
W końcu tylko takie Polki miał okazję spotkać na swojej drodze. Tak drogie
panie, czy tego chcecie czy nie dziewczyny, które jeżdżą na zawody, dają nam
świadectwo swoim zachowaniem. A piszczenie z zachwytu i zdejmowanie ubrań pod
skocznią w minusowej temperaturze zaraz po skoku Gregorka, na pewno nie zalicza
się do pozytywnych reakcji. Dalej nie wierzycie? To ja wam to udowodnię.
***
Właśnie teraz stałam jak wryta przed jednym z najpiękniejszych kościółków
w Austrii i miałam ochotę stamtąd zwiać, gdzie pieprz rośnie. Pragnę podkreślić
fakt, że samo wepchnięcie mnie do samolotu i wywiezienie z rodzimej Polski,
graniczyło z cudem, ale ja musiałam. Nie chciałam, aby to się tak skończyło, no
ale nie będę przecież organizować dorosłej kobiecie życia.
— Wiktorio, nie garb się tak i idź w końcu do przodu – powiedziała
zmanierowanym tonem pani w średnim wieku, która po tym jak się odwróciłam,
okazała się być moją ciotką.
Chcąc nie chcąc musiałam wreszcie się ruszyć i na chwiejnych nogach
wkroczyć do tego kościółka. Rozglądając się po zebranym ludzie, doszłam do
wniosku, że tylko ja grymaszę i mi się to nie podoba. Ale co ja na to poradzę,
że nie znoszę tego faceta i ostatnią rzeczą, jakiej bym pragnęła jest to, aby
ten osobnik stał się częścią mojego drzewka genealogicznego?! I to w dodatku
dość bliską gałęzią. Pewnie dalej nie rozumiecie?
Będę szczera, mimo że nie chciałam powiedzieć tego tak wprost. Otóż moja
siostra, najprawdziwsza siostra, córka mojej mamy oraz mojego taty, postanowiła
wyjść za mąż za Gregorka!
Jak to się ma do tego, że Polki są łatwe? Ano tak, że moja siostra
Sandra, jak gdyby nigdy nic postanowiła wyjść za tego gościa zaledwie po
miesiącu znajomości! Niedawno skończył się sezon narciarski, a moja siostra
kochana wypatrzyła sobie go w hotelu, w którym akurat też na nieszczęście
musieliśmy się znaleźć. Sandra już od kilku lat darzyła Schlierenzauera
miłością platoniczną, dla niej wręcz dozgonną, podczas gdy ja nie potrafiłam
znieść widoku jego twarzy – nawet w telewizji. Uwierzcie, że na żywo jest
jeszcze gorzej. Już od początku byłam pewna, że potraktuje Sandrę, jako
dziewczynę na jedną noc. Za Chiny
nie wiem dlaczego on się z nią żeni, ale na pewno to nie jest miłość.
Oczywiście Sandrunia była zachwycona tym, że jej najskrytsze marzenia się
spełniają.
***
— Wiki, nie uwierzysz co się
stało! – zapiszczała Sandra, wbiegając do mojego pokoju jak strzała i zaczęła
wymachiwać mi ręką przed nosem.
Ja z racji, że byłam niezwykle pochłonięta pisaniem kolejnego artykułu do
gazety, rzekłam sarkastycznie i od niechcenia. Musiałam ten artykuł oddać jutro
do redakcji!
— Gregorek kupił ci kolejną parę boskich kolczyków? A może buty? –
mówiłam z przekąsem, nawet na nią nie patrząc. Chwyciłam do swojej prawej dłoni
kubek z parującą jeszcze kawą i chcąc dać odpocząć moim oczom, które wpatrywały
się w tekst przed sobą od kilku godzin, wyprostowałam się i zaczęłam sączyć
kawę.
— Lepiej, oświadczył mi się! –
pisnęła kolejny raz z zachwytu, tym razem o pół tonu wyżej.
Mimo że byłam w szoku, gdy usłyszałam tę niecodzienną informację i
jednocześnie wściekła, no bo w końcu nienawidziłam Gregora, to chyba jednak
bardziej ten pisk spowodował, że się zlękłam i wylałam całą zawartość filiżanki
z kawą na swój artykuł i na nowe spodnie.
— Ale super, nie? – Nie
przejęła się w ogóle artykułem, ani spodniami, ani tym, że moje nogi przez
gorącą kawę miały teraz oparzenie I stopnia. Latała w te i z powrotem jak jakaś
nienormalna i cały czas z bananem na twarzy.
— Super – powiedziałam całkowicie
zszokowana informacją, która dopiero teraz do mnie docierała.
Byłam tak zaskoczona i tak nie dowierzałam wewnętrznie, że nie czułam
pieczenia oparzonych nóg, miałam w wielkim poważaniu prawie skończony artykuł,
który teraz nie nadawał się absolutnie do niczego i który będę musiała napisać
jeszcze raz w ekspresowym tempie do jutra, do godziny szóstej rano. Aż wreszcie
na dalszy plan zeszły spodnie, które były nowe, nie znosiły kawy i które przez
to trzeba będzie wyrzucić. Pięćset złoty poszło się… nieważne, a pragnę
podkreślić, że ja zarabiam na siebie sama!
Od razu kiedy skończyłam szkołę i zdałam maturę zaczęłam pisać artykuły
na rozmaite tematy od zabawek dziecięcych, po motoryzację, przez kulinaria,
potem przyjęli mnie do redakcji i tak oto się utrzymuję. Ciężką pracą,
wytrwałością i nieprzespanymi nocami (na przykład ta najbliższa). Na ostatnich
zawodach narciarskich nie przespałam się z żadnym skoczkiem i nie ma mnie kto
utrzymywać. Nikt mi nie kupuje ciuchów, biżuterii, samochodu i nie opłaca wizyt
u kosmetyczki czy fryzjera. Jak coś chcę muszę kupić sobie sama i dalej
mieszkam z rodzicami mimo dwudziestu jeden lat na karku. Podczas gdy moja
siostra ma ich ledwie dziewiętnaście.
— Rodzice wiedzą? – mówiłam prawie szeptem, gdyż na mocniejszy ton nie
było mnie w tej chwili stać.
Sandrunia niczym dziecko z przedszkola zamiast odpowiedzieć jak człowiek,
zaczęła machać energicznie głową, cały czas z bananem na twarzy.
— Aha – powiedziałam dosadnie i zwiesiłam głowę w geście kapitulacji. –
To ja się pójdę przebrać – oznajmiłam, trzymając w ręku skrawek kartki papieru
przemoczonej chłodniejszym już napojem zawierającym kofeinę. – Nawet jakbym
chciała to przepisać, to i tak druk jest rozmazany – skrzywiłam się i wstała z
fotela, kierując się w stronę łazienki.
***
Tak to właśnie było jeszcze parę dni temu. Teraz to już się dzieje i
coraz bardziej mi się nie podoba. Usiadłam wściekła obok swojego taty i swojej
mamy w ławeczce i czekałam na ten durny marsz weselny, jak zbrodniarz na
ścięcie przez kata. Za chwilę stanie się coś co odmieni życie całej rodziny
Maliniak – staną się jedną rodziną ze Schlierenzauer. Czemu to musiało paść akurat na moją
rodzinę?!