PS: Bardzo przepraszam jeśli rozdział będzie dziwacznie sformatowany, ale mam małe problemy z tym formatowaniem i nie mogę tego naprawić >.<
Hejo! Sorry, że rozdział tak późno, ale to się fachowo nazywa... wakacyjny leń ^^ Na zadośćuczynienie jesteśmy już w Zakopanym na Wielkiej Krokwi. Nowi skoczkowie się pojawili, a w następnym rozdziale będzie jeszcze jeden taki super ważny, a może dwóch ;P Nie przedłużam, czytajcie!
____________________________________________________
Rozdział 13
Nigdy nie sądziłam, że doczekam się w końcu tego jedenastego maja, czyli dnia wyjazdu do Zakopanego. Spakowałam się dzień wcześniej, położyłam o przyzwoitej porze, bo rano musiałam wstać bardzo wcześnie, a mimo to byłam tak podekscytowana, że wymarzony sen przybył dopiero wtedy, gdy na dworze już świtało.
Myślałam o wszystkim, najbardziej jednak nie mogłam się doczekać spotkania z chłopakami, mimo że i tak miałam z nimi kontakt telefoniczny czy e–mailowy każdego dnia. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie tej radości, która będzie po spotkaniu się z nimi. Bynajmniej na to liczyłam. Tęskniłam bardzo za Prevcem, Jurijem, Wellingerem i Thomasem. Podświadomie także – choć wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy – za Richardem. Zupełnie nie wiedziałam, co go ugryzło i dlaczego się tak zachował, jak się zachował. Bardzo mnie to wtedy bolało. Nie chciałam w żadnym wypadku, aby ktokolwiek myślał o mnie w negatywny sposób, jeżeli nie dałam mu ku temu sposobności. W przypadku Freitaga na pewno takowej nie było.
Wstałam o godzinie szóstej rano i mimo że spałam niewiele, nie odczuwałam żadnego zmęczenia. Wstałam rześka i wypoczęta. W chwili, w której uświadomiłam sobie, jaki mamy dziś dzień, serce zaczęło mi bić jak oszalałe i byłam przekonana, iż lada moment wyskoczy mi z piersi. Zaczęłam biegać jak oszalała po pokoju i po raz ostatni sprawdziłam, czy aby na pewno wszystko spakowałam. Chciałam udać się potem do łazienki, aby doprowadzić się do ładu, ale stwierdziłam z grymasem niezadowolenia na twarzy, że Gregor mnie uprzedził.
Zaczęłam wpadać w panikę, ale właśnie wtedy dostrzegłam flakonik męskich perfum, które miałam zwyczaj wdychać, w chwilach skrajnego zdenerwowania. Rzuciłam się na nie jak jakaś nienormalna i natychmiast przytknęłam do nosa. Znajomy, kojący zapach, natychmiast pozwolił mi się opanować i po raz kolejny poczułam cudowne ciepło w sercu. Znów ujrzałam jego twarz, cudowny uśmiech, a także niebieskie oczy, które wpatrywały się we mnie z czułością, troską i jakąś tajemniczą iskierką, która powodowała uśmiech na mojej twarzy. Nie miałam zielonego pojęcia, czy Thomas naprawdę popatrzył się kiedyś na moją osobę, właśnie w taki sposób, ale bynajmniej taki jego obraz zawsze powstawał w mojej chorej głowie.
Nerwy poszły w niepamięć, a ich miejsce zajął błogi spokój i szczęście. Nie mogłam znaleźć sobie lepszego środka na stres. Szczerze dziwiłam się, że nie dostałam jeszcze od tych perfum uczulenia, bo miałam zwyczaj pryskania sobie ich na oba nadgarstki i wdychanie przed snem, aby nie nawiedzały mnie koszmary. Być może przerodziło się to w chore uzależnienie, ale ja nie przejmowałam się tym. Czułam się zupełnie normalnie, a jakiekolwiek znaki alergii się nie pojawiły.
– Co ty robisz dziewczyno?
Słowa te spowodowały, że natychmiast wróciłam do żywych i aż się zlękłam. Byłam bardzo skupiona, natomiast teraz ktoś śmiał wtargnąć do mojego azylu i zakłócić wszechobecną ciszę. Wypuściłam flakonik ze drżących dłoni, ale na szczęście wylądowały one na miękkiej pościeli. Błogi spokój zakończył się tak nagle, jak się rozpoczął, a głowę Gregora miałam ochotę roztrzaskać o ścianę w pokoju.
Słowa te spowodowały, że natychmiast wróciłam do żywych i aż się zlękłam. Byłam bardzo skupiona, natomiast teraz ktoś śmiał wtargnąć do mojego azylu i zakłócić wszechobecną ciszę. Wypuściłam flakonik ze drżących dłoni, ale na szczęście wylądowały one na miękkiej pościeli. Błogi spokój zakończył się tak nagle, jak się rozpoczął, a głowę Gregora miałam ochotę roztrzaskać o ścianę w pokoju.
–
Kto pozwolił ci przekroczyć próg mojego pokoju? – warknęłam
poirytowana. – Jak w ogóle śmiałeś otworzyć drzwi? – popatrzyłam na
niego z wyrzutem. – Wynoś się stąd!
Na
twarzy szatyna pojawił się cwaniacki uśmieszek. Oblizał delikatnie
górną wargę i zamiast mnie posłuchać, wkroczył jeszcze dalej do pokoju i
zamknął za sobą drzwi.
– Co ty robisz?! – wstałam gwałtownie z łóżka i skierowałam się w najdalszy kąt pokoju, trzymając mocno perfumy w dłoniach.
–
Otworzyłem, więc zamykam – powiedział to tak spokojnie, jakby się nic
nie stało i jeszcze bardziej się zbliżył. – Co ty przed chwilą robiłaś? –
zmarszczył brwi. – Potrzebujesz leczenia?
– Nie twoja sprawa Gregor!
– Chcę ci tylko pomóc, widziałem już wcześniej jak się tymi perfumami zachwycasz, to nie jest normalne – stwierdził.
– Tak samo nie jest normalnym, obsesyjne pilnowanie jakieś głupiej skrzynki – obiłam piłeczkę i czułam, że trafiłam w jego czuły punkt, bo oczy mu nagle przygasły i zdawał się być przygnębiony. W jednej chwili jego nastrój zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. – Powiesz mi, co tam jest?
– Nie powinnaś była się tym interesować – powiedział, starając się trzymać emocje na wodzy. – Moje rzeczy są tylko moją sprawą i tak powinno zostać. Nie porównuj obsesji na punkcje jakiegoś tam zapachu, do tego co jest dla mnie najistotniejsze. – Mówił to niezwykle spokojnie. Jak dla mnie za spokojnie. Czułam, że niebawem odbije się to na mnie.
– Kłamiesz mnie – również starałam się zachować spokój. – Cała moja rodzina wie co tam jest, dlatego się ciebie boją.
Gregor zaśmiał się nerwowo i z politowaniem w moim kierunku.
– Ty głupia myślałaś, że oni są przeze mnie zastraszani? – popatrzył na mnie z niedowierzaniem. – Wiedziałem, że będziesz miała jakieś swoje przypuszczenia, ale tego się zupełnie nie spodziewałem – zadrwił. – Mogę cię zapewnić, że oni się wcale mnie nie boją. Nie w tym rzecz.
– Więc w czym? – spytałam naiwnie, czułam, że Schlierenzauer chce mi zrobić pranie mózgu takimi durnymi gadkami.
– Nie twoja sprawa, już ci mówiłem – przypomniał.
– Skoro nie w tym rzecz, to dlaczego Sandra udaje, że nie widzi tego, iż się do mnie zalecasz?
Nie chciałam tego powiedzieć. Zdziwiłam się, że te słowa przedostały się przez moje gardło. Nie mogłam uwierzyć, że powiedziałam to właśnie ja a nie ktoś inny. W tej chwili jednak nie myślałam racjonalnie. Nigdy nie myślałam racjonalnie, kiedy on był tak blisko. Nie myślałam w ogóle. W mojej głowie była istna pustka, a słowa wypowiadane w jego towarzystwie nieprzemyślane, wypowiadane machinalnie, bez kontroli.
– Sandra, to tylko głupia gęś – stwierdził. Jeśli chciałabyś pomocy, to wiesz gdzie mnie znaleźć – po tych słowach, zniknął mi z oczu. i cofnął się do drzwi, po czym powiedział na odchodnym. – Uzależnienia naprawdę nie są niczym dobrym.
***
Długo nie mogłam się pozbierać, po tym spotkaniu z Gregorem. Wydawał mi się coraz dziwniejszy i niebezpieczny. Przerażał mnie. W dodatku robił ze mnie idiotkę i świetnie się przy tym bawił. Przez moment zastanawiałam się, czy ten PKS nie był faktycznie lepszym pomysłem, ale załamałam się, gdy Magda oznajmiła mi, że właśnie ruszyli.
No nic, trzeba było znów stawić czoła Schlierenzauerowi i modlić się w duchu, aby – kiedy już się z nim zobaczę – nie zabrakło mi języka w gębie. Zupełnie nie wiedziałam, jak to działa, ale czułam się tak, jak gdyby Gregor czytając mi w myślach, wręcz je sobie przywłaszczał, przez co ja sama miałam pustkę w głowie. On wiedział wszystko a ja nic i to było okropne, strasznie mnie drażniło.
Tak było i tym razem, gdy stojąc na korytarzu, ze spakowanymi torbami, znajdującymi się jeszcze w moim pokoju, spojrzałam w jego oczy. Po raz kolejny stwierdziłam, iż wyssało mi mózg. Nie byłam w stanie nic powiedzieć i słyszałam tylko swój przyspieszony oddech. Nie panowałam nad swoim reakcjami, zupełnie tak, jakby moja dusza wyszła z ciała i stanęła obok, patrząc z politowaniem na ciało, które było teraz bezwolne i puste, niczym marionetka. Na domiar złego, kimś kto pociągał za sznurki, był właśnie on i wystarczyło tylko jedne spojrzenie.
Przygryzł prowokująco dolną wargę i uśmiechnął się, najwidoczniej sądząc, że jest mi niezbędny do egzystencji i chcę go poprosić o pomoc. W gruncie rzeczy była to sama prawda i nie mogłam uwierzyć, że jeszcze tak niedawno zarzekałam się, iż prędzej umrę, niż go o coś poproszę. Niż będzie mi potrzebny. Czułam się niczym odarta ze swojej godności i dumy, przeklinając się w duchu, iż przeszło mi przez głowę kiedykolwiek, iż pojechanie razem z nim do Zakopanego, było genialnym pomysłem. Ale ja nie chciałam tu zostawać. Nie teraz, gdy miałam świadomość, że jest tam parę osób, które czekają na mnie ze zniecierpliwieniem. Z którymi rozmawiałam jeszcze wczoraj wieczorem.
Chcąc znowu opanować nerwy, jakie mną kołatały, sprawdziłam czy flakonik z perfumami znajduje się na wierzchu mojej podręcznej torebki. Uśmiechnęłam się, pokrzepiona samym ich widokiem i poczułam, że moja dusza na powrót wróciła do ciała. Znów mogłam nad sobą panować, bynajmniej w większym procencie niż poprzednio.
– Mam nadzieję, że jesteś już w pełni gotowa, bo ja i Sandra właśnie wyjeżdżamy, a domyślam się, że też chcesz jechać do Zakopanego, tylko nie posiadasz kogoś, kto by cię tam zabrał.
Zadrżałam na sam dźwięk jego głosu.
– Skąd ty… – zdziwiłam się i chciałam powiedzieć coś więcej, gdy Gregor uciszył mnie gestem ręki.
– Skąd ty… – zdziwiłam się i chciałam powiedzieć coś więcej, gdy Gregor uciszył mnie gestem ręki.
– Ja wiem o tobie wszystko, nie zauważyłaś jeszcze tego? – popatrzył na mnie uważnie i wtedy poczułam, że przeszywa mnie na wskroś i czyta ze mnie jak z otwartej książki. – Bardzo dobrze wiesz – osądził i przestał się we mnie wpatrywać.
Nie wiem jak to się mogło stać, ale my kiedyś oboje potrafiliśmy czytać sobie w myślach i ja i on wiedzieliśmy o sobie dosłownie wszystko. Żadnego nie dało się oszukać. Teraz ja straciłam tą umiejętność, Gregor był dla mnie obecnie murem nie do przebicia, a on miał ze mną wręcz odwrotnie. Czułam się przy nim naga, po prostu. Ten chytry lis wiedział i robił wszystko co chciał. Uważałam, że gdy wprowadzi się tutaj, to ja będę górą, bo to moje podwórko, ale myliłam się i to bardzo. Wkroczył w moje życie tak niespodziewanie i najwyraźniej postanowił pozostać jak najdłużej, uważając to za doskonałą zabawę.
– Rusz się wreszcie! – podniósł na mnie głos.
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że stałam przed nim jak ofiara losu i nie poruszyłam się choćby o milimetr. Chcąc jak najszybciej się zrehabilitować, odkryłam w sobie niezwykłe pokłady energii i niemal biegiem wpadłam do pokoju, w pośpiechu chwytając walizki.
***
Droga przed nami była niezwykle długa i nudna, nie będę was kłamała. Czułam się tak, jakby każda minuta, była w rzeczywistości godziną, mimo że nie było to możliwe. Starając się odizolować od źródła mojego lęku, zajęłam odległe miejsce w limuzynie i dałam sobie przyrzeczenie, że do końca się stamtąd nie ruszę. Było dość wcześnie rano, także moja siostra Sandra niemal na samym początku stwierdziła, że niezwykle jest zmęczona i musi się położyć spać.
Gregor przystał na to chętnie – jak dla mnie, aż za bardzo – i po paru chwilach, blondynka w pełni zadowolona, zajmowała większość skórzanej kanapy, a zasnęła jeszcze szybciej. Ze zdziwieniem spoglądałam w ich stronę, nie mogąc uwierzyć, że chłopak z taką troską, otula kocem i głaszcze po głowie, kogoś kogo nazwał przedtem głupią gęsią. To utwierdziło mnie jeszcze w przekonaniu, że skoczek ten ma naprawdę nierówno pod sufitem.
Po jakiś trzydziestu minutach, ja również zaczęłam zasypiać. Liczyłam na to, że popiszę sobie z dziewczynami smsy, one jednak najwyraźniej świetnie bawiły się beze mnie. Westchnęłam tylko i już nawet nie czekałam na odpowiedź.
Ku mojej wielkiej obawie – choć w sumie spodziewałam się tego wcześniej czy później – Gregor znudził się podziwianiem mojej młodszej siostrzyczki i postanowił dosiąść do mojej osoby. Był teraz bardzo blisko. Za blisko. Odsunęłam się instynktownie od niego i zaczęłam drżeć na całym ciele, starając się jakoś uspokoić przyspieszony oddech. Popatrzyłam błagalnie w stronę kierowcy, ale jego kabina, była oddzielona od naszej, czarną, dźwiękoszczelną szybą. Przeraziłam się jeszcze bardziej.
Ku mojej wielkiej obawie – choć w sumie spodziewałam się tego wcześniej czy później – Gregor znudził się podziwianiem mojej młodszej siostrzyczki i postanowił dosiąść do mojej osoby. Był teraz bardzo blisko. Za blisko. Odsunęłam się instynktownie od niego i zaczęłam drżeć na całym ciele, starając się jakoś uspokoić przyspieszony oddech. Popatrzyłam błagalnie w stronę kierowcy, ale jego kabina, była oddzielona od naszej, czarną, dźwiękoszczelną szybą. Przeraziłam się jeszcze bardziej.
Popatrzyłam się teraz w jego stronę. Uśmiechał się do mnie uwodzicielsko, a jego oczy płonęły żywym ogniem. Byłam przerażona! Kiedy położył mi swoją prawą rękę na udzie, wiedziałam, że muszę uciekać, choć w sumie nie było za bardzo jak i dokąd. Przypomniały mi się wtedy, jego pozostałe próby dobrania się do mnie. Jak na razie mu się to nie udało, aczkolwiek wiele razy było już naprawdę blisko. Nie mówiłam o tym rodzinie, zresztą i tak byli świadkami większości tych strasznych scen. Nie reagowali w ogóle, a Sandra albo odwracała głowę, albo udawała się do swojego pokoju. Jakaś paranoja!
– Dlaczego to robisz? – Głos mi drżał przeraźliwie, a bicie serca przyśpieszyło tempa, gdy ten zbliżył się do mnie jeszcze bardziej.
– Może właśnie dlatego, że wiem, iż tego chcesz? – wyszeptał mi do ucha. – Ja też chcę.
– Chyba oszalałeś! – powiedziałam wściekle i odepchnęłam go z całej siły. Wstałam pospiesznie ze swojego miejsca i niemal pobiegłam w stronę Sandry, zajmując miejsce obok niej.
Gregor popatrzył się w naszą stronę wpierw z zaskoczeniem na twarzy, a potem zaczął się śmiać i załamał ręce.
– Jesteś niemożliwa! – stwierdził.
– A ty sprawiasz wrażenie osoby z zaburzeniami psychicznymi! – warknęłam, nie przejmując się tym, że moja siostra może się obudzić przez mój podniesiony ton głosu.
– Może coś w tym jest? – wzruszył ramionami i przez dłuższą chwilę się nad czymś zastanawiał. – Tak… chyba tak – mamrotał coś pod nosem. – Lecz wiesz co? – dodał już głośniej. – Mogę być nawet psychopatą i tak już nic mnie w życiu dobrego nie spotka – powiedział to tonem niezwykle wesołym.
– O czym ty mówisz?
– To jaki jestem, czy mam coś z głową, czy też nie, absolutnie mnie nie interesuje. Już nie – popatrzył się na mnie przez chwilę, po czym mina mu zrzedła. – No a skoro ty się tak upierasz przy swoim i nie chcesz się dla mnie poświęcić, to już w ogóle mogę zapomnieć o szczęśliwych chwilach w moim marnym życiu. Myślałem, że chociaż to… ale jak nie, to nie – westchnął i wyciągnął fajki z kieszeni razem z zapalniczką.
– To jaki jestem, czy mam coś z głową, czy też nie, absolutnie mnie nie interesuje. Już nie – popatrzył się na mnie przez chwilę, po czym mina mu zrzedła. – No a skoro ty się tak upierasz przy swoim i nie chcesz się dla mnie poświęcić, to już w ogóle mogę zapomnieć o szczęśliwych chwilach w moim marnym życiu. Myślałem, że chociaż to… ale jak nie, to nie – westchnął i wyciągnął fajki z kieszeni razem z zapalniczką.
Jak gdyby nigdy nic zaczął sobie palić i wbił wzrok w szybę, znów zapadając w stan głębokiego zamyślenia. Często tak robił i zazwyczaj ignorowałam to, ale po słowach, które wypowiedział poczułam jeszcze większy lęk, paniczny strach, który nie chciał mnie opuścić ani na moment. Z Gregorem działo się coś niedobrego, bardzo niedobrego. Oto miałam przed sobą człowieka chorego na głowę.
***
Droga ciągnęła mi się w nieskończoność. Do samego końca zostałam przy Sandrze i zbierałam natłok myśli, głaszcząc ją delikatnie po głowie. Analizowałam słowa wypowiedziane przez Schlieriego, jednak nic mi to nie dało. Co jakiś czas skierowywałam na niego badawcze spojrzenie, ale ten mimo to nie odwrócił się ani razu i wgapiał się w krajobraz za oknem, jakby faktycznie był pasjonujący. W moim odczuciu wyglądał wtedy niezwykle niewinnie. Podparł głowę na rękach i wpatrywał się rozmarzony w obraz, który się przed nim malował. Przypominał mi bezbronne dziecko, które właśnie w tej chwili obmyśla w swojej głowie wizję idealnego, pięknego, beztroskiego świata. Gdybym nie wiedziała jaki jest naprawdę stwierdziłabym, że wyglądał uroczo. Za każdym razem, gdy ta myśl wpadała do mojej głowy, potrząsałam nią gwałtownie i przywoływałam do siebie wszystkie złe rzeczy jakie robił i sposób w jaki się zachowywał. Natychmiast przechodziło. On chciał mnie omamić.
Podróż była dla mnie katorgą, głowa od zbyt intensywnego myślenia, niezwykle bolała, a pięć fajek, które Gregor zdążył wypalić w czasie jazdy, niesamowicie teraz drażniły moje nozdrza i potęgowały migrenę. Ich zapach unosił się wszędzie i bardzo rozgoryczona stwierdziłam, że dymem papierosowym przesiąkło także moje ubranie. Chciało mi się wymiotować, bo sama nigdy nie paliłam i nie przebywałam długo w towarzystwie ludzi palących. Zazwyczaj natychmiast wtedy wychodziłam. Teraz jednak czułam ten smród bardzo wyraźnie, ale za bardzo byłam wystraszona, aby w ogóle się odezwać, czy dać jakiś sygnał, sugerujący moje niezadowolenie. Skuliłam się jak bezbronny piesek obok mojej siostry i czekałam, aż podróż dobiegnie końca.
Moje nieme prośby zostały wysłuchane, gdyż jakieś piętnaście minut po tym, zobaczyłam przed swoimi oczami Wielką Krokiew. Zaparło mi dech w piersiach. Ostatnio byłam w tym miejscu, gdy Sandra złapała Gregora w hotelu. Może nie były to zbyt przyjemne wspomnienia i zapewne, gdybym wiedziała, iż Sandra pozna Gregora i się z nim bliżej zaznajomi, że tak to powiem, to bym w życiu się nie zgodziła na ten przeklęty wyjazd. Sama skocznia jednak prezentowała się wspaniale i przywołała uśmiech na mojej twarzy. Sandra niebawem obudziła się i razem ze mną napawała tym widokiem, Gregor jednak nie zdradzał żadnych emocji i nawet się nie odezwał.
Poczułam się świetnie, gdy wysiedliśmy z tego samochodu i wiatr zaczął rozwiewać mi włosy. Wzięłam głębszy oddech i biorąc swoje torby w dłonie, ruszyłam przed siebie, lecz Gregor mnie zatrzymał.
Poczułam się świetnie, gdy wysiedliśmy z tego samochodu i wiatr zaczął rozwiewać mi włosy. Wzięłam głębszy oddech i biorąc swoje torby w dłonie, ruszyłam przed siebie, lecz Gregor mnie zatrzymał.
– Idziesz na razie tam gdzie ja, a później możesz sobie szukać swoich przyjaciół – powiedział dobitnie.
Nie chcąc się z kłócić, czy w ogóle do niego odzywać, poczłapałam grzecznie za nim. Spodziewałam się, gdzie pójdziemy, właśnie dlatego nie byłam teraz w zbyt dobrym nastroju. Drzwi z wielkim napisem „Austria Team”, jakoś wcale go nie polepszyły. Prawda była taka, że Austriacy mnie nie lubili. Z Kochem, Koflerem i Kraftem pokłóciłam się już na ślubie i uważali mnie za idiotkę, zresztą ja ich też. Nie trudno było o to, żeby się do mnie uprzedzili, skoro Gregor cały czas mówił jakieś niepochlebne rzeczy na mój temat. Z kolei z Wolfgangiem i Manuelem nie rozmawiałam praktycznie w ogóle. Gdzieś mi tylko parę razy mignęli na weselu.
Spięłam się jak struna, gdy drzwi się otworzyły i ujrzałam ich wszystkich przed sobą, śmiali się, żartowali i co chwilę pili znany zapewne wszystkim napój energetyczny, którego teraz w tym pomieszczeniu było od groma – nie ma to jak świetny sponsor. Gdy weszliśmy do środka wrzawa podniosła się jeszcze, najwyraźniej tylko Gregor odłączył się od grupy i jako jedyny dojeżdżał sam. Wszyscy zaczęli do niego podchodzić i witać się w tylko sobie znany sposób. Szatyn gestem ręki nakazał mi wręcz usadzić tyłek na ławce i się stamtąd nie ruszać, dopóki jaśnie pan nie wyda dalszych rozkazów.
Spięłam się jak struna, gdy drzwi się otworzyły i ujrzałam ich wszystkich przed sobą, śmiali się, żartowali i co chwilę pili znany zapewne wszystkim napój energetyczny, którego teraz w tym pomieszczeniu było od groma – nie ma to jak świetny sponsor. Gdy weszliśmy do środka wrzawa podniosła się jeszcze, najwyraźniej tylko Gregor odłączył się od grupy i jako jedyny dojeżdżał sam. Wszyscy zaczęli do niego podchodzić i witać się w tylko sobie znany sposób. Szatyn gestem ręki nakazał mi wręcz usadzić tyłek na ławce i się stamtąd nie ruszać, dopóki jaśnie pan nie wyda dalszych rozkazów.
Czułam się strasznie, wszyscy patrzyli na mnie spod ukosa, najwyraźniej zaciekawieni „co też ta idiotka tu robi”. Widać, że mnie tu nie chcieli, a ja byłam pewna, że gdyby Gregor nie kazał, to bym za nim nie polazła. Wszyscy także gorliwie witali Sandrę i chwalili jej wspaniałą urodę, do mnie natomiast nikt nie powiedział nawet zwykłego „spierdalaj”. W pomieszczeniu brakowało tylko jednego Austriaka, którego imienia chyba nawet nie muszę przytaczać.
Odchyliłam głowę do tyłu i uderzyłam nią o ścianę, z zamiarem otrzeźwienia się, jednak to nie pomogło. Zrzuciłam swoje torby na podłogę i przymknęłam oczy. Czułam wyraźnie, że perfumy, które zabrałam ze sobą, dalej leżą bezpiecznie na wierzchu torebki. Odczuwałam wielką potrzebę otworzenia ich, jednak nic nie uczyniłam, stwierdzając, że w pomieszczeniu jest za dużo ludzi, a moja osoba nie potrzebuje jeszcze większego „uznania” w oczach tych, którzy mnie teraz otaczali. I tak moja reputacja była już na minusie, choć w sumie nie wiadomo dlaczego. Gregor na bank im sprzedał jakąś ściemę na mój temat.
A co jeśli Richie także przestał mnie lubić z tego samego powodu?
W mojej głowie nastąpiła istna burza. Podniosłam się gwałtownie, jakby mnie prąd poraził i zaczęłam gorączkowo myśleć. Słowa w pomieszczeniu nie były już dla mnie w ogóle słyszalne. Postacie, choć miałam je przed swoimi oczami, przestały być przeze mnie widziane. Skupiłam się tylko na myśli, która nawiedziła mnie tak nagle, że aż się przeraziłam. Czy możliwe jest, aby Gregor z tylko sobie znanych przyczyn, oczerniał mnie w oczach innych skoczków? Bardzo mi to w danej chwili pasowało, biorąc pod uwagę, że wszyscy Austriacy mnie znienawidzili w tym samym momencie. Może powiedział tez coś Richardowi?
– Ruszaj się, idziemy coś zjeść, a za godzinę zaczynamy trening! – usłyszałam nad sobą surowy głos Gregora i natychmiast wstałam z miejsca. Poczekałam, aż wszyscy wyjdą i biorąc swoje torby, ruszyłam za nimi.
Myśl, jaka mnie nawiedziła parę chwil temu, nie dawała mi spokoju do pierwszej rozmowy z Richardem Freitagiem, którego niebawem miałam spotkać na swojej drodze.
***
Udaliśmy się do jakieś knajpy, która chyba została specjalnie wynajęta na czas treningów w Zakopanym, bo nikogo poza „skoczną śmietanką” tam nie było. Znalazłam Polaków, Niemców, Słoweńców i… Finów? Z Polakami przesiadywały także dziewczyny, a z Finami Michał.
– Siema Wiki, jak fajnie, że się tu spotykamy! – wstał od stołu i uścisnął mnie mocno na przywitanie.
Gregor najwyraźniej uznał, że jego „opieka” nie jest mi już potrzebna, bo poszedł dalej i zostawił mnie samopas, a za nim niczym wierni kompanii reszta Austriaków. Popatrzyłam za nimi ze smutkiem, który został odczytany przez pewną, ładną dziewczynę, która siedziała dumnie obok Ville Larinto.
– Nie przejmuj się nimi – wzruszyła ramionami. – Austriacy to buraki. Uważają się za lepszych od wszystkich innych, bo w rankingach uchodzą za najlepszą drużynę. Nie są warci zachodu – machnęła ręką.
– Mówisz po polsku? – zdziwiłam się.
– Tak – powiedziała z uśmiechem. – Jestem Iga Lewińska – wstała i podała mi dłoń.
Właśnie, to była Iga! Zupełnie jej nie poznałam. To była ta nowa skoczkini w fińskiej reprezentacji kobiet, dziewczyna Ville Larinto! Pomyśleć, że kiedy spotkałam się drugi raz z Michałem, to mogłam bez problemu skojarzyć o kogo chodzi, a teraz tak nagle dostałam zaćmienia.
– Wiktoria – przedstawiłam się. – Świetnie skaczesz, twój pierwszy sezon był wspaniały, masz talent! – pochwaliłam.
– Dziękuję – zawstydziła się i znów usiadła obok swojego narzeczonego. – A ty znasz się z naszym Michałkiem? – zagadnęła słodko, patrząc się drwiąco w stronę Michała. Widać, że za sobą nie przepadali. Zresztą, gdy Michał podwoził mnie do domu, też nie wyrażał się o niej pochlebnie.
– Wiktoria – przedstawiłam się. – Świetnie skaczesz, twój pierwszy sezon był wspaniały, masz talent! – pochwaliłam.
– Dziękuję – zawstydziła się i znów usiadła obok swojego narzeczonego. – A ty znasz się z naszym Michałkiem? – zagadnęła słodko, patrząc się drwiąco w stronę Michała. Widać, że za sobą nie przepadali. Zresztą, gdy Michał podwoził mnie do domu, też nie wyrażał się o niej pochlebnie.
– Nie mów do mnie Michałek! – warknął i popatrzył z mordem w oczach. – Mogłabyś po prostu podziękować grzecznie i się więcej nie odzywać!
– Ty na pewno nie będziesz mi mówił co mam robić, za kogo ty się uważasz?! – wstała z powrotem na równe nogi i pokazywała palcem na Michała.
– A za kogo ty się uważasz?! – Widać, że chciał się odgryźć. – Wcale tak dobrze nie skaczesz! Jesteś do chrzanu! – krzyczał.
– Ty chamie, jak śmiesz tak mówić, ja przynajmniej coś osiągnęłam w życiu, a nie podaję kawę w kawiarni!
– Ta osiągnęłaś?! – zakpił. – Uwiodłaś mojego kuzyna i żerujesz na jego sławie, gdyby nie on, to byś była nikim!
Popatrzyłam się na tą dwójkę w osłupieniu i rozejrzałam się po sali. Nikt nie był nawet tą kłótnią zainteresowany. Rozmowy toczyły się tak jak dawniej i nikt nawet w tę stronę nie spojrzał. Korzystając z faktu, iż Iga wstała ze swojego miejsca, przycupnęłam odważnie obok Ville i spojrzałam na niego uważnie. Ten tylko patrzył na scenę z wyraźnym smutkiem i wydawał się załamany. Schował twarz w dłonie i co chwilę kręcił nią z niedowierzaniem. Wreszcie podniósł głowę i spojrzał w moją stronę.
– Oni tak zawsze, że nikt na to nie reaguje? – spytałam.
– Niestety tak, nienawidzą się od czasu, kiedy się poznali. Na początku starałem się ich jakoś powstrzymywać od tych wrzasków i zarzutów w swoją stronę, jednak dałem sobie spokój. Przez cały zeszły sezon obrzucali się mięsem, dlatego żaden ze skoczków nie zwraca teraz na to uwagi.
– A oni oboje są ci bliscy, tak?
– Bardzo – odparł. – Kocham obydwoje, choć każde wiadomo, inaczej – pośpieszył z wyjaśnieniem, najwyraźniej, żebym sobie czegoś nie pomyślała. – To jest mój kuzyn, który właściwie jest dla mnie niczym brat, a Iga to moja dziewczyna. Nie lubię, gdy się kłócą. Chciałbym, aby się pogodzili.
– Bardzo – odparł. – Kocham obydwoje, choć każde wiadomo, inaczej – pośpieszył z wyjaśnieniem, najwyraźniej, żebym sobie czegoś nie pomyślała. – To jest mój kuzyn, który właściwie jest dla mnie niczym brat, a Iga to moja dziewczyna. Nie lubię, gdy się kłócą. Chciałbym, aby się pogodzili.
– To oczywiste, w końcu obydwoje są ważni dla ciebie – dodałam od siebie.
Pomachał głową twierdząco.
– Głowa mi pęka od tych ich kłótni, sprzeczają się niemal codziennie, a ja po prostu marzę o chwili spokoju. Niestety nie mogę od nich tego wymagać, sama zobacz – wskazał ręką na dwójkę przed nami.
– Jesteś kompletnym kretynem, jak śmiesz mnie oceniać?!
Pomachał głową twierdząco.
– Głowa mi pęka od tych ich kłótni, sprzeczają się niemal codziennie, a ja po prostu marzę o chwili spokoju. Niestety nie mogę od nich tego wymagać, sama zobacz – wskazał ręką na dwójkę przed nami.
– Jesteś kompletnym kretynem, jak śmiesz mnie oceniać?!
– Ja jako jedyny się na tobie poznałem, a Ville jest ślepy z miłości! Ale ja go w końcu przekonam, że z ciebie jest…
Właśnie w tym momencie dziewczyna nie wytrzymała i z całej siły nadepnęła mu na nogę, a potem wymierzyła kuksańca w brzuch. Ten zatoczył się i upadł, nie mogąc z powrotem stanąć na nogach, a Iga urażona, wyszła z knajpy.
– I oni tak zawsze? – ponowiłam pytanie, widząc scenę, która dla mnie była istną masakrą, a mimo to tylko ja tak za nią zareagowałam, inni dalej gadali ze sobą i śmiali się, jak gdyby nigdy nic.
– Aha – potwierdził Ville i machnął głową. – Bywało nawet gorzej, krew się lała – poinformował. – Dziś o dziwo są łagodni jak baranki, muszę ich za to pochwalić.
– Pochwalić?! – zdziwiłam się. – Przecież zachowali się skandalicznie.
– Potrafią gorzej, już mówiłem – powtórzył. – Krwi nie ma. Ale mimo wszystko i tak znowu zaczyna mnie boleć głowa od tych wrzasków – dodał. – Muszę po prosić lekarza o silniejsze leki przeciwbólowe – powiedział z grymasem na twarzy i przeczesał sobie włosy.
– A ty nie pójdziesz po Igę? – zagadnęłam.
– Ona sama przyjdzie, zawsze przychodzi, musi tylko ochłonąć po starciu z Michałem, zawsze tak robi. Na początku chodziłem, ale wtedy i mnie się dostawało od Igi, a tego nie chciałem. Gdy ona jest zła, to lepiej jej w drogę nie wchodzić.
– Ma twoja dziewczyna temperament – pokiwałam głową z uznaniem.
– Oj bardzo – przyznał Ville z uśmiechem. – I właśnie za to ją kocham, że jest jaka jest – rozmarzył się.
– Jakie to słodkie – powiedziałam z uśmiechem. – Miło cię było poznać Ville, jesteś fajnym gościem – powiedziałam i wstałam z krzesła.
– Ciebie też było miło poznać – odwzajemnił uśmiech i podał mi rękę. – Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy.
– Aha – potwierdził Ville i machnął głową. – Bywało nawet gorzej, krew się lała – poinformował. – Dziś o dziwo są łagodni jak baranki, muszę ich za to pochwalić.
– Pochwalić?! – zdziwiłam się. – Przecież zachowali się skandalicznie.
– Potrafią gorzej, już mówiłem – powtórzył. – Krwi nie ma. Ale mimo wszystko i tak znowu zaczyna mnie boleć głowa od tych wrzasków – dodał. – Muszę po prosić lekarza o silniejsze leki przeciwbólowe – powiedział z grymasem na twarzy i przeczesał sobie włosy.
– A ty nie pójdziesz po Igę? – zagadnęłam.
– Ona sama przyjdzie, zawsze przychodzi, musi tylko ochłonąć po starciu z Michałem, zawsze tak robi. Na początku chodziłem, ale wtedy i mnie się dostawało od Igi, a tego nie chciałem. Gdy ona jest zła, to lepiej jej w drogę nie wchodzić.
– Ma twoja dziewczyna temperament – pokiwałam głową z uznaniem.
– Oj bardzo – przyznał Ville z uśmiechem. – I właśnie za to ją kocham, że jest jaka jest – rozmarzył się.
– Jakie to słodkie – powiedziałam z uśmiechem. – Miło cię było poznać Ville, jesteś fajnym gościem – powiedziałam i wstałam z krzesła.
– Ciebie też było miło poznać – odwzajemnił uśmiech i podał mi rękę. – Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy.
__________________________________________
I jak się podobało? ^^ Do napisania następnym razem kochani! Miłych wakacji, bo nie wiem czy już to pisałam xd
A nie mówiłam Aniu, że ja nie muszę Michała temperować, bo Iga sama zrobi to doskonale? Słowa dotrzymałam :D
A nie mówiłam Aniu, że ja nie muszę Michała temperować, bo Iga sama zrobi to doskonale? Słowa dotrzymałam :D
Dobra, przyznaję nieźle go utemperowała. XD Tylko dlaczego biedny Ville musi na tym cierpieć.? :( Mam nadzieję, że naprawdę dostanie lepsze leki przeciwbólowe.
OdpowiedzUsuńZ każdym rozdział Gregor to coraz większy świr. -.- I tak trzymaj XD
Czekam na następny. I weny ;*
Dziękuję bardzo Aniu, ale prawdziwy artysta taki jak ja pisze kiedy mu się chce, a nie kiedy ma wenę xd Nie no dobra, taki kiepski żart ;/
UsuńNie bój się, każdy musi znosić jakieś cierpienia, Ville wcale nie ma tak najgorzej, zobacz kogo ja muszę znosić ;__; i jeszcze Austriacy mnie nie lubią!
Gregor to świr i w tym momencie to udowodniłam, jednakże jego zachowanie jest umotywowane pewnymi wydarzeniami z przyszłości, które niebawem postaram się naświetlić, choć to nie znaczy, że się nasz Gregorek stanie normalny, nie porywajmy się z motyką na słońce XD
Kurcze już się do ciebie dobiera Wiki jak ty to przeżyłaś ? :D Pewnie z wypiekami na twarzy gdy to pisałaś ^ ^
OdpowiedzUsuńRozdział genialny! :) Najważniejsze, że w końcu są w ZAkopanym i wkrótce dowiemy się o co chodziło Ryśkowi. No i jak to tam się zeswatasz z Morgim ^ ^ Bo w końcu to będzie gdzieś tu ? Te pierwsze zaloty hę ? ^ ^
Nie czerwieniłam się wcale! Takie jego zachowanie od początku pasowało mi do opowiadania i tak miało wyglądać! >.< Nie wystarczy przecież tylko zapewniać, że Gregor ma jakieś problemy - trzeba je pokazać ;D Jakoś żyję, jeszcze mnie nie zgwałcił na szczęście XD
OdpowiedzUsuńTeraz akcja będzie dość szybka i dużo się będzie działo, jeśli chodzi o Zakopane, to właśnie w nim będzie działo się najwięcej scen, jakie sobie obmyśliłam, potem znów będzie dość ślamazarnie, a potem znowu będzie akcja - trzeba umieć dawkować emocje, nie? ^ ^
Co do Morgiego - to właśnie w tym momencie się zaczerwieniłam xD Wiesz, że ja do teraz nie wiem jak opisać to nasze spotkanie i jak się zachować? Czuję się tak, jakbym naprawdę miała się z nim zobaczyć i układam sobie w głowie zdania, żeby jakaś siara z tego nie wyszła :P To już łatwiej mi rozmowy z Gregorem wychodzą >.<
Wiki, kochanie ♥
OdpowiedzUsuńNapisałabym coś mądrego, ale boli mnie głowa ;x
Jejciu, rozdział - cudeńko ! Każdy kolejny jest coraz lepszy i ciekawszy. Jestem bardzo ciekawa rozwoju spraw.
czekam z niecierpliwością i całuję .
Dominika x
Nie musisz pisać nic mądrego czy wyszukanego, ważne, że w ogóle jesteś :D I bardzo dziękuję!
OdpowiedzUsuńTeż całuję i również czekam - opowiadanie ze mną i Lewandowskim, pamiętaj! xD
Michał i Iga naprawdę się nie lubią. Mam nadzieję, że będziesz dalej rozwijać ten wątek.
OdpowiedzUsuńSchlieri to jakiś świr. Na miejscu Wiki zaczęłabym się bać.
I choć ten rozdział był świetny, to nie mogę się doczekać następnego, w którym główna bohaterka spotka Thomasa.
Pozdrawiam ;)
A nowy nagłówek cudowny. <3
UsuńDziękuję bardzo :D Trochę nad nim się namęczyłam ^^
Usuń