Witajcie kochani znowu ^^ Powstydziłam się swojego wakacyjnego lenistwa i tego, że musieliście tyle czekać na rozdział. W ramach zadość uczynienia wam, dodaję rozdział już dzisiaj :D Fabuła już wymyślona, pomysły napisane, humor dopisuje, mam więcej wolnego czasu i kochanych czytelników - idealna pora do pisania rozdziału. Mam nadzieję, że was nie rozczaruję i będziecie zadowoleni.
_____________________________________________________
Rozdział
14
Po
odejściu od Ville Larinto, nie za bardzo wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Jeść
mi się nie chciało, tego byłam pewna, a poza tym i tak nie potrafiłabym teraz
myśleć o jedzeniu. Cały czas szukałam wzrokiem albo Thomasa, albo Freitaga, co jednak
przynosiło marny skutek, obydwoje w ogóle nie pojawili się na posiłku.
Stanęłam
pod ścianą i zaczęłam bacznie zastanawiać się, co takiego powiem Richardowi,
jak już go spotkam, co to w ogóle ma znaczyć, czy mnie odtrąci, a jeśli tak, to
dlaczego. Szczerze wątpiłam, czy będę mogła tak po prostu podejść, a on jak
gdyby nigdy nic, wyjaśni mi o co chodzi. Czułam się oszukana, a nienawidziłam
tego uczucia. Wiedziałam doskonale, że ktoś Richardowi wmówił jakieś perfidne
kłamstwa na mój temat, najwidoczniej odszukując w tym korzyści.
Pierwszym
podejrzanym, jak wpadł mi do głowy, był oczywiście Gregor. Bałam się tego
człowieka jak cholera i już wcześniej przekonałam się, że ma coś z głową. Nie
starałam się zrozumieć, jakie miał motywy, żeby mnie oczerniać, bo zachowania
psychopatów mogą być nieuzasadnione, może po prostu miał z tego zabawę. Im
bardziej starałam się zrozumieć jego zachowania, czy odczytać jego myśli, tym
bardziej mi nie wychodziło i właśnie ten fakt doprowadzał mnie na skraj
załamania nerwowego. Dość opryskliwe
zachowanie niektórych Austriaków w stosunku do mnie, już na ślubie,
sprawiło, iż bardziej utwierdziłam się w swoim przekonaniu. Chodzili za
Gregorem krok w krok, jak gdyby on był ich Bogiem, a oni jego sługusami, albo
nie, lepiej, obstawą gangsterską. Właśnie tak, większości z nich bardzo źle z
oczu patrzyło. Gdyby ktoś postawił mnie przed nimi i spytał, czy wyglądają mi
na zdolnych do napaści, bez wahania odpowiedziałabym twierdząco. W oczach
niemal każdego malował się obłęd, niebezpieczna iskierka, pogarda dla
wszystkich i wszystkiego, co nie było po ich stronie.
Jedyną
osobą, jaka zupełnie nie pasowała mi do obrazu Austriaków był Thomas. On nigdy
nie patrzył na mnie z taką pretensją i wzgardą, jak tamta grupka, która
siedziała teraz przy jednym z głównych stołów i obgadywała wszystkich na głos.
Co chwilę śmiali się i chichotali, zupełnie tak, jakby byli sami, mieli w
głębokim poważaniu, że komuś może to przeszkadzać. Liczyli się tylko oni, to
właśnie ci, którzy byli najważniejsi i górowali nad wszystkimi.
–
Za najlepszą drużynę świata! – Gregor nagle podniósł się gwałtownie i wzniósł
toast na cześć swojej gwardii.
Nie
interesowało go, że były tu także inne drużyny i większość z nich czuła się
zapewne urażona. Wręcz przeciwnie, on doskonale o tym wiedział. Specjalnie
wzniósł ten toast, aby pokazać wszystkim swoją wyższość i to, jak bardzo
wszystkimi gardzi. Dla mnie to było niezwykle dziecinne i bez sensu, ale dla
niego było to coś wyjątkowego. Podniósł się na duchu, dowartościował. Czułam,
jak bardzo się tym wszystkim upaja. Swoim samolubstwem, pychą i bezczelnością.
To dawało mu siłę. Czerpał korzyść z tego co innych osłabiało.
Gdy
doszło do mojej świadomości, wzdrygnęłam się. Nagle poczułam się zagrożona.
Bałam się o siebie, o moją rodzinę, o bliskich, o Sandrę, która była jego żoną.
Zupełnie nie rozumiałam wtedy, jak mogła to zrobić. Jak mogła być tak ślepa i
głupia, aby nie zauważyć, że popełniła największy błąd w swoim życiu.
Popatrzyłam
jeszcze raz ostrożnie w jego stronę. Koledzy jego już dawno mu głośno
zawtórowali i pili za swoją cudowność oraz doskonałość. Było to dla mnie czymś
niepojętym. Zwykła pycha i próżniactwo. Miałam do czynienia z nienormalnymi
ludźmi.
Sandra jednak nie widziała w tym niczego złego. Dumna najwyraźniej z tego, iż stała się panią Schlierenzauer, siedziała rozpromieniona obok męża i nie szczędziła mu czułości, mimo że nie byliśmy na bezludnej wyspie. Nie szczędziła mu komplementów i słów o tym, jaki jest doskonały. Gdy się całowali, reszta drużyny pogwizdywała i stawali się jeszcze głośniejsi, niż przedtem. W niektórych momentach byli gorsi od zwierząt.
Austriacy – drużyna, która niegdyś była moją ulubioną zaraz po polskim teamie. Grupa, która imponowała mi swoimi osiągnięciami, wytrwałością, talentem. Ta, w której lubiłam niemal wszystkich poza Schlierenzauerem, na których skoki zawsze patrzyłam z przyjemnością i uznaniem, trzymając kciuki. Ludzie, którzy wcześniej w moich oczach mogli odnaleźć szacunek a także podziw, tak nagle go stracili. Zrobiło mi się przykro, gdy poznałam prawdę. To co było w telewizji, nie oddawało prawdy na ich temat, byli straszni, a ja przekonałam się o tym na własnej skórze. Jak można tak udawać? Tak bardzo okazać się innym niż przed kamerami?
Nie wiedziałam co robię, to był ogromny, przeraźliwy zawód. Oglądałam skoki już od tylu lat i od tak dawna ich podziwiałam. Miałam o nich jakieś własne, jakże inne niż w rzeczywistości wyobrażenie. Zsunęłam się po ścianie i usiadłam zadkiem na zimnej podłodze. Nie myślałam o tym, że wyglądam dziwacznie i tak teraz Austriacy odstawiali jeszcze większy cyrk. Nie wiadomo dlaczego, po policzkach zaczęły ciec mi łzy – a to wszystko przez jakieś moje wymysły!
– Co ty robisz dziewczyno? Chodź do nas! Co się stało? – usłyszałam znajomy głos.
– Sama nie wiem – wzruszyłam ramionami. – Już do was idę – powiedziałam i podniosłam się z podłogi.
To była Magda. Stała teraz przede mną ze zmarszczonymi brwiami i zaskoczoną miną. Jestem pewna, że gdyby nie ona, nie podniosłabym się nigdy z tej podłogi. Na odchodne popatrzyłam jeszcze raz z wielkim żalem i bólem na austriacką drużynę i dałam się poprowadzić Madzi za rączkę niczym mała dziewczynka.
Usiadłyśmy razem przy stoliku, gdzie siedziała część polskiej kadry, a dokładniej Krzysiu, Maciek i Kuba.
– Poznajcie się – powiedziała Magda wesoło. – Wiki, to jest Kuba, Kuba to jest Wiki – zabrzmiała entuzjastycznie, a ja z chłopakiem podałam sobie dłonie, starając się odrzucić na bok natarczywe myśli o Austriakach.
– Cześć, miło cię poznać – powiedział i zaszczycił mnie swoim promiennym uśmiechem.
– Mi ciebie też – starałam się brzmieć równie wesoło, ale chyba coś mi nie wyszło, bo Daria popatrzyła się na mnie krzywo spod byka, posłałam jej tylko przepraszające spojrzenie, a ona wtedy zaczęła nawijać o braciach Kot.
– Kuba jest starszym bratem Maćka, studiują razem na AWF–ie w Krakowie – poinformowała. – Kuba przyjechał na treningi, bo bardzo możliwe, że trener weźmie go na przyszły sezon do kadry A – dodała.
– To gratulacje – powiedziałam z uśmiechem w stronę Kuby, a on tylko schylił głowę w podziękowaniu.
Popatrzyłam ukradkiem na Dominikę i Krzysia. On najwyraźniej był bardzo zadowolony ze spotkania, ale blondynka wcale nie miała takiej wesołej miny. Zaczęłam się obawiać, że jej słowa dotyczące Krzysia były zwykłym kłamstwem. Ona dalej coś do niego czuła, a ja widziałam to wyraźnie. Była przygnębiona. Przez niemal cały ten posiłek – choć ja nic nie jadłam – mało się odzywałam, zajęta obserwacją otoczenia. Krzysiu patrzył się na każdego w identyczny sposób, zawsze zadowolony. Na Krzysia patrzyła się rozżalona Dominika, a na Dominikę co chwilę spoglądał…. Kuba?
Dopiero po dłuższym przesiadywaniu z nimi, zauważyłam, że Kuba, chce bezskutecznie jakoś tę Dominikę rozweselić. Cały czas zagadywał do niej, wypytywał o różne rzeczy, opowiadał o sobie i sam też starał się o niej czegoś dowiedzieć, jednak Dominika aż nad to pokazywała, że ma go dość, co w moim mniemaniu uchodziło za niegrzeczne, gdy już nie wytrzymałam, postanowiłam, pogadać z nią na osobności.
– Dominika, mogę cię poprosić na słowo? – zaczęłam, gdy doszłam do wniosku, że Kuba jak na razie zakończył próby zainteresowania Dominiki swoją osobą. Ta niechętnie wstała i powlokła się za mną na koniec knajpy.
– Co chcesz? – powiedziała oschle i zwiesiła głowę. – Nie mam ochoty na bezsensowne rozmowy – podkreśliła.
– Co się z tobą dzieje? – zaczęłam. – Czemu jesteś taka nie miła dla Kuby – mówiłam z wyrzutem. – On tak się stara jakoś do ciebie zagadać, a ty go olewasz – powiedziałam z pretensją.
– Kłamałam – wyszeptała.
– Jak to kłamałaś? – Moje źrenice się rozszerzy. – Niby w czym?
– Dalej kocham Krzysia, mimo że ma dziecko z inną kobietą – powiedziała niemal bezgłośnie, a ja poczułam, jak grunt zapada mi się pod nogami.
– No ty sobie chyba żartujesz? – zapytałam z nadzieją.
Sandra jednak nie widziała w tym niczego złego. Dumna najwyraźniej z tego, iż stała się panią Schlierenzauer, siedziała rozpromieniona obok męża i nie szczędziła mu czułości, mimo że nie byliśmy na bezludnej wyspie. Nie szczędziła mu komplementów i słów o tym, jaki jest doskonały. Gdy się całowali, reszta drużyny pogwizdywała i stawali się jeszcze głośniejsi, niż przedtem. W niektórych momentach byli gorsi od zwierząt.
Austriacy – drużyna, która niegdyś była moją ulubioną zaraz po polskim teamie. Grupa, która imponowała mi swoimi osiągnięciami, wytrwałością, talentem. Ta, w której lubiłam niemal wszystkich poza Schlierenzauerem, na których skoki zawsze patrzyłam z przyjemnością i uznaniem, trzymając kciuki. Ludzie, którzy wcześniej w moich oczach mogli odnaleźć szacunek a także podziw, tak nagle go stracili. Zrobiło mi się przykro, gdy poznałam prawdę. To co było w telewizji, nie oddawało prawdy na ich temat, byli straszni, a ja przekonałam się o tym na własnej skórze. Jak można tak udawać? Tak bardzo okazać się innym niż przed kamerami?
Nie wiedziałam co robię, to był ogromny, przeraźliwy zawód. Oglądałam skoki już od tylu lat i od tak dawna ich podziwiałam. Miałam o nich jakieś własne, jakże inne niż w rzeczywistości wyobrażenie. Zsunęłam się po ścianie i usiadłam zadkiem na zimnej podłodze. Nie myślałam o tym, że wyglądam dziwacznie i tak teraz Austriacy odstawiali jeszcze większy cyrk. Nie wiadomo dlaczego, po policzkach zaczęły ciec mi łzy – a to wszystko przez jakieś moje wymysły!
– Co ty robisz dziewczyno? Chodź do nas! Co się stało? – usłyszałam znajomy głos.
– Sama nie wiem – wzruszyłam ramionami. – Już do was idę – powiedziałam i podniosłam się z podłogi.
To była Magda. Stała teraz przede mną ze zmarszczonymi brwiami i zaskoczoną miną. Jestem pewna, że gdyby nie ona, nie podniosłabym się nigdy z tej podłogi. Na odchodne popatrzyłam jeszcze raz z wielkim żalem i bólem na austriacką drużynę i dałam się poprowadzić Madzi za rączkę niczym mała dziewczynka.
Usiadłyśmy razem przy stoliku, gdzie siedziała część polskiej kadry, a dokładniej Krzysiu, Maciek i Kuba.
– Poznajcie się – powiedziała Magda wesoło. – Wiki, to jest Kuba, Kuba to jest Wiki – zabrzmiała entuzjastycznie, a ja z chłopakiem podałam sobie dłonie, starając się odrzucić na bok natarczywe myśli o Austriakach.
– Cześć, miło cię poznać – powiedział i zaszczycił mnie swoim promiennym uśmiechem.
– Mi ciebie też – starałam się brzmieć równie wesoło, ale chyba coś mi nie wyszło, bo Daria popatrzyła się na mnie krzywo spod byka, posłałam jej tylko przepraszające spojrzenie, a ona wtedy zaczęła nawijać o braciach Kot.
– Kuba jest starszym bratem Maćka, studiują razem na AWF–ie w Krakowie – poinformowała. – Kuba przyjechał na treningi, bo bardzo możliwe, że trener weźmie go na przyszły sezon do kadry A – dodała.
– To gratulacje – powiedziałam z uśmiechem w stronę Kuby, a on tylko schylił głowę w podziękowaniu.
Popatrzyłam ukradkiem na Dominikę i Krzysia. On najwyraźniej był bardzo zadowolony ze spotkania, ale blondynka wcale nie miała takiej wesołej miny. Zaczęłam się obawiać, że jej słowa dotyczące Krzysia były zwykłym kłamstwem. Ona dalej coś do niego czuła, a ja widziałam to wyraźnie. Była przygnębiona. Przez niemal cały ten posiłek – choć ja nic nie jadłam – mało się odzywałam, zajęta obserwacją otoczenia. Krzysiu patrzył się na każdego w identyczny sposób, zawsze zadowolony. Na Krzysia patrzyła się rozżalona Dominika, a na Dominikę co chwilę spoglądał…. Kuba?
Dopiero po dłuższym przesiadywaniu z nimi, zauważyłam, że Kuba, chce bezskutecznie jakoś tę Dominikę rozweselić. Cały czas zagadywał do niej, wypytywał o różne rzeczy, opowiadał o sobie i sam też starał się o niej czegoś dowiedzieć, jednak Dominika aż nad to pokazywała, że ma go dość, co w moim mniemaniu uchodziło za niegrzeczne, gdy już nie wytrzymałam, postanowiłam, pogadać z nią na osobności.
– Dominika, mogę cię poprosić na słowo? – zaczęłam, gdy doszłam do wniosku, że Kuba jak na razie zakończył próby zainteresowania Dominiki swoją osobą. Ta niechętnie wstała i powlokła się za mną na koniec knajpy.
– Co chcesz? – powiedziała oschle i zwiesiła głowę. – Nie mam ochoty na bezsensowne rozmowy – podkreśliła.
– Co się z tobą dzieje? – zaczęłam. – Czemu jesteś taka nie miła dla Kuby – mówiłam z wyrzutem. – On tak się stara jakoś do ciebie zagadać, a ty go olewasz – powiedziałam z pretensją.
– Kłamałam – wyszeptała.
– Jak to kłamałaś? – Moje źrenice się rozszerzy. – Niby w czym?
– Dalej kocham Krzysia, mimo że ma dziecko z inną kobietą – powiedziała niemal bezgłośnie, a ja poczułam, jak grunt zapada mi się pod nogami.
– No ty sobie chyba żartujesz? – zapytałam z nadzieją.
Pomachała
przecząco głową.
– Matko święta! Ale wiesz dobrze, że nie możesz z nim być – skarciłam. – Czemu nie dałaś sobie z nim spokoju?
– Bo nie potrafię – powiedziała rozpaczliwie. – On jest taki inny, niż ci wszyscy, z którymi miałam do czynienia – rozmarzyła się,
– W takim razie, ty znasz jeszcze bardzo mało facetów – powiedziałam zjadliwie, chcąc ją jakoś zgasić, aby się nie napalała za bardzo na Miętusa, choć czułam, że i tak się spóźniłam. – I jak ty to sobie wyobrażasz? – kontynuowałam. – Uwiedziesz Krzysia i on zostawi swoją narzeczoną? – popatrzyłam na nią uważnie.
– Było by świetnie! – ożywiła się. – Myślisz, że by mi się udało, jak bym spróbowała? – popatrzyła na mnie z nieudawaną nadzieją, a we mnie wręcz się gotowało i miała ochotę mocno nią rzucić o ścianę, o którą się teraz opierałam, aby przypadkiem z szoku nie upaść boleśnie na ziemię.
– Czyś ty oszalała?! – zapytałam histerycznie. – On się spodziewa dziecka, nie rozumiesz? Chcesz rozbić szczęśliwie zapowiadającą się rodzinę? Chcesz, aby dziecko nie miało ojca.
– Krzysiu na pewno nie zapomniałby o swoim dziecku, na pewno by się nim zajmował na zmianę z Kaśką.
– Na zmianę zajmować się dzieckiem? – załamałam się. – Dziecko potrzebuje matki i ojca jednocześnie, a nie na zmianę – pouczałam. – Oni muszą być razem ze względu na dziecko, nawet jeśli przestali by się kochać. Dziecko musi czuć, że jego mamusia i tatuś są razem, tylko wtedy nie pozostawia to żadnych urazów na jego psychice. – Czułam się jak psycholog i bynajmniej mi to nie wadziło.
– Ale ja go kocham – powiedziała ze smutkiem.
– A mnie to nie obchodzi! – powiedziałam ostro. – Ja nie pozwolę, abyś to ty była powodem rozbicia tej rodziny, abyś to ty zabrała dziecku ojca – powiedziałam hardo.
– A mnie nie obchodzi ten bachor! – warknęła.
– Jesteś egoistką – powiedziałam ze złością. – Zrozum, że teraz, gdy to dziecko już jest w drodze, wszystko przepadło. Nie rusza się dzieciatych facetów i nie rozbija się rodziny! – powiedziałam po raz ostatni.
– To co ja mam teraz zrobić? – wyraźnie się podłamała.
– Widzisz tego przystojnego skoczka, który siedzi obok Maćka? – uśmiechnęłam się i wskazałam na niego palcem.
– Tam siedzi Kuba i co w związku z tym? – nie rozumiała.
– Zamiast knuć intrygi, jak uwieść Miętusa i pozbawić dziecko rodzica, a Kaśkę narzeczonego, radziłabym ci przenieść swoje zakochanie na innego osobnika.
– Na Kubę? – zdziwiła się. – Mówisz serio?
– A czemu nie – ożywiłam się. – Jest dużo przystojniejszy od Krzysia, a co najważniejsze nie spodziewa się dziecka – argumentowałam.
– Skoro uważasz, że jest lepszy od Miętusa, to czemu sama go nie wyrwiesz?
– Yyy… bo… bo… on jest tobą zainteresowany!
– Ta jasne! – blondynka zaśmiała się.
– Nie zauważyłaś, jak cały czas stara się do ciebie zagadać, jak chce ci zaimponować i jak się dopytuje o wiele rzeczy z tobą związanych? – zdziwiłam się. – Kuba chce cię poznać, gwarantuję ci to – powiedziałam z ręką na sercu.
– A ty go nie chcesz? – popatrzyła na mnie z grymasem.
Szybko starałam się wymyślić jakąś dobrą wymówkę, przecież jeśli powiem, że według mnie wcale nie jest taki interesujący, jak go przedstawiam, to Dominika go nie zechce, a chciałam odwrócić jej uwagę od Krzysia. Może gdyby ta Kaśka nie była w ciąży, to nie miałabym nic przeciwko jej planom dotyczącym uwiedzenia, ale skoro oni spodziewali się dziecka, to nie mogłam pozwolić na to, aby wychowywało się ono w niekompletnej rodzinie.
– Z niego jest takie ciacho, mówię ci! – zachęcałam. – Postanawiam w tym momencie poświęcić się i oddam tego przystojniaka tobie – przyrzekłam. – Ale mówkę ci Dominika, niezły towar! Bierz go, zanim ci ucieknie!
– Na serio tak uważasz? – kąciki ust dziewczyny powoli unosiły się ku górze, więc uznałam, że jest coraz bardziej przekonana do Kuby. Nie chcąc stracić tego, co już osiągnęłam, mówiłam dalej z ochotą.
– No – popatrzyłam w kierunku Kuby, rozmarzonym spojrzeniem. Na szczęście on w tym momencie się na nas nie spojrzał, za co gorączkowo dziękowałam mu w duchu. – Mówię ci kuzynka, gdyby był mną choć w jednej trzeciej tak zainteresowany jak tobą, to hmm… brałabym! – zapewniłam i dla większej wiarygodności oblizałam usta.
– No to ja go wezmę! – powiedziała wreszcie zdecydowana i z wyraźną satysfakcją wypisaną na twarzy, aż klasnęła w ręce po podjęciu tak ważnej decyzji w jej życiu, a mi się zachciało śmiać.
Tak nagle zmieniła zdanie i pognała w jego kierunku z taką ochotą i żywotnością, że aż mnie zatkało. To była właśnie cała nasza Dominika – szalona, nieprzewidywalna, niecierpliwa i z niesamowitą zdolnością do nagłej zmiany nastroju. Łatwo było wpłynąć na jej decyzję, bo dziecko choć było uprzejme, miłe i kochane dla niemal każdego, to bez problemu można było poprowadzić ją za rączkę.
– No i o to chodzi! – pochwaliłam. – Tak trzymaj, a nie się mi będziesz oglądała za dzieciatymi – dodałam, po czym puściłam jej oczko, gdy z nowym nastrojem i zapałem, zajęła miejsce obok Kuby i zaczęła z niezwykłą werwą a także zaangażowaniem opowiadać mu o sobie. Coś niesamowitego!
Usiadłam z powrotem na swoim miejscu bardzo zadowolona, pełna satysfakcji i wiedząc już, że Dominika na dobre zajęta jest Kubą, zaczęłam się pytać Miętusa, jak tam się ma jego żona. Kiedy skończyłam z nim konwersować, zauważyłam, że Daria z Maćkiem dziwnie się zachowują. Dziewczyna cały czas nerwowo zaglądała na swój wyświetlacz w telefonie i jakby na coś czekała. Maciek zaglądał jej cierpliwie przez ramię, jednak dziewczyna się nie dała i nie pozwoliła skoczkowi, zobaczyć tego co znajdowało się na ekranie.
– Coś się stało Daria? – popatrzyłam na nią nerwowo. – Dziwnie się zachowujesz – zauważyłam.
– Nie, nic – zbyła mnie, poczym zwróciła się gniewnie do Maćka. – Mówiłam już, żebyś mnie zostawił?! – krzyknęła, a po tych słowach, niemal natychmiast wstała i udała się do wyjścia.
– Co się stało Maciek? – spytałam zaskoczona. – Czemu ona wyszła?
– Od pewnego czasu dzieje się z nią coś bardzo złego, cały czas ktoś pisze do niej smsy, a ja nie mogę się dowiedzieć o co chodzi – wkurzył się. – Słuchaj Wiki, czy ona kogoś ma? – wypalił.
– Ależ nie – zaprzeczyłam gorączkowo. – Na pewno nie ma chłopaka – zapewniłam.
– Więc dlaczego Daria się tak zachowuje? – załamał się. – Zupełnie nic nie rozumiem.
– Masz rację, to bardzo dziwne – zgodziłam się z nim i wstałam od stołu. – Pójdę jej poszukać i z nią pogadam, może coś mi zdradzi – powiedziałam na pocieszenie do Maćka i wyszłam z lokalu.
– Za dziesięć minut wszyscy idziemy na siłownie! – krzyknął za mną. – Wiesz gdzie to jest?!
– Tak, wiem – odkrzyknęłam i jak najszybciej wyszłam.
– Matko święta! Ale wiesz dobrze, że nie możesz z nim być – skarciłam. – Czemu nie dałaś sobie z nim spokoju?
– Bo nie potrafię – powiedziała rozpaczliwie. – On jest taki inny, niż ci wszyscy, z którymi miałam do czynienia – rozmarzyła się,
– W takim razie, ty znasz jeszcze bardzo mało facetów – powiedziałam zjadliwie, chcąc ją jakoś zgasić, aby się nie napalała za bardzo na Miętusa, choć czułam, że i tak się spóźniłam. – I jak ty to sobie wyobrażasz? – kontynuowałam. – Uwiedziesz Krzysia i on zostawi swoją narzeczoną? – popatrzyłam na nią uważnie.
– Było by świetnie! – ożywiła się. – Myślisz, że by mi się udało, jak bym spróbowała? – popatrzyła na mnie z nieudawaną nadzieją, a we mnie wręcz się gotowało i miała ochotę mocno nią rzucić o ścianę, o którą się teraz opierałam, aby przypadkiem z szoku nie upaść boleśnie na ziemię.
– Czyś ty oszalała?! – zapytałam histerycznie. – On się spodziewa dziecka, nie rozumiesz? Chcesz rozbić szczęśliwie zapowiadającą się rodzinę? Chcesz, aby dziecko nie miało ojca.
– Krzysiu na pewno nie zapomniałby o swoim dziecku, na pewno by się nim zajmował na zmianę z Kaśką.
– Na zmianę zajmować się dzieckiem? – załamałam się. – Dziecko potrzebuje matki i ojca jednocześnie, a nie na zmianę – pouczałam. – Oni muszą być razem ze względu na dziecko, nawet jeśli przestali by się kochać. Dziecko musi czuć, że jego mamusia i tatuś są razem, tylko wtedy nie pozostawia to żadnych urazów na jego psychice. – Czułam się jak psycholog i bynajmniej mi to nie wadziło.
– Ale ja go kocham – powiedziała ze smutkiem.
– A mnie to nie obchodzi! – powiedziałam ostro. – Ja nie pozwolę, abyś to ty była powodem rozbicia tej rodziny, abyś to ty zabrała dziecku ojca – powiedziałam hardo.
– A mnie nie obchodzi ten bachor! – warknęła.
– Jesteś egoistką – powiedziałam ze złością. – Zrozum, że teraz, gdy to dziecko już jest w drodze, wszystko przepadło. Nie rusza się dzieciatych facetów i nie rozbija się rodziny! – powiedziałam po raz ostatni.
– To co ja mam teraz zrobić? – wyraźnie się podłamała.
– Widzisz tego przystojnego skoczka, który siedzi obok Maćka? – uśmiechnęłam się i wskazałam na niego palcem.
– Tam siedzi Kuba i co w związku z tym? – nie rozumiała.
– Zamiast knuć intrygi, jak uwieść Miętusa i pozbawić dziecko rodzica, a Kaśkę narzeczonego, radziłabym ci przenieść swoje zakochanie na innego osobnika.
– Na Kubę? – zdziwiła się. – Mówisz serio?
– A czemu nie – ożywiłam się. – Jest dużo przystojniejszy od Krzysia, a co najważniejsze nie spodziewa się dziecka – argumentowałam.
– Skoro uważasz, że jest lepszy od Miętusa, to czemu sama go nie wyrwiesz?
– Yyy… bo… bo… on jest tobą zainteresowany!
– Ta jasne! – blondynka zaśmiała się.
– Nie zauważyłaś, jak cały czas stara się do ciebie zagadać, jak chce ci zaimponować i jak się dopytuje o wiele rzeczy z tobą związanych? – zdziwiłam się. – Kuba chce cię poznać, gwarantuję ci to – powiedziałam z ręką na sercu.
– A ty go nie chcesz? – popatrzyła na mnie z grymasem.
Szybko starałam się wymyślić jakąś dobrą wymówkę, przecież jeśli powiem, że według mnie wcale nie jest taki interesujący, jak go przedstawiam, to Dominika go nie zechce, a chciałam odwrócić jej uwagę od Krzysia. Może gdyby ta Kaśka nie była w ciąży, to nie miałabym nic przeciwko jej planom dotyczącym uwiedzenia, ale skoro oni spodziewali się dziecka, to nie mogłam pozwolić na to, aby wychowywało się ono w niekompletnej rodzinie.
– Z niego jest takie ciacho, mówię ci! – zachęcałam. – Postanawiam w tym momencie poświęcić się i oddam tego przystojniaka tobie – przyrzekłam. – Ale mówkę ci Dominika, niezły towar! Bierz go, zanim ci ucieknie!
– Na serio tak uważasz? – kąciki ust dziewczyny powoli unosiły się ku górze, więc uznałam, że jest coraz bardziej przekonana do Kuby. Nie chcąc stracić tego, co już osiągnęłam, mówiłam dalej z ochotą.
– No – popatrzyłam w kierunku Kuby, rozmarzonym spojrzeniem. Na szczęście on w tym momencie się na nas nie spojrzał, za co gorączkowo dziękowałam mu w duchu. – Mówię ci kuzynka, gdyby był mną choć w jednej trzeciej tak zainteresowany jak tobą, to hmm… brałabym! – zapewniłam i dla większej wiarygodności oblizałam usta.
– No to ja go wezmę! – powiedziała wreszcie zdecydowana i z wyraźną satysfakcją wypisaną na twarzy, aż klasnęła w ręce po podjęciu tak ważnej decyzji w jej życiu, a mi się zachciało śmiać.
Tak nagle zmieniła zdanie i pognała w jego kierunku z taką ochotą i żywotnością, że aż mnie zatkało. To była właśnie cała nasza Dominika – szalona, nieprzewidywalna, niecierpliwa i z niesamowitą zdolnością do nagłej zmiany nastroju. Łatwo było wpłynąć na jej decyzję, bo dziecko choć było uprzejme, miłe i kochane dla niemal każdego, to bez problemu można było poprowadzić ją za rączkę.
– No i o to chodzi! – pochwaliłam. – Tak trzymaj, a nie się mi będziesz oglądała za dzieciatymi – dodałam, po czym puściłam jej oczko, gdy z nowym nastrojem i zapałem, zajęła miejsce obok Kuby i zaczęła z niezwykłą werwą a także zaangażowaniem opowiadać mu o sobie. Coś niesamowitego!
Usiadłam z powrotem na swoim miejscu bardzo zadowolona, pełna satysfakcji i wiedząc już, że Dominika na dobre zajęta jest Kubą, zaczęłam się pytać Miętusa, jak tam się ma jego żona. Kiedy skończyłam z nim konwersować, zauważyłam, że Daria z Maćkiem dziwnie się zachowują. Dziewczyna cały czas nerwowo zaglądała na swój wyświetlacz w telefonie i jakby na coś czekała. Maciek zaglądał jej cierpliwie przez ramię, jednak dziewczyna się nie dała i nie pozwoliła skoczkowi, zobaczyć tego co znajdowało się na ekranie.
– Coś się stało Daria? – popatrzyłam na nią nerwowo. – Dziwnie się zachowujesz – zauważyłam.
– Nie, nic – zbyła mnie, poczym zwróciła się gniewnie do Maćka. – Mówiłam już, żebyś mnie zostawił?! – krzyknęła, a po tych słowach, niemal natychmiast wstała i udała się do wyjścia.
– Co się stało Maciek? – spytałam zaskoczona. – Czemu ona wyszła?
– Od pewnego czasu dzieje się z nią coś bardzo złego, cały czas ktoś pisze do niej smsy, a ja nie mogę się dowiedzieć o co chodzi – wkurzył się. – Słuchaj Wiki, czy ona kogoś ma? – wypalił.
– Ależ nie – zaprzeczyłam gorączkowo. – Na pewno nie ma chłopaka – zapewniłam.
– Więc dlaczego Daria się tak zachowuje? – załamał się. – Zupełnie nic nie rozumiem.
– Masz rację, to bardzo dziwne – zgodziłam się z nim i wstałam od stołu. – Pójdę jej poszukać i z nią pogadam, może coś mi zdradzi – powiedziałam na pocieszenie do Maćka i wyszłam z lokalu.
– Za dziesięć minut wszyscy idziemy na siłownie! – krzyknął za mną. – Wiesz gdzie to jest?!
– Tak, wiem – odkrzyknęłam i jak najszybciej wyszłam.
***
Mimo
że wyszłam zaraz po Darii, nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Nie było jej nigdzie
w zasięgu mojego wzroku, martwiłam się o nią. Przyspieszyłam kroku i ruszyłam
przed siebie, nieprzerwanie rozglądając się także na boki. W pobliżu nie było
żywej duszy, ale ja obiecałam sonie, że ją odnajdę. Daria zachowywała się już dziwnie
dzień przed wyjazdem do Zakopanego, podejrzewałam, że musi chodzić o to samo.Postanowiłam udać się pod skocznię na Wielką Krokiew i właśnie tam jej poszukać, moje przeczucia okazały się słuszne, bo siedziała tam na widowni i głośno szlochała, zmartwiona i przestraszona podbiegłam do niej i zaczęłam wypytywać.
– Daria co się stało?! – usiadłam obok niej i nakazałam, aby na mnie spojrzała. – Już wczoraj zachowywałaś się dziwnie – przypomniałam jej.
– Cała moja reputacja, poszła się w tym momencie je… nieważne – podparła głowę na rękach.
– Co? – zmarszczyłam brwi. – Możesz dokładniej, bo cię nie rozumiem? – spytałam grzecznie.
– Zawsze miałaś mnie za dziewczynę twardo stąpającą po ziemi, która się niczym nie przejmuje, prawda? – spytała i spojrzała na mnie, a ja tylko pomachałam jej głową na potwierdzenie. – No właśnie, w tym momencie zobaczyłaś jak płaczę i wszystko legło w gruzach.
– Boże, Daria czy to ważne?! – zdenerwowałam się. – Dalej cię będę uważała za silną i niezależną, każdy czasem płacze – starałam się ją pocieszyć jakoś, ale chyba mi to nie wychodziło, bo tylko spojrzała na mnie z politowaniem. – Powiesz o co chodzi?
– Nie wiem czy mogę – zaczęła szeptać, co tylko wzmocniło moje obawy, iż coś musi być nie tak. – Otóż widzisz… ja nie mogę się nawet spotykać już z Maćkiem.
– Ale dlaczego? – nie rozumiałam. – Wydawało mi się, że się bardzo lubicie – powiedziałam.
– Daria oderwała ode mnie swoje spojrzenie i zaczęła się gapić bez celu w dal, przygryzła dolną wargę i chyba zastanawiała się, czy może mi powiedzieć swój sekret. Wreszcie się zdecydowała, wzięła głęboki oddech i zaczęła, na co ja czekałam ze zniecierpliwieniem.
– Pamiętasz Patryka? – zapytała słabo. – Mojego byłego chłopaka? Tego co był taki zazdrosny, dlatego się z nim rozstałam.
– Pamiętam – odparłam niepewnie po dłuższym zastanowieniu. – Ale co to ma do rzeczy? – spojrzałam na nią zaciekawiona.
– On dalej mnie kocha Wiki – powiedziała ze łzami w oczach. – Rozumiesz?
– Nawet jeśli cię kocha, to przecież nie musisz się z nim spotykać. Nic ci nie będzie groziło, dopóki nie zgodzisz się na spotkanie – pocieszałam. – On cię nie da rady skrzywdzić, a co boisz się?
– Tak, boję się – potwierdziła. – Ten chorobliwy zazdrośnik jest nieobliczalny – powiedziała drżącym głosem. – A najgorsze jest to, że on może mnie skrzywdzić, kiedy tylko będzie miał na to ochotę – powiedziała niemal niedosłyszalnie.
– Ale jak to?! – przeraziłam się. – Przecież to niemożliwe?
Dziewczyna drżąc na całym ciele, odwróciła się w prawo i sięgnęła po swoją torebkę, a potem wyciągnęła z niej swoją komórkę i zaczęła wertować smsy, jakie dostawała od różnych ludzi, kiedy znalazła już ten odpowiedni, wcisnęła mi telefon do ręki i kazała przeczytać, ale bardzo cicho, żeby przypadkiem nikt nie usłyszał. Wiadomość jaką tam znalazłam, wprowadziła mnie w stan osłupienia.
„Witaj kochanie, pamiętasz mnie? To ja Patryk. Bardzo mi się nie podoba, że zaczęłaś spotykać się z Maćkiem Kotem. Jeśli Ci na nim zależy, to radziłbym zerwać z Maćkiem wszelkie kontakty. Nie próbuj, żadnych sztuczek ani tym bardziej nie ignoruj mnie. Znam każdy Twój ruch, wiem o wszystkim. Jeśli się dowiem, że między wami jest coś więcej, to przysięgam, że tego pożałujesz!”
– Tego jest więcej – powiedziała cicho. – Sama rozumiesz, że nie mogę ryzykować, jeśli on się dowie… nie chcę, aby stało się coś mi, albo Maćkowi, to za bardzo niebezpieczne – mówiła.
– Ale niby skąd on wie o tym co się dzieje między tobą a Kotem?! – uniosłam się. – To jest nienormalne.
– Nie wiem – wzruszyła ramionami. – Najwidoczniej ma tu jakiegoś sojusznika, który o wszystkim go informuję. Podejrzewam, że to może być każdy, kto zna mnie i Maćka bardzo dobrze.
– Czyli że… –zrobiłam wielkie oczy, a słowa, jakie miałam wypowiedzieć, nie chciały mi przejść przez gardło.
– Tak – potwierdziła. – To może być każdy ze skoczków narciarskich, znajduje się wśród nich donosiciel Patryka.
Zrobiło mi się słabo w jednej chwili. Przed oczami widziałam ciemne plamy i miałam trudności ze złapaniem oddechu, byłam w szoku. Nie miałam pojęcia, co to może być za skoczek. Postanowiłam sobie, że muszę się jakoś opanować, aby tu nie zemdleć, co było bardzo trudne, ale wreszcie dałam radę.
– Myślisz, że to jakiś Austriak? Może Gregor? – podsunęłam, miałam zwyczaj zwalania wszystkiego co złe na Schlierenzauera, zresztą miałam ku temu podstawy, on na pewno nie był normalny. – Albo jeśli nie on, to którykolwiek z Austriaków? Dziś zachowywali się strasznie – przypomniałam. – Uważają się za najlepszych na świecie i źle im z oczu patrzy – kontynuowałam. – Widać, że żerują na nieszczęściu innych ludzi – stwierdziłam z nieukrywanym smutkiem i żalem. Znów przypomniałam sobie, że był to mój ulubiony team.
– Nie mam zielonego pojęcia, nie mamy nawet żadnej wskazówki – powiedziała Daria z nieukrywaną irytacją. – Cholera, jak ja nienawidzę, gdy ktoś ze mnie robi idiotkę! – krzyknęła.
– Czy gdy byłaś z Patrykiem, to chwalił ci się on, że zna jakiegoś skoczka narciarskiego? – postanowiłam się nie poddawać. – Cokolwiek napomknął o jakimś sportowcu?
– Nie – powiedziała oschle. – On nigdy nie rozmawiał ze mną o żadnych mężczyznach. Chorobliwy zazdrośnik! Co ja mam teraz robić? – spojrzała mi w oczy i najwyraźniej szukała jakiegoś pocieszenia.
– Zgłoś na policję te groźby – powiedziałam lekko. – Nie zapominaj, że to jest karalne.
Daria spojrzała na mnie wpierw jak na przybysza z innej planety, a później z nieukrywaną złością i rozczarowaniem, że nie mam żadnego innego pomysłu, na rozwiązanie tak trudnej, niebezpiecznej sprawy.
– To jest psychopata, jeśli zawiadomię policję, to on mnie prędzej zabije, niż go policja złapie. Poza tym, jeśli zrobimy nagle taki szum wokoło tego, to każdy się o tym dowie, a co za tym idzie także wspólnik Patryka. On na bank musi być kimś ze skoczków, którzy tutaj aktualnie przebywają.
– Wybacz mi taki pomysł, ale ja już jednego psychopatę mam na co dzień w domu, pod jednym dachem i całkowicie mi to wystarczy – burknęłam. – Z każdym dniem coraz bardziej się obawiam tego nieobliczalnego człowieka.
– Wyobraź sobie, że ja Patryka też – zadrwiła i gwałtownie podniosła się z ławki. – Nie mów ani słowa Maćkowi – powiedziała ostro.
– Jak to? – oburzyłam się.
– Będzie się tylko o mnie martwił, a to na pewno nam w niczym nie pomoże, jemu wręcz zaszkodzi. Poza tym nie potrafi kłamać i sojusznik Patryka od razu da cynk temu psychopacie, że coś jest nie tak – wytłumaczyła.
– W takim razie co mamy począć? Jakieś pomysły?
– Nic nie możemy zrobić – jej ton był bardzo, ale to bardzo przygnębiający. – Musimy czekać na jego kolejny ruch, albo spróbujemy wyszukać sojusznika i go unieszkodliwić.
– Ale kto to może być? – spytałam.
– Podejrzewam, że musi go informować ktoś, kogo nie było na dzisiejszym posiłku, bo w czasie jego trwania dostałam najwięcej smsów z groźbami – zaczęła analizować. – Kogo nie było w knajpie, a być powinien? – spojrzała na mnie pytająco.
– Jedynymi osobami jakich nie było są Richard Freitag i… –głos mi się załamał, kiedy zorientowałam się, że jego także nie było przez cały czas trwania posiłku.
– I kto? – niecierpliwiła się Daria. – Powiedź wreszcie! – krzyknęła.
– Ale to nie może być on – szepnęłam. – To nie może być prawda – głos mi drżał z każdą chwilą coraz bardziej, a w gardle rosła wielka gula, która stopniowo odcinała dopływ tlenu.
– Na osiemdziesiąt procent jest to ktoś, kogo nie było w knajpie, najwygodniej byłoby go wtedy informować, Patryka znaczy – mówiła cały czas Daria. – Bo nie widziałam, aby ktoś w pomieszczeniu pisał smsy albo rozmawiał przez telefon – kontynuowała.
– Ale to na pewno nie może być on! – zdenerwowałam się i zaczęłam nerwowo chodzić bez celu. – Nie wmówisz mi, że on jest taką samą świnią, jak cała reszta tych Austriaków! – krzyczałam. – Nie wmówisz mi, że jemu zależałoby na zatruwaniu komuś życia, tak samo jak Patrykowi czy Gregorowi – wściekłość wzbierała we mnie coraz bardziej.
– Ale ja ci niczego nie wmawiam – broniła się. – Ja tylko staram się znaleźć osobę najbardziej prawdopodobną. Powiesz mi kogo nie było?
– Poza Richardem nie było jeszcze Thomasa Morgensterna – powiedziałam, a głos załamał mi się w pół zdania. Czułam, jak powieki zaczynają mnie piec, a już po chwili po moich policzkach spływały świeże łzy.
– Wiki nie płacz, błagam – wiedziałam, że Daria żałuje tego, że doprowadziła mnie do tego stanu. – To tylko moje przypuszczenia, nie muszą być trafne – stwierdziła i przytuliła mnie.
– Ależ bardzo dobrze myślisz – przyznałam. – Skoro mówisz, że najwięcej smsów dostawałaś w czasie posiłku, to może znaczyć, iż sojusznik Patryka miał wtedy idealną okazję, do zawiadomienia go co i jak. Wszyscy byli w knajpie, więc nie musiał się obawiać, że ktoś go przyłapie. Może nawet z nim rozmawiał – powiedziałam załamana.
– Ale to nic pewnego – pocieszała mnie w dalszym ciągu. – Poza tym… mówiłaś, że nie było jeszcze Freitaga, a więc nie wszystkie podejrzenia schodzą od razu na Morgiego, nie załamuj się.
– Masz rację, może trochę przesadziłam – zaśmiałam się nerwowo i zaczęłam wycierać oczy chusteczką higieniczną.
Zaraz potem udałyśmy się w stronę siłowni, gdzie skoczkowie rozpoczęli już swój trening.
– Czemu, aż tak bardzo się przejęłaś tym Morgim? – zapytała.
– Po prostu głęboko wierzę, że różni się od swoich nienormalnych, nienawidzących mnie kolegów.
– Austriacy
już tak mają, że kochają tylko siebie – powiedziała Daria.
_________________________________________________
Stwierdzam po napisaniu dzisiejszego rozdziału, iż zaczął mi się robić jakiś kryminał - w dodatku kiepski :( Mamy psychopatę Gregora i jego zadufanych w sobie, nie znoszących mojej osoby kumpli z drużyny, mamy chorobliwie zazdrosnego Patryka, na domiar złego, któryś ze skoczków na nas donosi i głównym podejrzanym według Darii jest albo Richard, albo Thomas. Wszyscy zachowują się dziwacznie i ukrywają przed sobą jakieś tajemnice. Nikomu nie można ufać. Czy tak to miało wyglądać? Powiem wam szczerze, że tak i uważam, iż wyszło nie najgorzej :D
Czy sojusznikiem Patryka jest faktycznie Thomas albo Richard? Czy dziewczyny szybko znajdą zdrajcę i czy w ogóle go odkryją? Co takiego wymyśli Patryk? Jaki będzie następny jego krok? Dlaczego Richard tak nagle zerwał kontakt z Wiki i Magdą? Co takiego mówił Gregor swoim przyjaciołom, że nienawidzą Wiki? A może w ogóle nic im nie mówił i chodzi im o coś zupełnie innego?
Pozostawiam was z tymi pytaniami i do napisania! :D
No dobra po pierwsze. xD Zapewne spodziewałaś się, że o tym wspomnę. Dlaczego tu nie ma Ville.?!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście niezły kryminałek i wychodzi. xD
Mamy psychopatę Gregora, Tomasza i Patryka, a także wierne pionki Schlierenzauera.
Weny.!
PS. Wiesz, że będę ci dupę truć, póki mi Ville znowu nie wkręcisz.? ;>
Dobrze o tym wiem, a Ville będzie po mojej stronie barykady, kiedy zajdzie taka potrzeba :P Nie bój, się nie zapomnę o nim :D Za bardzo go lubię ^^
UsuńMiałam nadzieję, że Ville będzie po waszej stronie xD Bo jak nie to bym cię zabiła ;>
UsuńNo oczywiście, że po naszej. Ville miałby być po stronie Gregora?! musiałabym się mocno w głowę uderzyć >.< Także mnie nie zabijesz :D Ale nie postąpię z Gregorem jakoś okrutnie, bo to też w końcu tylko człowiek jest, co z tego, że ma problemy? Jemu wręcz trzeba pomóc XD Aby był bezpieczny dla otoczenia i przypadkiem mi Wiki nie zabił ^^
UsuńCieszę się, że jeszcze na tyle nie zwariowałaś przy tym psychopacie xD Zgadzam się, że jemu trzeba pomóc zarówno w moim jak i twoim opowiadaniu. ;D
UsuńDlatego ja mu pomogę wyjść z tego czegoś (jeszcze nie mogę powiedzieć, bo byś zgadła dalszy ciąg ^^) i kto wie? Może pod koniec będzie normalny? Jeszcze się nad tym zastanawiam i nie podjęłam ostatecznej decyzji XD
UsuńMoże i kryminał, ale na pewno nie kiepski. A możesz mi wierzyć, bo kryminałów to ja koło dwustu w moim życiu przeczytałam.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się sposób w jaki prowadzisz akcję.
I choć liczyłam na spotkanie Wiki z Thomasem, to nie jestem ani trochę rozczarowana.
Pozdrawiam
Ja też mam ich za sobą parę. Może nie tyle dwieście, co dwadzieścia, ale coś tam czytałam ^^ Nie chciałam, aby moje opowiadanie było kolejnym, łatwym do przywidzenia romansidłem, gdzie wiadomo co i jak, choć muszę przyznać, iż znajdują się tu postacie, które nie będę mieszała w żaden kryminał, służą rozbawieniu czytelników i są w sumie takie trochę przesadzone, a które, to już się chyba każdy domyśla ^^
UsuńWiki, zaczynasz mnie przerażać. Na serio O.o
OdpowiedzUsuńAle zrobiłaś mi apetytu na kolejny rozdział *_*
Hmm, nie mam pojęcia, kto jest po stronie Patryka. Mam cichą nadzieję, że Freitag, chociaż mój mąż pewnie nie byłby zadowolony z tego wyboru ^.^
Czekam na kolejny ♥
P.S. ( Czekam na fb na jakąś motywację, bo mam tylko prolog i pierwszy rozdział. Coś wymyślisz :) )
Dominikaa xx
Ja sama siebie przerażam XD Nie śpię po nocach i myślę, co dalej napiszę na blogu. To powoli przeistacza się u mnie w obsesje (podłapałam obsesyjne zachowania od Gredzia ^^)
UsuńBardzo się cieszę, że Cię nie zanudziłam zbytnio tym rozdziałem i czekasz na dalszy ciąg. Obiecuję, że postaram się, aby był on najszybciej jak to tylko możliwe, choć nie wiem kiedy to będzie :D
Jeśli chodzi o sojusznika naszego kochanego Patryczka, to masz duże pole manewru, bo Richard i Thomas to tylko główni podejrzani, a nie pewniaki, także w tek kwestii nie wiadomo. Możesz myśleć nad tym ile chcesz i rozważać różne opcje, tylko mam nadzieję, że nie będzie ci to spędzało snu z powiek, tak jak mi ^^ Bo ja naprawdę nie śpię w nocy, tylko myślę XD
A do czego tu natchnienie potrzebne - oto ja + Lewandowski = ♥ - takie tam proste działanie. Dobry romans nie jest zły, choć ja wolę kryminały XD
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńI słusznie, że sama siebie przerażasz. Bynajmniej przez to niespanie po nocach wychodzą cudowne rozdziały :)
UsuńJa też zaczynam nie spać i myśleć o moim opowiadaniu. Obiecuję, że Ty + Robcio = ♥ , ale sama nie wiem jak i tak dalej, rozumiesz prawda :)
Kończę drugi rozdział, bądź ze mnie dumna, hehe ♥
Ahh, czekam na Ciebie na fejsbuku, mam malutką prośbę :D
Buziole < 33
Wierzę, że dasz sobie radę kochana. Jeśli się miało kiedykolwiek średnią 5,9, to już nie ma rzeczy niemożliwych, taką średnią mają nieliczni. Kiedy się o niej dowiedziałam, to zaczęłam zauważać, iż zadaje się z kimś niebywałym XD JAK TAK MOŻNA????
UsuńŚwietny jak zawsze co tu dużo pisać Wiki wszystko napisałam w SMS'ie ;)
OdpowiedzUsuńJakimś cudem net ( jeszcze ) działa ! ! ! :D
Jak ja lubię, jak moje odpowiedzi na komentarze czytelników się NIE dodają >.< Napisałam przed chwilą odpowiedź do Ciebie na ten komentarz. Wyświetliło się, było, wchodzę drugi raz i nie ma! Cudownie!
UsuńPisałam o tym, że weny mam ostatnio wiele, aż w nadmiarze! Pomysły na tę fabułę rozsadzają mi łeb i nie mogę zasnąć w spokoju ^^ Niestety, możliwości posiedzenia przy kompie trochę dłużej mam dziś mało, tym bardziej, iż dzisiaj siatkarze nasi toczą dziś bój z USA!