wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 21



Słowem wstępu - Aniu, zabijesz mnie za ten rozdział, ale mimo wszystko zaryzykuję ^^ 
Sorry za wielki odstęp w środku - kaprys blospota, nie mogę tego naprawić >.<
______________________________________________

Rozdział 21

Rozmowa z Thomasem bardzo mi pomogła. No dobra, może trochę przesadziłam z tym bardzo, ale mimo to podniosła troszkę na duchu. Nie miałam pojęcia, czy kiedykolwiek odważę się mu wyznać miłość, aczkolwiek nabrałam pewności co do jednej rzeczy – muszę znaleźć w sobie tę siłę, o której mówił Morgi, ponieważ czuję się w obowiązku, pomóc Gregorowi. Tak, co do Schlieriego byłam pewna, że powinnam zadziałać i następnego dnia moje wahania, jeśli o to chodzi, całkowicie zniknęły – chociaż jeden problem z głowy. Z listu wynikało, że Gregor jest zupełnie zrezygnowany i nie ma już chęci walczyć. Kiedy wrócę do domu – czyli za jakieś dwa, trzy dni – wierzyłam, że odnajdę w sobie to „coś” i przestanę być wstydliwą myszką, bojącą się zaryzykować, bo gdy wrócę, to cały czas będę w niebezpieczeństwie, przy czym nie miałam możliwości rezygnacji. Nie chciałam, nie teraz, gdy świadomość krzyczała, że jest ktoś kto na mnie liczy i kto naprawdę potrzebuje. Byłam zmuszona, stać się silna za nas oboje,  Miałam cel – to do Gregora pragnęłam wrócić.
Thomas mnie nie potrzebował. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi, nic poza tym. Fakt, że ja potrzebowałam blondyna, aby być szczęśliwą, zszedł na dalszy plan, nigdy nie dbałam przesadnie o siebie. Zawsze pomagałam innym, bo wiedziałam, że mnie potrzebują. Moje uczucia przestawały się liczyć, gdy chodziło o drugiego człowieka. Najpierw rzeczy naprawdę ważne, a potem pomyślę o sobie – o ile z potyczki z osobą chorą psychicznie wyjdę cało.
Na drugi dzień czułam się już lepiej – nie było wątpliwości, miałam swój cel, wiedziałam co powinnam uczynić. Strach zniknął, wierzyłam, że Gregor mnie nie skrzywdzi, a ja zrobię wszystko co w mojej mocy, aby nie zranił samego siebie, co było bardzo prawdopodobne, skoro cały czas coś w głowie mówiło mu o jego śmierci, przykre to i dołujące. Miałam nadzieję, że zdążę wrócić, zanim będzie za późno. Nie, nie powinnam myśleć w ten sposób, skoczek powiedział, że chce się ze mną widzieć, że niecierpliwie wyczekuje mojego przyjazdu, nie powinien nic sobie zrobić.
— Jeszcze tylko kilka dni, wytrzymaj, błagam – szeptałam jak w modlitwie i czułam, że łzy zbierają mi się pod powiekami.
— Coś mówiłaś? – Usłyszałam głos Morgiego, który następnie spojrzał na moją miskę, nie tknęłam praktycznie płatków. – Jeszcze trochę, a zacznę się martwić, bo ostatnio nic nie jesz, może powinienem zaprowadzić cię do lekarza? – spytał przejęty. – Dobrze się czujesz? – Wstał szybko z krzesła i pochylił się nad stołem, aby dłonią dotknąć mojego czoła, a potem policzków.
Byłam na tyle nieobecna i zatracona w myślach o Grzegorze, iż nawet nie zauważyłam z początku tego gestu, w skutek czego, po raz pierwszy, gdy mnie dotknął, nie zaczerwieniłam się, a serce nie waliło mi jak szalone w piersiach. Może wreszcie zacznę w jego towarzystwie zachowywać się normalnie?
— Dzięki za troskę, ale nie – odpowiedziałam ponuro i wreszcie wpakowałam sobie do ust łyżeczkę z płatkami. – Nic nie mówiłam – skłamałam. – A o mój brak apetytu też się nie martw, bo i tak za jakieś trzy dni stąd wyjadę.
— No tak – chrząknął zakłopotany i wbił wzrok w swoje płatki. – Wiesz Wiki…  jeszcze kilka dni, a będę musiał wyjechać do Austrii. Najprawdopodobniej zobaczymy się dopiero w Wiśle, bo chyba nie przyjeżdżasz do Niemiec na zawody mieszane?
— Nie – zaprzeczyłam. – Będę w Wiśle. Może jak dobrze pójdzie, to pojadę jeszcze na inne zawody. Dominika i Daria zaczęły chodzić z braćmi Kot, może załatwią im jakieś przepustki? – wzruszyłam ramionami.
— Będziesz tęsknić? – spytał, patrząc mi w oczy, a ja musiałam się bardzo postarać, aby przełknąć płatki, jakie aktualnie miałam w ustach, nie dławiąc się nimi.
— No, ależ oczywiście – uśmiechnęłam się. – Będzie mi cię bardzo brakować przez ten czas – powiedziałam szczerze.
— Też będę tęsknił – powiedział, a ja czułam jak błogie ciepło, rozchodzi się po całym moim ciele.
— Przeżyjemy – pocieszyłam. – Każde z nas przez ten okres, będzie miało co innego na głowie. Ty trening, a ja… sprawy rodzinne. Chyba tak można to nazwać – zastanowiłam się przez chwilę.
— Gregor dalej mieszka z wami? – spytał podejrzliwie, a z jego twarzy zniknął uśmiech. Na raz stał się bardzo poważny.
— Tak, a gdzie indziej miałby mieszkać? Z tego co się orientuję, to twój znajomy z kadry jest mężem mojej siostry.
— On chciał cię utopić – przypomniał. – Czy uważasz, że to rozsądne? Nie boisz się wracać? To wariat! – zbulwersował się.
Czułam jak złość we mnie wzbiera. Może i Morgi w tej chwili się o mnie martwił, ale ja uznałam to, za wtrącanie się w nieswoje sprawy. Thomas nie znał prawdy. Nie wiedział o tym, jak bardzo Gregor cierpi i nie ma wpływu na to co robi. Nie mogłam się od niego odwrócić – to było by nie w moim stylu, aby nie podać ręki komuś, kto leżał skopany na ziemi. Kolejna osoba, która nic nie rozumiała.
— Nie, nie boję się. – zaprzeczyłam, a moja mina przybrała ostrzejszy, nieustępliwy wyraz. – Pragnę przypomnieć, że nie tylko on chciał mnie utopić, ale także pozostali twoi kochani koledzy z kadry – ironizowałam. – Oni wszyscy mnie nienawidzą! Austriacy mną gardzą, a ty zachowujesz się teraz tak, jakbyś o tym nie wiedział i zwalasz wszystko na Gregora! – zbulwersowałam się.
— No jakoś chyba nie wszyscy! – również się zdenerwował. – Chyba znowu kogoś pominęłaś – zezłościł się. – Ja jestem Austriakiem i jakoś tobą nie gardzę, no chyba, że mamy inne pojęcie tego słowa.
— Nie mówiłam wszyscy, tylko Austriacy – po prostu – poprawiłam go. – Poza tobą każdy inny, najchętniej by mnie utopił.
— Ci których poznałaś, to dalej nie są wszyscy – powiedział.
— Twoi koledzy, chcieli zrobić ze mnie kadrową dziwkę! – wykrzyknęłam mu prosto w twarz i zauważyłam, jak jego źrenice powiększają się.
— Że co?! – spytał zaskoczony. – No ty sobie teraz chyba żartujesz?
— Niestety nie, mimo że bym chciała – powiedziałam załamana i poczułam, jak po moich policzkach spływają łzy. – Pytali mnie na ile się cenię i mówili, że oni wszyscy by do mnie chcieli. Po kolei – Starałam się uspokoić.
— Kto taki?
— Schlieri, Koch, Kraft i Kofler.
— Mogłem się tego właściwie spodziewać – zmarszczył brwi. – Słyszałem, jak Gregor mówił o tobie niestworzone rzeczy wszystkim skoczkom. Nie sądziłam jednak, że odważą zapytać się ciebie o to wprost – zamyślił się.
— Ale ty nie uwierzyłeś, prawda? – spytałam, pociągając nosem i ocierając łzy z policzków.
Morgi wstał bez słowa i nawet na mnie nie spojrzał, biorąc miskę po płatkach sprzed mojego nosa. Powolnym krokiem udał się do kuchni, po czym wrzucił naczynia do zlewu. Następnie wyminął stół przy jakim siedziałam i udał się do salonu. Śledziłam uważnie każdy jego ruch, jak zahipnotyzowana. On w tym samym czasie podszedł do szafki przy kanapie, otworzył ją zdecydowanym ruchem, wyjmując z niej chusteczki po kilku sekundach. Zamknął z trzaskiem drzwiczki tak, że aż podskoczyłam, po czym dalej na mnie nie patrząc z miną zbitego psa, podszedł do mojego krzesła i rzucił na ławę chusteczki, w miejscu, w którym wcześniej znajdowała się miska z płatkami. Okrążył mebel i robiąc niemało hałasu, odsunął krzesło, siadając tam gdzie wcześniej.
Czułam wewnętrznie, że palnęłam jakąś totalną głupotę i było mi teraz strasznie głupio. Nie powinnam była zadać tego pytania, wątpić kiedykolwiek w to, że uwierzył. Zraniłam go znowu, po raz kolejny nieświadomie.
— Gdybym miał cię za panią, która inaczej zarabia na chlebek, to już dawno bym sobie skorzystał. Jestem wystarczająco silny, aby cię przygwoździć do materaca i wykorzystać, nie miałabyś się nawet jak wyrwać.
— Przepraszam, jestem idiotką – powiedziałam zła na siebie i zupełnie nieświadoma tego co robię, złapałam go za rękę, i delikatnie uścisnęłam, czując cudowne ciepło jego dłoni. Ku mojemu zdziwieniu, on także złapał mnie za rękę.
— Nie jesteś idiotką, tylko czasem coś powiesz, a dopiero potem myślisz – uśmiechnął się blado. – Już się nie gniewam – powiedział.
Poczułam, jak zaciska swoją dłoń na mojej dłoni, bardziej odważniej niż przedtem. Znów poczułam, jak moje serce bije niespokojnie i miałam wielką ochotę go pocałować… jednak nie zrobiłam tego. Mimo wszystko byłam idiotką.
— Martwię cię o ciebie, wiesz? Nie chcę, abyś wracała do domu. Pojedź ze mną do Austrii – Usłyszałam jego głos, po dłuższej chwili milczenia, miałam ciarki na całym ciele.
Morgi chciał mnie zabrać do siebie? Do swojego prawdziwego domu w Austrii? Nie chciało mi się w to wierzyć, pragnęłam rzucić mu się na szyję, zgodzić się bez wahania – być przy nim, tak po prostu, jednak wiedziałam, że nie mogę postąpić egoistycznie. W domu czekał na mnie Gregor, musiałam mu pomóc. Wtedy w szpitalu, gdy głaskałam go delikatnie po głowie i uspokajałam po napadzie drgawek, obiecałam mu, że będzie dobrze, a pod koniec przyrzekłam, że wypędzę z niego te głosy. Obiecałam mu normalność i musiałam słowa dotrzymać. Kto wie, może właśnie teraz miał jakiś napad? Może znów był wyczerpany do granic, a głosy przybierały na sile? Może właśnie teraz pojawiła się Ona i mówiła mu o nieuniknionej śmierci? Może rozpaczliwie teraz płakał ze strachu? A mnie dalej nie było. Nie mogłam okazać się egoistką, to nie było w moim stylu.
— Nie, muszę wracać. Ja też się o ciebie martwię, a mimo to nie chcesz ograniczyć tego maniakalnego trenowania – Nie chciałam znów go zranić, musiałam jednak jakoś odbić piłeczkę.
— Dlaczego jesteś taka? – zapytał chłodno i wyrwał swoją dłoń z mojego uścisku. – Nie tego się po tobie spodziewałem – przyznał ze smutkiem i wstał.
— Mam po prostu coś ważnego do zrobienia – podkreśliłam, niezrażona jego zachowaniem i tym, że po raz kolejny się obraził.
— Nie wątpię w to – zakpił. – Gregorek najważniejszy – uśmiechnął się złośliwie. – Ty coś do niego czujesz? – spoglądał na mnie wyczekująco.
To pytanie zaskoczyło mnie zupełnie, nie miałam przygotowanej na nie odpowiedzi. Sama zastanawiałam się nad tym wielokrotnie i nie doszłam do rozwiązania, które by mnie zadowoliło dostatecznie. Dla mnie samej, to była zagadka. Litość, współczucie, chęć pomocy? Słowa te były niewystarczające. W tym kryło się coś więcej. Jednego byłam pewna, zniknęła nienawiść, jaką do niedawna żywiłam, teraz już tylko pragnęłam jego normalności.
— Nie wiesz o nim wszystkiego – odpowiedziałem posępnie. – Gdybyś był świadom co się z nim dzieje, na pewno myślałbyś o Schlierenzauerze w innych kategoriach.
— Ale ja wcale nie pytałem o niego – zezłościł się, a ja zauważyłam, jak jego dłonie zaciskają się najmocniej jak to tylko możliwe, na oparciu krzesła. – Pytałem się o ciebie, o twoje uczucia, bo przekonałem się przez te trzy tygodnie, że masz wielki problem z okazywaniem swoich prawdziwych emocji. Pytanie moje było banalne – Czułam, jak jego spojrzenie przeszywa mnie na wskroś. – Kochasz go? Tak trudno jest ci wyznać uczucia?
— Nie kocham go – powiedziałam pewnym głosem. – Nie kocham, nie kochałam i nigdy nie pokocham – zapewniłam. – To nie o to w tym chodzi.
— Dlaczego więc cały czas myślisz o nim, dwadzieścia cztery godziny na dobę? Dlaczego tak bardzo chcesz do niego wrócić?
— Obiecałam, że mu pomogę, zrobię wszystko, aby był normalnym człowiekiem – popatrzyłam mu prosto w oczy. – Czy to takie dziwne, że mam w sobie jakieś ludzkie odruchy? Co mam zrobić twoim zdaniem? Zostawić go samemu sobie, aż oszaleje zupełnie i popełni samobójstwo albo się potnie?
— O czym ty mówisz? – zdziwił się. – Z nim jest aż tak źle?
— Bardzo Thomas… podejrzewam u niego schizofrenie paranoidalną. Ma urojenia i halucynacje, cały czas nawiedza go jakaś kobieta i słyszy głosy, kierują one jego zachowaniem, jest dość agresywny, gdy głosy nie dają mu spokoju. Z listu, jaki otrzymałam, wnioskuję także, że doszły do tego stany lękowe. Gregor bardzo boi się śmierci. Napisał mi, że ta kobieta mu grozi, iż go zabije. Twój znajomy z kadry żyje praktycznie w ciągłym strachu, zaczął panikować. Błagał mnie, abym przyjechała jak najszybciej, bo on nie wie, kiedy go wykończą, a chciałby się jeszcze pożegnać. Gregor nie rozumie, że sobie to wszystko wymyślił. Ma swoje urojenia za prawdziwe istoty, które posiadają ciało, mimo wszystko gdy go poprosiłam o opisanie, jak one wyglądają, stanowczo mi odmówił. Pisał, że nikt go nie rozumie i został sam. Tylko ja mu zostałam Thomas. Moja siostra, która ma czelność, zwać się jego żoną, nawet palcem nie kiwnie, bo sama się boi swojego męża jak cholera. Uważa niezmiennie, że stał się przedmiotem ataku swoich wyimaginowanych istotek. Przekonywał, że bardzo źle się czuje i tajemnicza Ona dosypuje mu czegoś do napojów, jakie wypija. Thomas, przecież załamać się idzie! A ty mi mówisz, że ja mam sobie to olać?!
— Nie wiedziałem – powiedział tylko, z szeroko otwartymi ustami.
— Teraz już wiesz, nie miałam zamiaru ci tego mówić, ale jestem świadoma, że inaczej byś się na mnie obraził. To jest poważna sprawa.
— Moja ty miłosierna istotko – Nachylił się nade mną i pogładził mój policzek, zaszczycając przy okazji cudownym uśmiechem. – Nigdy nie pomyślisz o sobie, prawda? Pragniesz zbawić cały świat – stwierdził, odgarniając mi niesforny kosmyk włosów za ucho.
— Nie cały świat – zaprzeczyłam, kręcąc głową. – Ja chcę tylko, aby moi najbliżsi, byli szczęśliwi.
— Ale chyba Gregor wcale nie jest najbliższy?
— Nie, nie jest – potwierdziłam. – Nie zmienia to jednak faktu, że od ponad dwóch miesięcy jesteśmy rodziną, bliską rodziną, a ja dbam o swoją rodzinę – powiedziałam hardo. – Moja siostra poznała go w Planicy dwudziestego drugiego marca po zawodach, dopadła Gregora w tamtejszym hoteliku. Zawsze była jego wielką fanką, już od czasu, gdy po raz pierwszy wystąpił w Pucharze Świata. Obsesja stuprocentowa. To ona załatwiła nam bilety i wszystkich opłaciła. Mieliśmy nie jechać, bo potem były jakieś problemy, ale Sandra urządziła awanturę i jednak się udało.
— Teraz musisz zajmować się psychopatą – stwierdził posępnie. – To przez ten wyjazd masz same problemy.
— Jeśli potrafiłabym cofnąć czas, garnęłabym się do tego wyjazdu znacznie żywiej, niż w rzeczywistości. Gdyby nie to, że Sandra go uwiodła, nigdy nie poznałabym ciebie.
Nie zastanawiałam się nad tym co mówię, dopiero potem to do mnie dotarło i znowu poczułam, jak moje policzki przybierają kolor szkarłatu. Thomas ponownie znalazł się blisko, a ja jak zwykle nie miałam odwagi tego wykorzystać.
— Też się cieszę, że cię poznałam – powiedział.
I właśnie wtedy zadzwoniła moja komórka

***
To dzwoniła Sandra, powiedziała mi zrozpaczona, że Gregor  całkowicie się w sobie zamknął i nic praktycznie nie mówi. Potrafi przesiedzieć w pokoju całymi dniami, nie kontaktując się z nikim. Jego zobojętnienie na wszystko, jest przerażające. Poinformowała, że Gregor budzi się często w nocy i powtarza jej przerażony, że ktoś w tym pokoju jest. Ona jako dobra żonka, stara się mu jakoś pomóc, uspokoić, ale to niewiele daje. Gregor, gdy tylko ktoś próbuje mu zakłócić jego samotność, staje się agresywny i zdolny do rękoczynów. Najczęściej jednak robi sobie krzywdę sam, gdy tylko spuści się go z oka.
Telefon z takimi wiadomościami przyprawił mnie o zawroty głowy. Do oczu napłynęły łzy, a Thomas widząc co się ze mną dzieje, wyrwał mi komórkę z ręki i powiedział mojej siostrze kulturalnie, żeby zadzwoniła kiedy indziej, bo to nie jest odpowiednia chwila. Siostra najwyraźniej się obraziła, bo nie zadzwoniła już do końca mojego pobytu w Zakopanym.
Nie wiedząc za bardzo co robić, poprosiłam blondyna, aby mnie przytulił, bo jest mi bardzo źle. Spełnił moją prośbę bez wahania i powtarzał, że wszystko się jakoś ułoży, mimo wszystko nie wierzyłam w to za bardzo.







***  
Wreszcie przyszedł termin zdjęcia gipsu. Thomas z tej okazji odpuścił sobie poranny trening i zawiózł mnie swoim samochodem do doktorka, który niebywale się na mój widok ucieszył. Zadał podstawowe pytanie o samopoczucie i ewentualne trudności, ale ja się na nic nie skarżyłam. Morgi przez ten cały czas był przy mnie i trzymał za rękę, jakby niewiadomo co miało się zaraz zdarzyć. Doktorek z uśmiechem na twarzy usunął mi ten ciężar z nogi, a ja miałam wrażenie, jakby odjęto mi z dziesięć kilo.
— Na początku może to być trochę dziwne uczucie, bo w końcu przez sześć tygodni noga była unieruchomiona, ale powinna się pani przyzwyczaić, trochę gimnastyki i będzie po staremu. Noga pięknie się zrosła.
— Dziękuję doktorze – powiedziałam zadowolona, spoglądając na swoją nogę.
— Ależ to nic takiego! – Uśmiech nie schodził z jego twarzy. – Cieszę się, że jednak postanowiła pani nie wyjeżdżać i znalazło się jakieś rozwiązanie. Zdrówka życzę – powiedział na odchodnym.
Trochę kulałam, bo moja noga nie była przyzwyczajona do ruchu, ale jakoś za małą pomocą blondyna, człapałam bez kul, a on nie nosił mnie już na rękach. Po wyjściu z gabinetu doktorka, stwierdziłam, że będzie mi bardzo brakowało tego noszenia, już nie będę mogła bez obawy się do niego przytulać kilka razy na dzień. Ale chyba najważniejsze było to, że już mogłam normalnie i o własnych siłach się poruszać.
Udaliśmy się oboje uśmiechnięci w stronę samochodu Thomasa, a on jak prawdziwy dżentelmen, otworzył przede mną drzwi.
— Bardzo dziękuję – powiedziałam z uśmiechem, schylając głowę i siadając na przednim siedzeniu.
— Ależ bardzo proszę – powiedział.
— Kiedy w takim razie wyjeżdżasz? – spytał ze smutkiem, zapinając pasy.
— Jutro rano mam autobus – poinformowałam. – Dziś jak tylko wrócimy do ciebie, zacznę się pakować – dodałam.
— Może jednak pojechałabyś ze mną do Austrii? – zaproponował znowu, patrząc na mnie błagalnie. – Teraz, gdy mieszkałem z tobą przez te trzy tygodnie, to się przyzwyczaiłem do towarzystwa – stwierdził.
— To bardzo miłe z twojej strony – powiedziałam zadowolona. – Ale mówiłam ci już, że ja muszę wrócić do swojego domu – przypomniałam.
Morgi ze świstem wypuścił powietrze z płuc i spojrzał na mnie z pretensją wymalowaną w spojrzeniu. Cofnął gwałtownie samochód do tyłu, z donośnym piskiem opon, co chyba miało świadczyć o tym, że nie spodobała mu się ta odpowiedź.
— Thomas ja wiem, że się o mnie martwisz. – Starałam się go jakoś uspokoić. – I pochlebia mi to bardzo, doceniam. – Zaczęłam się plątać. – Ale naprawdę nie masz się o co bać przyjacielu – Po raz pierwszy nazwałam go swoim przyjacielem i dziwnie się poczułam z tego powodu.
— Dobrze więc, skoro nie chcesz, to ja nie będę nalegał – skapitulował. – Nie mówmy już o tym – powiedział cicho i wbił wzrok w drogę przed sobą.
Resztę drogi przebyliśmy w całkowitym milczeniu, które mi osobiście bardzo ciążyło. W mojej głowie zaczęło huczeć od nadmiaru myśli, przez co czułam, że po powrocie, powinnam łyknąć leki przeciwbólowe. Wpatrywałam się tępo w krajobraz Zakopanego, przyklejona naosem do szyby i wsparta na łokciu. Katem oka widziałam, jak Thomas spokłada na mnie co jakiś czas, ale ja postanowiłam, nie odwracać się w jego kierunku.
Kiedy już dojechaliśmy, bez słowa odpięłam swój pas i nie czekając na to, aż Morgi otworzy mi drzwi samochodu, wyszłam sama z auta, prosząc niecierpliwie o klucze. Thomas dał mi je bez cienia protestu.
Rzuciłam się ochoczo do pakowania – wracałam do domu.

***
Dzień mojego wyjazdu wreszcie nadszedł, byłam taka podekscytowana tym, co się może zdarzyć w domu, że w nocy budziłam się niemal cały czas. O godzinie siódmej rano postanowiłam dać sobie spokój i zaścieliłam łóżko, udając się następnie do łazienki. Jeszcze raz sprawdziłam, czy wszystko spakowałam i cieszyłam się, że do Zakopanego wzięłam największą walizkę, jaką miałam w swoim posiadaniu. Musiałam przecież zapakować jeszcze prezenty.
Gregor kupił mi laptopa – gdy odpakowałam prezent, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Zaczęłam się śmiać jednak, gdy uruchamiając go, ujrzałam rozpromienionego Gregorka na tapecie. Pod spodem znalazłam jeszcze trzy plakaty z Rammsteinem, całkiem sporej wielkości – chyba było mu głupio, że tamte, które miałam zawieszone w swoim starym pokoju, „niechcący” mi podarł, następnie wyrzucając.
Od Magdy dostałam grubą książkę na temat psychiatrii,  – nie psychologii – zaburzenia psychiczne od A do Z, stwierdziła bez wahania, że to bardziej mi się spodoba, bo „ja uwielbiam totalnych czubków” – wiedziałam, że ma na myśli Schlierenzauera, ale nie skomentowałam tego. Książka się bynajmniej przydała, to dzięki niej wysnułam podejrzenia co do schizofrenii paranoidalnej u skoczka – telefon od Sandry ze szczegółowym opisem zachowania szatyna, jeszcze bardziej mnie w tym utwierdził. Musiałam go niezwłocznie zabrać do lekarza. Oczywiście chorzy nie wierzą w to, iż są chorzy, dlatego będę musiała zrobić to jakoś podstępem.
Daria podarowała mi nową, czarną torebkę wybijaną ćwiekami (które zresztą ubóstwiam), najwidoczniej pamiętała jeszcze, jak mnie denerwowała ta, którą miałam ze sobą na weselu. Nawiasem mówiąc jest zepsuta, więc chyba wypadałoby ją wreszcie wyrzucić, bo już nikomu raczej by się nie przydała.
Moja druga kuzynka stwierdziła, że… za mało czytam. Tak, Dominika zaczęła przykładać wagę do literatury. Szkoda tylko, że była to w większości literatura erotyczna. Otóż blondynka podarowała mi w prezencie całą serię książek – dokładnie jest ich trzy – o zacnym tytule „50 twarzy Greya” autorstwa E.L. James:

„Studentka literatury Anastasia Steele przeprowadza wywiad z młodym przedsiębiorcą Christianem Greyem. Niezwykle przystojny i błyskotliwy mężczyzna budzi w młodej dziewczynie szereg sprzecznych emocji. Fascynuje ją, onieśmiela, a nawet budzi strach. Przekonana, że ich spotkania nie należało do udanych, próbuje o nim zapomnieć – tyle że on zjawia się w sklepie, w którym Ana pracuje, i prosi o drugie spotkanie.

Młoda, niewinna dziewczyna wkrótce ze zdumieniem odkrywa, że pragnie tego mężczyzny. Że po raz pierwszy zaczyna rozumieć, czym jest pożądanie w swej najczystszej, pierwotnej postaci. Instynktownie czuje też, że nie jest w swej fascynacji osamotniona. Nie wie tylko, że Christian to człowiek opętany potrzebą sprawowania nad wszystkim kontroli i że pragnie jej na własnych warunkach…

Czy wiszący w powietrzu, pełen namiętności romans będzie początkiem końca czy obietnicą czegoś niezwykłego? Jaką tajemnicę skrywa przeszłość Christiana i jak wielką władzę mają drzemiące w nim demony?”

Taki to mniej więcej opis znajdował się na stronach internetowych z recenzjami, jakie dane mi było odwiedzić niedawno. No cóż, słyszałam o tej książce znacznie wcześniej. Wszyscy mówią, że szmira i ubogi język literacki, autorka podobno nie potrafi należycie opisać tych rzeczy. Nie będę się jednak uprzedzała, zanim sama nie przeczytam. Zobaczymy, czy faktycznie jest tak źle, ale raczej o zaczerwienione policzki, nie muszę się obawiać. Przystojny, bogaty, uwodziciel, amant. Coś jak saga „Zmierzch” właściwie. A ona? Cnotka, która nie miała wcześniej do czynienia z seksem i bojąca się własnego cienia, a mimo wszystko pragnąca Greya, jak cholera. Nie jest to jakaś ambitna literatura, ale na zabicie czasu, czemu nie? Oczywiście Kubuś i Maciek dokładali się do tych prezentów.
Od Finów (jak sobie pozwoliłam nazywać moje ukochane trio w postaci Ville, Igi oraz Michałka) dostałam w prezencie sukienkę, którą zapewne wybrała mi Iga. Bardzo mi się spodobała – mocno żółta, trochę przykrótka, bez ramiączek, odsłaniająca górną część pleców, z rozkloszowanym dołem i miejscem na pasek w talii. Nigdy nie widziałam jeszcze tak ładnej kiecki. Idealna na zbliżające się wielkimi krokami lato.
Od Welliego dostałam dwa koncerty Rammsteina na DVD „Live aus Berlin” oraz „Völkerball”. On, jako że był Niemcem i sam uwielbiał ten zespół, kupił mi prezent z nimi związany z wielką przyjemnością (sam zapewne kupił też koncerty dla siebie).
Prevc natomiast podarował mi… perfumy „Beyonce: Heat Rush” – muszę przyznać się przed wami, że zakochałam się w tym zapachu niemal od razu. Facet ma gust, nie powiem, choć nie zdziwiłabym się, gdyby jakaś panna mu podpowiedziała co ma kupić i czy te perfumy są ładne.
Jurij wzbogacił mój inwentarz sprzętów elektronicznych o mp4 w kolorze miętowym i białe słuchawki – zarówno te wkładane do uszu, jak i duże i nagrał mi na nie nawet parę kawałków Rammsteina.
Prezent od Miętusa przyniósł mi najwięcej śmiechu – nie licząc tapety z Gregorkiem na pulpicie laptopa – otóż skoczek kupił mi czarną koszulkę z krótkim rękawkiem w rozmiarze M z napisem „Krąży pogłoska, że jestem boska” – I like it!
Kiedy otworzyłam prezent od Thomasa o mało się nie popłakałam. Dostałam od niego złoty naszyjnik z gwiazdką i kolczykami do kompletu również w kolorze złotym. Jak później zdążyłam się przekonać, było to prawdziwe złoto. W opakowanie wsadzona była karteczka – „Pamiętaj o mnie ;) – Morgenstern”.
Także jak widzicie trochę tego było. Po przekonaniu, że wszystko mam i – o dziwo – wszystko się zmieściło, postanowiłam założyć kolczyki i naszyjnik, które dostałam od Morgiego i spryskałam się perfumami, jakimi obdarował mnie Prevc. Po czym zeszłam na dół do kuchni i nabrałam ochoty na zrobienie śniadania. Postawiłam na tosty – wyciągnęłam wszystkie składniki, które uznałam za potrzebne, a także chleb tostowy, kupiony przez blondyna w dniu wczorajszym. Postawiłam wodę na kawę i pamiętając, że Thomas słodzi dwie i pół łyżeczki cukru, udałam się ze śniadaniem do jego pokoju.
Kiedy otworzyłam drzwi, uśmiech wykwitł na mojej twarzy i dałabym sobie rękę uciąć, że oczy mi zabłysły. Spał tak słodko, wyglądał tak niewinnie, uroczy widok. Postawiłam śniadanie ostrożnie na szafce i spojrzałam na zegarek, który znajdował się na wyświetlaczu mojej komórki – godzina dziewiąta piętnaście – chyba już mogłam go obudzić.
— Morgi, dzień dobry – powiedziałam wesoło, nachylając się nad nim. Jako że naszyjnik znajdował się na długim czterdziesto-pięcio centymetrowym łańcuszku, nieopacznie zaczęłam Thomasa nim łaskotać po twarzy. Zmarszczył uroczo nosek, a ja zaczęłam chichotać, podnosząc się jednocześnie.
— Dzień dobry Wiki – odpowiedział przecierając oczy. – To dla mnie? – zapytał zaskoczony, gdy podałam mu śniadanie.
— Tak, dla ciebie – odpowiedziałam. – Opiekowałeś się mną przez cały ten czas, więc uznałam, że pora zacząć się odwdzięczać. To tak na początek – poinformowałam i usiadłam na fotelu, jaki znajdował się w pomieszczeniu.
— Za ile masz odjazd autobusu? – spytał, upijając pierwszy łyk kawy.
— Za jakieś półtorej godziny – stwierdziłam, powtórnie patrząc na zegarek.
— Odwiozę cię samochodem – zaoferował się.
— Dziękuję, to miłe.

***
— Do zobaczenia więc na zawodach w Wiśle – zaczął Thomas, gdy odwiózł mnie na dworzec. – To będzie za jakieś sześć tygodni, drugi sierpnia podajże – dodał przygnębiony. – To trochę długo.
— Będę tęsknić – powiedziałam i poczułam na raz pieczenie pod powiekami, głos mi się załamał. – Tyle dla mnie zrobiłeś, naprawdę dziękuję! – Poczułam, jak łzy spływają po moich policzkach.
— Też będę tęsknił… przyjaciółko. – Zawahał się mówiąc ostatni wyraz.
Ani się obejrzałam, a już wtuliłam się w jego silne ramiona i ostatni raz, przed tak długą przerwą, mogłam poczuć jego cudowne perfumy, usłyszeć niespokojnie bicie serca, spojrzeć w zmartwione, smutne, niebieskie oczy.
— Nie chciałabym cię zostawiać, ale muszę – wychrypiałam.
— Wiem – powiedział i ostatni raz pogłaskał mnie po głowie.

______________________________________________

Nie mogłam dopuścić do tego, aby Wiki powiedziała o swoich uczuciach właśnie teraz, mimo że tak bardzo tego chcecie. Wszystko mam już obmyślone i gdybym zrobiła to teraz, cała fabuła, dalszy plan poszłyby do diabła i wszystko by się schrzaniło ;/ Zaufajcie mi i bądźcie cierpliwe, a na końcu wszyscy będą zadowoleni :P Taką bynajmniej mam nadzieję, a teraz prezenty *.*

Też chcę takie - naprawdę. Kocham motyw gwiazdy (chyba nie muszę mówić dlaczego? ^^" totalna obsesja na punkcie gwiazdek *.*) - to prawdziwe złoto, cena mrożąca krew w żyłach, uwierzcie 0.0 (260,00 zł, jeśli chcecie wiedzieć xD)
 
https://mokobelle.pl/media/catalog/product/cache/1/image/372x280/9df78eab33525d08d6e5fb8d27136e95/z/_/z_oty-_a_cuch-z-nitk_-i-gwiazdk_.jpg

Kolczyki - również boskie moim zdaniem *.* (145,00 zł)

https://mokobelle.pl/media/catalog/product/cache/1/image/372x280/9df78eab33525d08d6e5fb8d27136e95/9/_/9.jpg 

Prezent od Finów ;* Piękna ♥
http://i2.pinger.pl/pgr239/f80f48240028698a4e2f9ba4/fx-new-look-zolta-seksowna-sukienka-44-i17973%5B1%5D.png 

Od Darii i Maćka ;D Kocham ćwieki :P
 http://t1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcSrOYyGjFaazd9wjBBmHwwlxX0Dvr1kwpx24Dy0rt3_aTCqXZYpXg 

Podarunek od Petera Prevca "Beyonce: Heat Rush" - mam te perfumy, polecam, cudowny zapach ♥ (100,00 zł kupione przez internet)
http://i.pinger.pl/pgr203/44899ece00008ce44f364c8c/beyonce_heat_rush_recenzje_perfum_by_katalina.jpg 

Koszuleczka od Krzysia - love xD
 http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcSaB_VkTNMr4wA2INglvLw8z-69Zs7rORQ_-GYTGUFuXym8hv8m 

Od Jurija (miałam podobne MP4 zanim mi padło :P)
http://www.cdswiat.pl/images/MP4_BLUE_02.JPG 
...i słuchaweczki ^^(z Philipsa są bardzo dobre, mam talent do niszczenia słuchawek, ale te mam już rok czasu xD)

http://www.redcoon.pl/res/shop/cataloge/product_315/B472850.jpg 
Takie douszne posiadałam, są dobre, bo nie wypadają z uszu :D
http://t1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTzlEUOG2lq7TwPiZBEgrie7YkeYnX9Oyo6PCqRFZLj-x4n5hDf 

Książek od dziewczyn nie będę wklejała - komu zależy na tym by zobaczyć okładki? - to samo się tyczy płyt z koncertami od Welliego -  laptopa chyba też każdy na oczy widział (choć raz w życiu xD) Może wam jeszcze wkleję tylko plakaty z R+ i tapetę z pulpitu :)

http://www.artsklep.pl/plakaty/galerie/r/rammstein-band-61x92_1510.jpg  http://d.wiadomosci24.pl/g2/f8/fa/ff/221192_1325001541_b456_p.jpeg
http://t3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRrp0KycRE7RIT1yHmbRUsmhGV2rBMV82tgKDmDzwOppCoYZ3acag
  
Kocham panów na górze ;D A teraz tapeta z Gredziem ^^



http://www.skijumping.pl/newsy/zdjecia/midi/3s_fulpmes_063_2009-04-05_07-33-48.jpg
Ładną ma Wiki tapetę na laptopie? xD

Do następnego ;*

4 komentarze:

  1. Kurna, no a tak liczyłam ,że Wiki wyzna mu miłość! No ,ale cóż muszę obejść się smakiem :(
    Mam nadzieję ,że w następnym rozdziale będzie mój psychiczny Gregorek
    PS.Współczuję Wiki ,że musiała chodzić do Zakopiańskiego szpitala, jak to moja mama mówi "wolałabym umrzeć niż zostać tam na chwilę"
    Ej, ja właściwie nie wspominałam ,że jestem z Zako!

    OdpowiedzUsuń
  2. Że kurwa co.?! Thomas się coraz bardziej do ciebie zbliża, a ty do huja tylko o Gredziu, Gredzio, Gredzio i Gredzio -_- I, że on kurwa cię nie potrzebuję.??!! Czy tego dziewczyno nie widzisz, on też cie kocha.!!!!! I kuźwa jeszcze chciał cię wziąć ze sobą do domu, ja tu się kurde jakiegoś romansu spodziewałam przez te dwa tygodnie, a tu dupa, nic najwyżej trochę się przytulaliście, trochę pomerdałaś mu wisiorkiem po nosie. I tak miałaś rację zabiję cie za to, tylko muszę poprosić tatę, żeby mnie zawiózł do Jeleniej Góry, a propos mam tam rodzinę i miałabym się gdzie zatrzymać, także tym się nie martw. Prezenty śliczne to się goście wykosztowali, oczywiście wiesz, ze najbardziej podoba mi się prezent od Igi i Ville, no i oczywiście od Michałka ( o nim nie można zapomnieć XD ) wiem, że Iga ma dobry gust i świetnie wybrała te sukienkę ;3 No i dawaj szybko Wisłę, bo powróci mój Ville ;3 no i oczywiście Thomas.

    Mimo, że mam ochotę cie zabić to i tak weny. ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. cóż mogę powiedzieć? genialny rozdział, jak zawsze zresztą :) uwielbiam czytać Twoje opowiadanie, powtórzę się, ale co mi tam :) nie wiem, czy to za sprawą Twojego stylu pisania czy historii, którą opisujesz, ale kocham to opowiadanie <3 wczuwam się w bohaterkę i czuję momentami, że jestem nią i to jest to! dobra, kończę to zamulanie, pora napisać coś innego :) otóż... będzie głupio ale trudno... perfumę Beyonce Heat Rush również miałam i udało mi się ją kupić za JEDYNE 80zł!!! to był cud normalnie, chodziłam z mamą po całym mieście żeby ją kupić :) mój kochany Rammstein <3 widzę, że mam taką samą tapetę, jak zdjęcie numer jeden <3 moja fascynacja Tillem nadal nie minęła i dalej się nim jaram <3 skoro już tak jadę to prezenty są jak najbardziej super, też takie chcę, ale najbliższy dzień, w którym mogę je dostać to Mikołajki... i to jeszcze takie, których najbardziej nie chcę, typu słodycze... jak prosiłam o tort na 18-nastkę z Linkin Park to usłyszałam, że po co mi? zwykły wystarczy -,-' ach ci moi rodzice, nie rozumieją moich zainteresowań... dobra, znów zamulam :) do rzeczy... torebka normalnie 'cud, miód, malina' również kocham ćwieki i tego typu rzeczy :) trochę ze mnie taka niegrzeczna dziewczyna ^^. sukienka jest najpiękniejsza, tylko jedno ale... nie ten kolor :( ale tak to spoko jest i okej... a teraz mnie zabij za ten mało sensowny komentarz...
    no i tylko jeszcze dodam, że moim ostatnim życzeniem przed śmiercią z Twoich rąk jest rychłe pojawienie się Gregora :) dobra, możesz mnie zabić... do następnego! weny kochana!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiki jest dziwna, a zarazem taka ludzka. Nie dba o siebie, ale o psychicznego szwagra. Nie powiedziała Morgiemu, co czuje - ja bym tak nie potrafiła. Niby kocha Thomasa, ale Gregor jest ważniejszy ...

    Czekam na skrzyneczkę, pamiętaj .

    Dominika, która nie umie obsługiwać gadu. Ameno .

    OdpowiedzUsuń