Tak jak obiecałam, jest upragniona skrzyneczka i jej zawartość, ale prosiłabym jednak, aby powstrzymać ciekawość i zamiast szukać tego fragmentu, przeczytać wszystko od początku. W rozdziale jest mało dialogu, powiedziałabym nawet śladowe ilości. Skupiłam się na emocjach - Wiktorii, Thomasa i... Gregora. Tak, poznamy jego myśli. Jego wspomnienia. Rozdział ten pisałam długo, ponieważ jest on dla mnie szczególny. Bardzo ważny. Pozwala nam zrozumieć Schlierenzauera, a także pozostałe dwie wyżej wymienione postacie. Pisząc o Gregorze... płakałam jak bóbr ;( Może czytając to, zrozumiecie moje łzy i moje współczucie - może sami będziecie współczuli. Zapraszam!
________________________________________________
Rozdział 24
Thomasa i Gregora darzyłam zupełnie innymi uczuciami. Miłość
i pożądanie, niektórzy nie widzą różnicy, dla mnie była ona, aż nadto widoczna.
Już nie miałam wątpliwości, wiedziałam kogo kocham, a kto służył mi tylko jako
„pocieszyciel”. Wiadomym jest nie od dziś, że miłość to stan znacznie
ważniejszy od wszystkich pozostałych. Zwana królową uczuć, przekładana
zazwyczaj ponad wszystko inne, czyni nas szczęśliwymi do granic – o ile jest
odwzajemniona, jeśli jednak nie, zmienia nasze życie w istny koszmar. Niezwykle
przewrotna, zmienna, czasem dająca szczęście, a kiedy indziej bezkresne
cierpienie, jedyna, wielka – mówią, że miłości jest wiele, każda inna, jednak łączy wszystkie pewna cecha – są
szczere i prawdziwe. Nie istnieje fałszywa miłość, jeśli komuś się tak wydaje,
to wcale nie myśli o tym konkretnym stanie.
W przypadku Gregora
miłości zwyczajnie nie było. Liczyła się dla mnie tylko bliskość cielesna.
Pozwalała ona zapomnieć o problemach, była chwilą przyjemnością, usypiała
myślenie. Pożądanie – uczucie pozwalające na krótkotrwałą satysfakcję, cieszy
tylko przez jeden moment, potem nagle wszystko gaśnie, znika, rozpływa się w
powietrzu. Kiedy już się tak stanie, patrzysz na osobę, która znajduje się obok
i powtarzasz w myśli – „nic nas nie łączy, ten człowiek niewiele dla mnie
znaczy, wszystko się skończyło, więc pora udać się do siebie i żyć, jak gdyby
nic się nie stało” – do następnego razu.
Tak było w moim przypadku. Otępiona jego wyglądem, urokiem,
mimo iż nie kochałam, pozwoliłam mu robić ze mną co tylko sobie zażyczył.
Oddałam się temu bez pamięci, rozkoszując chwilą, w której mój mózg nie był
wstanie przypomnieć mi o osobie, na której naprawdę zależało. Nie mogłam mieć
miłości przy sobie, starałam się więc ją zastąpić czymś znacznie niższym i
bardziej powszechnym, bo tak było łatwiej, nie musiałam się wysilać, myśleć,
bać się straty, przegranej. Miłość budziła strach, niepewność, była
obowiązkiem, ażeby ją utrzymać, trzeba cały czas pielęgnować. Z pożądaniem tak
nie było, nie wymagało starań, zobowiązań, stawało się łatwe, lekkie,
przyjemnie i mimo że wnosiło w życie znacznie mniej niż miłość, to w danej
sytuacji po prostu wystarczyło.
Dotyk Gregora doprowadzał do szaleństwa, powodował, że
całkowicie się wyłączałam i nie byłam w stanie uruchomić mózgu. Wszystko
robiłam instynktownie, bez zastanowienia, na nowo odkrywając przyjemność, z
którą nie miałam do czynienia od dość dawna. Było mi to bardzo teraz potrzebne.
Zbyt dużo rzeczy znajdowało się w obecnie na mojej głowie.
— Gregor – wyjęknęłam, gdy szatyn po zdjęciu ze mnie górnej
części garderoby, zaczynając od szyi, począł całować całe moje ciało, schodząc
coraz niżej. – Puść moje ręce, nie ucieknę ci – powiedziałam albo bynajmniej
miałam zamiar.
Z moich ust wydobył się niezrozumiały bełkot, spowodowany
niemożnością złapania powietrza. Czułam jak cała zaczynam się palić, a serce
podchodzi niemalże do gardła. Jęknęłam przeciągle, gdy jego język, zaczął wodzić
wokoło moich sutków, a dłonie wylądowały na moich udach, po tym jak bardzo
niepewnie i z wahaniem zdecydował się spełnić moją poprzednią prośbę, i uwolnić
ręce z żelaznego uścisku.
Skierowałam swoje dłonie w jego gęstą czuprynę, zaczynając
ją lekko mierzwić oraz ciągnąć za kosmyki, po czym podniosłam się delikatnie.
Schlieri trochę zdziwiony, oderwał się ode mnie, spojrzał w oczy z
zaciekawieniem. Kątem oka widziałam nóż, którego ostrze zaczęło intensywnie
połyskiwać w blasku promieni słonecznych, wdzierających się do pomieszczenia
przez nieosłonięte okno. Zadrżałam, zdając sobie sprawę, że szatyn mógłby nie
dotrzymać słowa i zabić mnie po wszystkim.
— Co się dzieje? – szepnął, podnosząc jedną brew. – Chyba
nie chcesz powiedzieć, że się wycofujesz? – zaśmiał się.
— Nie, ja tylko… — spojrzałam mu w oczy, cały czas się do
mnie uśmiechał.
— Przecież wiem, że mnie pragniesz – powiedział i zbliżył
się. – Widzę, jak reagujesz, to mi wystarczy na dowód – dodał, a następnie
zamknął mi usta pocałunkiem.
Całkowicie odpłynęłam – znowu. On całował tak cudownie, w
życiu mnie jeszcze nikt tak nie całował, nawet były chłopak. Było w nim coś
fascynującego, wspaniałego, co nie pozwalało mi być na niego obojętną. Wiedział
jak na mnie działa i perfidnie potrafił to wykorzystać, pewny siebie,
zdecydowany, całkowicie świadom tego co robił. Wplótł swoje długie palce w moje
włosy i spowodował tym, że bardzo się do niego zbliżyłam. Korzystając z okazji,
złapałam go za szyję, z pełnym zaangażowaniem oddając pocałunek.
Niebawem klękłam naprzeciw niego, zaczynając nieśmiało
wsuwać ręce pod koszulkę. Gregor widząc to, bez chwili zastanowienia, ściągnął
ją z siebie i rzucił gdzieś na podłogę. Po raz kolejny przylgnęłam do niego i
zaczęliśmy się całować. Jakby w kompletnym amoku, moje dłonie nieprzerwanie
błądziły po jego umięśnionym torsie. Co prawna nijak miał się on do klatki
piersiowej Thomasa, bo w porównaniu z blondynem, to Gregor był istnym
chucherkiem. Nie miał tak bardzo umięśnionych ramion, ani brzucha, jak Thomas,
no i był niższy. Przy Morgim czułam się malutka, bezbronna, a po mimo wszystko
bezpieczna, wiedziałam, że nie potrzeba mi niczego więcej do szczęścia. Ale
miałam o Thomasie przecież zapomnieć, nie myśleć…
— Chcę, abyś coś zrobiła – wyszeptał mi do ucha, w chwili,
gdy się od siebie oderwaliśmy. – Myślę, że nie będziesz protestować – dodał, po
czym skierował swoje spojrzenie na nóż.
— Czego chcesz?
Jego ręce skierowały się do zapięcia spodni… to czego żądał,
było w danej chwili oczywiste. Poczułam, jak robi mi się niedobrze.
***
<oczami
Thomasa>
Zostałem sam. Mój tydzień się skończył, więc musiałem oddać
Lilly jej kochanej mamusi. Rzecz jasna stało się tak, jak podejrzewałem –
Kristina nie potrafiła dać mi spokoju. Znów zaczęła się tłumaczyć, ale dalej
jej słowa do mnie nie przemawiały. Nie miałem ochoty zaczynać tego wszystkiego
od nowa, mimo że te dziesięć wspólnych lat znaczyło dla mnie naprawdę dużo.
Miałem z nią wiele miłych wspomnień i byłem święcie przekonany, że zapamiętam
je na zawsze. W obecnej chwili jednak coś się popsuło i tkwienie dalej w tym
związku nie byłoby dobrym pomysłem. Tak bynajmniej sądziłem.
Teraz postanowiłem się skupić wyłącznie na treningach do
Letniego GP. Zdziwiłem się, ale wcale
nie szło mi to tak łatwo jak oczekiwałem, mimo mojego wysiłku treningi nie były
satysfakcjonujące. Nie mogłem się praktycznie na niczym skupić i odnosiłem
wrażenie, że opuściły mnie wszystkie siły. Zaczynałem wątpić, czy takie żmudne
przygotowania mają w ogóle sens, ale nie mogłem tak nagle przestać, nie teraz,
gdy zawody były tak blisko. Nie zmienia to jednak faktu, iż zwyczajnie straciłem
serce do tego wszystkiego. Byłem zrezygnowany, bo sądziłem, że on i tak okaże
się lepszy. Ostatni sezon dał mi się we znaki – skończyłem go na dwudziestym
piątym miejscu – oczywiście chodzi tutaj o Puchar Świata. Nie miałem
wątpliwości, że Letnie GP mają służyć tylko, jako przygotowanie do zimy – tym
bardziej pragnąłem się wykazać i utrzeć temu facetowi nosa.
Do pierwszych zawodów, mieszanych w dodatku, w Niemczech
pozostały jakieś dwa tygodnie, ponad dwa właściwie. Liczyłem gorąco, że na
zgrupowaniu w Hinzenbach trener zdecyduje się, aby wybrać mnie do mixu, rzecz
jasna Gregorek ma już miejsce zaklepane z powodu stania się niedawno pupilkiem
trenera. Chyba jedyne czego nienawidzę bardziej od Schlierenzauera, to
faworyzacja. A właśnie, trzeba się będzie szykować na wyjazd na zgrupowanie.
Oczywiście znosiłbym to wszystko lepiej, gdybym Wiktoria
była tutaj ze mną i wspierała, gdybym miał ją przy sobie. Ona jednak wolała
pojechać do Schlieriego, bo biedaczek nie poradziłby sobie sam. Wiki nie
potrafiła zrozumieć, że on potrzebował specjalistycznej pomocy psychiatry,
jeżeli to wszystko co mi o szatynie powiedziała, było szczerą prawdą, ale nie,
bo po co – panna Maliniak sama zbawi cały świat dookoła! Nie potrafiłem ukryć
swojego rozgoryczenia całą tą sytuacją. Gregor okazywał się lepszy na skoczni,
a teraz w dodatku liczył się bardziej dla Wiktorii, niż ja sam. Nie ma
wątpliwości, że poległem na całej linii i teraz nie potrafiłem się z tego
otrząsnąć.
Ona była taka słodka, urocza, niewinna i dobroduszna.
Pragnęła zbawić cały świat, jaki ją otaczał, mimo że z łatwością, ktoś by mógł
skrzywdzić ją samą. To właśnie ona w moim mniemaniu potrzebowała ochrony przed
tym całym złym światem. Zdawała się być często taka słabiutka. Kiedy na nią
patrzyłem, miałem wrażenie, że wystarczył jeden niewłaściwy ruch, a można było
jej zrobić niechcący krzywdę. Mimo wszystko to właśnie ta mała istotka dawała
mi siłę i sprawiała, że stawałem się szczęśliwy – kiedy była ona, nie
potrzebowałem już nikogo. Nie potrafiłem zrozumieć tej jej całej dobroci dla
świata, byłem raczej ignorantem i dbałem o własne korzyści. Wiktoria stała się
jedyną osobą, o której dobro pragnąłem się troszczyć, poza swoim własnym. Kiedy
jej pomagałem, czułem się niezwykle szczęśliwy, bo miałem świadomość, że to
właśnie ja jestem jej niezbędny. Mogła polegać tylko na mnie, nie miała innego
wyjścia – zawsze byłem ja, na każde jej skinienie, mimo że się z nią kłóciłem,
to tak naprawdę uwielbiałem do granic możliwości.
Ku mojemu zaskoczeniu często łapałem się na myśleniu, czy Wiktoria
miała już kiedyś kogoś, zapewne tak, w końcu ukończyła niedawno dwadzieścia
jeden lat, choć z drugiej strony… ona była taka nieśmiała i skryta, więc może
jednak jeszcze z nikim tego nie robiła? Może byłbym jej pierwszym?
— Boże, Morgenstern o czym ty myślisz?! – skarciłem się, a
moje słowa poniosły się echem po całej sali gimnastycznej. – Nawet jeśli nikogo
nie miała, to nie zapowiada się, aby Wiki była twoja – stwierdziłem z goryczą i
sięgnęłam po butelkę wody, jaka stała na parapecie.
Uznałem, iż pora zakończyć trening na dzisiaj, spędziłem tu
już wystarczająco dużo czasu, a poza tym znów odpłynąłem w świat przemyśleń i
nie potrafiłbym się na niczym skoncentrować. Zrezygnowany wziąłem swoje toboły
i natychmiast opuściłem pomieszczenie.
Zakochałem się bezgranicznie w tej dziewczynie. Pragnąłem
nosić ją na rękach, mile zaskakiwać, budzić się codziennie ze świadomością, że
właśnie ona jest obok, chciałem spełniać jej życzenia i być powodem uśmiechu na
jej twarzy – a uśmiechała się pięknie. Uważałem, że cała jest cudowna i
wyjątkowo kobieca. Gdyby nie była taka strachliwa, niepewna siebie i nie
wierzyła naiwnie wszystkim dookoła – stała by się ideałem. Gdyby nie była
strachliwa – już dawno trzymałbym ją w swoich ramionach. Wierzyłem cały czas,
że dziewczyna czuje do mnie to samo co ja, ale zwyczajnie lęka się to wyznać,
bo taka była z natury. Jej słowa w moją stronę w trakcie urodzin – dalej
świeże, pamiętałem niemal każde słowo, najdrobniejszy gest. Mimo że wmawiałem
sobie, iż nie należy dawać im wiary, podświadomie wierzyłem, że nie kłamie.
Nie chciałem, aby miała kogoś innego poza mną. Marzyłem o
tym, aby strać się tym najważniejszym, jedynym, mieć ją tylko dla siebie i
nigdy nie oddać nikomu. Wiki musiała być moja, nie dopuszczałem do siebie innej
opcji, nie chciałem bynajmniej. Powtarzałem sobie, że ona tylko mnie pragnie,
tylko mnie potrzebuje, tylko mnie kocha. Chciałem być nie tylko jedynym, po tym
jak już będziemy razem, ale miałem nadzieję okazać się pierwszym mężczyzną w
całym jej dotychczasowym życiu. Niemożliwym jest przecież, aby ta nieśmiała
istotka, miała kogoś wcześniej, prawda?
***
<oczami
Wiktorii>
Czułam się cudownie, naprawdę wspaniale, nigdy, przenigdy
jeszcze nie było mi tak dobrze, jak wtedy. Gregor znał się na rzeczy – trzeba
mu przyznać. Przed Schlierenzauerem byłam w związku z dwoma chłopakami, żaden
nie mógł z nim się równać w mojej opinii, choć bądźmy szczerzy, ja nie byłam ze
skoczkiem w związku – to była po prostu zwykła zabawa, bynajmniej dla mnie i
wydaje mi się, że dla niego też. Wszystkie obawy, wszelaki lęk całkowicie minął
w momencie, w którym poczułam go w sobie. Nie byłam w stanie się martwić,
jedyne o czym myślałam, to fakt, że jest zajebiście. Nie żałowałam tego nawet w
chwili, w której Gregor padł na mnie wyczerpany, przygniatając swoim ciałem do
materaca. Leżeliśmy potem obok siebie, a ja układając głowę na jego klatce
piersiowej, niebawem zasnęłam, czując jak Gregor głaska mnie po głowie – byłam
pewna, że się uśmiecha.
Kiedy obudziłam się, to Gregor właśnie spał. Spojrzałam w
jego kierunku, ale znowu nie stwierdziłam, że jest słodki, uroczy, czy śpi jak
aniołek – nie, jedyne co było, to myśl, kiedy znowu będziemy mogli to zrobić.
Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, ale teraz myślałam o nim tylko w ten
sposób, nie potrafiłam już inaczej. Po tym co się właśnie stało, wiedziałam, że
zapamiętam to na zawsze i nigdy nie będę żałowała. „Nie żałuj nigdy poznania
ludzi, przez których choć na moment byłeś szczęśliwy” – głosi popularna maksyma
i ja zamierzałam ją w tej chwili zastosować.
Wstałam ostrożnie, uważając, aby nie obudzić szatyna i
udałam się pod prysznic. Musiałam zbyć z siebie wszelakie ślady wcześniejszych
zdarzeń, które najchętniej przeżyłabym na nowo. Niemal cały czas miałam szeroki
uśmiech na twarzy – poziom endorfin był zadziwiająco wysoki.
Kiedy już wyszłam z pod prysznica, skierowałam się w stronę
salonu i stwierdziłam, iż reszty domowników nie ma w domu – dziwne, czy Gregor
korzystając ze swojej władzy nad wszystkimi, znowu ich zastraszył i kazał wyjść
z domu, bo sobie to wszystko zaplanował? Nie to niemożliwe, on w moim mniemaniu
miał dwie osobowości, tą „swoją” i tą „schizofreniczną” – swoja wiedziała o
schizofrenicznej (wtedy pojawiał się lęk przed śmiercią, zabiciem i otruciem),
ale schizofreniczna nie miała pojęcia o tym, że ma konkurenta i się jej
wypierała (między innymi wtedy, gdy Gregor ganiał mnie z nożem i wypierał się
słyszenia lub widzenia jakichkolwiek zjaw czy głosów, mnie uważając za
niezrównoważoną). Nie miałam wątpliwości, że podczas naszego zbliżenia Gregor
nie był sobą, a bynajmniej nie miał wpływu za bardzo na to co czyni. Brian i
Natasha najwyraźniej znów ruszyli do akcji, wydając szatynowi konkretne polecania.
Byłam przekonana, że gdyby skoczek był sobą, nie usiłował by mnie zamordować
lub zgwałcić – ten prawdziwy, nieopętany przez siły wyższe osobnik, w moich
oczach stawał się niewinny jak baranek.
Zaczęłam krążyć po pokoju i zbierać przedarte poduszki, oraz
pierze, ustawiać na nowo krzesła, a także fotele, ramki ze zdjęciami czy inne
bibeloty znów znalazły się na swoim miejscu. Wyciągnęłam odkurzacz ze skrytki i
poczęłam pozbywać się resztek piór z poduszek. Skierowałam się następnie do
przedpokoju, aby pozbyć się drzazg z podłogi koło drzwi wyjściowych. Wniosek
był jeden – trzeba kupić nowe poduszki.
Gdy już wszystko wysprzątałam i stwierdziłam, że pokój
wygląda w miarę normalnie, poczułam się, jakby mnie piorun strzelił – skrzynka!
Gregor spał przecież, a kluczyk znajdował się na szafce nocnej… a co jeśli go
obudzę? Na pewno się wścieknie, jeśli by mnie przyłapał, mimo to…
Zerwałam się niemal do biegu i ruszyłam do pokoju Gregora,
kiedy już dotarłam do drzwi, przystanęłam nagle, następnie wchodząc na
paluszkach do pokoju – spał. Wchodząc głębiej do pomieszczenia, ujrzałam mały
kluczyk na srebrnym łańcuszku, a obok niego nóż. Przełykając głośno ślinę,
wzięłam nóż w dłoń i schowałam na wszelki wypadek do szafki tak, aby tego nie
było na widoku. Potem schyliłam się pod łóżko i wyciągnęłam z niej skrzynkę,
patrząc, czy Gregor dalej śpi, udałam się do swojego pokoju, zakładając kluczyk
na nadgarstek i zamykając drzwi od swojego pokoju, dodatkowo blokując biurkiem –
takie tam małe przemeblowanie.
Z szybko walącym sercem, uklęknęłam na podłodze i położyłam
przed sobą skrzyneczkę z inicjałami „GS”. Westchnęłam głośno, następnie
otwierając skrzynkę kluczykiem. Usłyszałam głośny szczęk – zamek puścił.
Odgarnęłam włosy za ucho, a potem podniosłam wieko skrzyneczki. Zrobiłam
wielkie oczy – to co było w środku, na pozór wyglądało normalnie. Wysypałam
całą zawartość na dywan. Moim oczom ukazały się kolejno: zapakowane w ozdobne
koperty listy, związane gumką, jakiś zwyczajny medalik, jakby z bazaru, zeszyt
zabazgrany jakimiś niemieckimi wyrazami – czyżby pamiętnik Gregora? — a także zdjęcia, związane ze sobą w podobny
sposób jak koperty.
Na pierwszy ogień poszły zdjęcia, spadły białą stroną do
góry. Zauważyłam na nich, jakiś napis wykonany długopisem – niezwykle ozdobnymi
literkami – uniosłam brwi i wzięłam plik zdjęć do ręki, napis głosił – „Z moją
ukochaną Natashą, kocham Cię na zawsze, Twój najdroższy Gregor. Grecja –
wakacje 2009 ;*”
Natasha? Czyżby chodziło o tę samą kobietę, która go teraz
nawiedzała? Więc była po prostu jego byłą, a on się tak załamał? I o to było
tyle szumu? Żałosne…
Byłam rozczarowana swoim odkryciem. Spodziewałam się czegoś
bardziej spektakularnego, a tu taki zawód. Westchnęłam znowu. Zupełnie
zrezygnowana postanowiłam rozwiązać zdjęcia i zobaczyć co jest na przedzie.
Po prostu zamarłam, odkrywając, co przedstawiały te zdjęcia.
Zrobiłam wielkie oczy i pilnowałam się, aby nie krzyknąć, czy zemdleć. Nie
mogłam uwierzyć w to co widzę, to było dla mnie nie do pojęcia – myślałam, że
śnię. Każde ze zdjęć przedstawiało rozpromienionego Gregora z jego partnerką,
widać było, że są bardzo w sobie zakochani. Niemal na każdym zdjęciu się
całowali, obejmowali, a już na pewno na każdym promienieli radością. Po prostu
byli zakochaną w sobie po uszy parą ludzi, którzy poza sobą świata nie
widzieli. Nie to jednak było dla mnie szokujące…
Ta dziewczyna, ukochana Gregora… ona… nie to są chyba jakieś
żarty, to nie dzieje się naprawdę! Poczułam jak pieką mnie oczy, zaczęłam
płakać, a słone łzy spływały strumieniami po moich policzkach. To dlatego nie
chcieli mi powiedzieć co jest w tym pudle, to z tego powodu wszyscy zachowywali
się dziwnie. Byłam wtedy pewna, że każdy znał już wcześniej zawartość tego
czegoś, a ja nie. Ale dlaczego mi nie powiedzieli? Czemu przez całe swoje życie
żyłam w kłamstwie? Powinni byli ze mną porozmawiać, a nie udawać, że wszystko
jest w jak najlepszym.
Wstałam z podłogi i udałam się do wielkiego lustra, razem ze
zdjęciami. Wytarłam policzki, przetarłam oczy i spoglądając w swoje lustrzane
odbicie, przyłożyłam sobie jedno ze zdjęć do policzka. Nie ulegało wątpliwości,
że ja oraz dziewczyna ze zdjęcia… byłyśmy identyczne. Niemal jak dwie krople
wody. Te same włosy, te same oczy, ten sam uśmiech, te same rysy twarzy…
wszystko takie samo.
Spojrzałam jeszcze raz na tył fotografii – Natasha…
Do cholery jasnej! Czemu nikt mi nie powiedział, że… że… mam
siostrę bliźniaczkę?! To w stu procentach była moja bliźniaczka, nie jest
możliwym, aby dwójka takich samych ludzi nie była spokrewniona ze sobą.
Moja siostra była ukochaną Gregora? Oni byli razem? Ile
czasu? Gdzie się poznali? Jakim cudem Gregor był z nią w związku, a ja nawet
nie widziałam jej nigdy w życiu? Gdzie teraz była Natasha? Czemu nie było jej
ze mną? Czemu przez całe moje życie rodzice opiekowali się tylko mną i Sandrą?
Dlaczego moja siostra ma zagraniczne imię? Co się z nią teraz stało? Nie żyje?
Ale kiedy umarła?
Te pytania oraz wiele innych pojawiło się w mojej głowie.
Wróciłam ze zdjęciem na dywan i nie chcąc już patrzeć na fotografie z Grecji,
Egiptu, Turcji, Włoch i innych zagranicznych państw, związałam zdjęcia gumką,
włożyłam na powrót do metalowej skrzynki. W głowie kłębiła się tylko jedna myśl
– „Muszę porozmawiać z rodzicami, ale i tak ich nienawidzę, jak mogli mnie
oszukiwać przez całe życie?!”
Nie chciałam już płakać. Sięgnęłam po medalion, w środku
znajdowało się zdjęcie Gregora – najwidoczniej wyżej wymieniona biżuteria
należała do Natashy. Nie chcąc już większej uwagi na ten bibelot i jego
schowałam w dawne miejsce. Nie wierzę, po prostu to nie może okazać się prawdą…
ja śnię i zaraz się obudzę.
Wzięłam głęboki oddech i przymknęłam oczy, czułam, jakoby
świat się właśnie zatrzymał w miejscu – listy, czy pamiętnik? Chyba jednak
listy – sięgnęłam po pierwszą kopertę i zaczęłam czytać na niej dane adresata i
odbiorcy.
Natasha Lindemann – Wien, Österreich i jakaś
trudna nawet do przeczytania ulica. Czemu moja bliźniaczka ma iście niemieckie
imię, a także nazwisko? Czemu mieszkała w Austrii? List też był cały w języku
niemieckim, jak nie trudno się domyślić, był do Gregora – Oslo, czyli skoczek
był akurat na wyjeździe, środek stycznia.
„Mój Najdroższy!
Nastał kolejny zimowy,
zimny, ponury, niezwykle przygnębiający poranek w Austrii. Nienawidzę zimy, bo
przybycie jej zawsze oznacza Twoje wyjazdy, co za tym idzie nasze rozstania. Nawet
nie wiesz, jak mi Cię brakuje, gdy jesteś na zawodach, tak bardzo Cię kocham.
Myślę o Tobie niemal bez przerwy, czy i Ty za mną tęsknisz? Mam taką cichą
nadzieję, choć pewnie nie myślisz tak często o mnie, jak ja o Tobie, bo jesteś
w ciągłym biegu.
Nie widzieliśmy się od
początku grudnia, to dla mnie niczym wieczność, a i tak do końca sezonu zostało
więcej, aniżeli upłynęło. Czemu czas mija tak wolno skarbie? Wiem oczywiście,
że kochasz być skoczkiem, jestem świadoma, iż to Twoja pasja, nie zmienia to
jednak faktu, że bardzo mi ciężko bez Ciebie. Chciałabym być z Tobą całe swoje
życie, nienawidzę, gdy się rozstajemy. Jedyne co mi pozostało, to oglądanie
relacji skoków narciarskich w telewizji – wspaniale skaczesz, brawo! Dla mnie
zawsze będziesz najlepszy, pamiętaj o tym. Wiesz dobrze, że martwię się o
Ciebie kochany, mam nadzieję, że nie zapomną mnie poinformować, jeżeli coś by
Ci się nie daj Boże stało – nie ukrywaj przede mną niczego! Mówiłeś mi już
wiele razy, że nie chcesz mnie martwić, ale ja i tak nigdy nie przestanę się
niepokoić – nie chcę Cię stracić. Jesteś wszystkim dla mnie, czy i Ty mnie
kochasz tak mocno ukochany? Liczę na to, iż wziąłeś ze sobą swój inhalator? Nie
miałeś w ostatnim czasie napadów astmy? Kiedy przypomnę sobie Twój niedawny
atak, to łzy podchodzą mi do oczu. Zapewne macie tam wyszkolony sztab lekarzy?
Dużo trenujecie, mimo wszystko nie chciałabym, abyś padał mi ze zmęczenia?
Wiele tam zapewne Twoich wielbicielek – na pewno są piękne. Nie jestem w stanie
ukryć swojej zazdrości. Gdybyś mnie zdradzał, nie przeżyłabym tego, chcę być
Twoją jedyną. Mam wielkie szczęście będąc Twoją wybranką – niczego mi już
więcej nie potrzeba do szczęścia. Inni mężczyźni tracą przy Tobie wszelakie
znaczenie. Liczysz się dla mnie tylko Ty. Dni bez Ciebie dłużą się mi bardzo, a
w nocy nie jestem w stanie zasnąć – brakuje mi Cię obok. Jeszcze kilka dni, a
popadnę w depresję z tęsknoty, rodzice na szczęście bardzo mnie wspierają i
jakoś się trzymam.
Nie zapominaj nigdy,
że kocham Cię z całego swojego serca i jestem z Ciebie niezwykle dumna. Cieszę
się, że spełniasz swoje marzenia i masz taki talent do skoków. Ufam Tobie
bezgranicznie i wiem, że wrócisz, a gdy tak się stanie, znów nastaną te lepsze
dni. Nie mogę doczekać się chwili, w której znów znajdę się w Twych ramionach.
Kocham, tęsknię, kibicuję
Twoja ukochana Natasha
PS: Rodzice każą Cię
gorąco pozdrowić ;)
Oniemiałam po prostu ze zdziwienia, czytanie listów
spowodowało u mnie kolejny napad łez, ja jednak wytrwale przecierałam oczy, nie
chcąc, aby litery przede mną się zamazywały. Przeczytałam wszystkie wiadomości
na jednym tchu – wszystkie były bardzo podobne do siebie – podkreślanie tęsknoty,
spowodowanej brakiem Gregora u boku Natashy, troszczeniem się o zdrowie i
bezpieczeństwo ukochanego, zaznaczanie swojej dumy i sukcesów szatyna.
Wszystkie listy takie same, a mimo to inne. Każdy następny przepełniony coraz
to większą dozą miłości i bolesną tęsknotą. Oni się naprawdę kochali i byli dla
siebie najważniejsi. Dlaczego więc moja siostra odeszła od niego, nie
pozostawiając po sobie nawet pożegnalnej wiadomości? Gregor mówił, że „Ona” tak
go po prostu zostawiła, bez słów wyjaśnienia. Teraz bynajmniej wiedziałam, że
Ona, miała na imię Natasha, byłam w pełni świadoma kim ona jest.
Zaczęłam współczuć Gregorowi z całego serca, mimo że ja też
zostałam oszukana i zdradzona – przez własną rodzinę. Szatyn jednak miał
gorzej, zdradziła go kobieta, która była dla niego całym światem. Chłopak
załamał się, zaczął zamykać się we własnym świecie, miał depresję, a potem
przyszedł największy wróg – schizofrenia. I pomyśleć, że to wszystko
spowodowane zostało przez odejście mojej siostry. Zaczynałam powoli rozumieć –
całe to zachowanie mojej rodziny, a także Gregora. Moi rodzice razem z siostrą nie
chcieli, abym dowiedziała się o bliźniaczce, więc zapewne dlatego robili
wszystko co kazał im skoczek. Jedna rzecz jednak pozostała w dalszym ciągu
kompletną zagadką – skoro Gregor tak bardzo kochał Natashę, jak ona jego, to
dlaczego ożenił się z Sandrą? Jaki był powód? W poszukiwaniu odpowiedzi
sięgnęłam do pamiętnika i zaczęłam szukać konkretnej daty – dnia, w którym to
przyjechaliśmy do Planicy, a Schlieri poznał Sandrę.
Nie przeszkadzało mi to jednak przeczytać wcześniejszych
zapisków. Z kartek zeszytu wręcz wylewała się miłość wraz ze szczęściem – dni,
w których to Natasha i Gregor byli razem, potem jednak było coraz gorzej, znów
zaczęłam płakać jak bóbr. Szatyn tak bardzo cierpiał po jej odejściu.
„…Nie ma jej, po
prostu zniknęła bez śladu. Zabrała z naszego mieszkania wszystkie swoje rzeczy
i nie pojawiła się więcej. Szukałem jej wiele dni, dalej szukam i będę szukał,
choćbym miał zdechnąć. Dlaczego to zrobiła? Było nam przecież razem tak dobrze –
to był związek idealny, kochaliśmy się jak nikt w tym pieprzonym świecie! Nie
pokłóciliśmy się ani razu! Było utopijnie, czułem się szczęśliwy. Dlaczego moja
Najdroższa odeszła?! Jakim prawem mi to zrobiła?! Dbałem o nią, byliśmy dla
siebie najważniejsi, na wszystkie możliwe sposoby okazywałem jej swoje uczucia.
Zawsze się wspieraliśmy, gdy jedno upadało, drugie pomagało mu wstać.
Uzupełnialiśmy się. Zawsze się o siebie wzajemnie baliśmy. Co poszło nie tak?...”
Po przeczytaniu tego fragmentu z pewnego dnia września, moje
oczy zaszły łzami – znowu. W tych słowach było tyle cierpienia, tyle bólu,
bezsilności.
„... Gdy tylko
zobaczyłem, że zniknęły jej rzeczy, załamałem się, odeszła ode mnie, mimo
zapewnień jak bardzo kocha. Nic z tego wtedy nie rozumiałem i teraz też nie
jest to dla mnie jasne. Cały się trzęsąc ze zdenerwowania, podjechałem autem
pod dom jej rodziców – bardzo mnie lubili i już nazywali swoim synem, mimo że
ja i Natasha nie mieliśmy jeszcze ślubu. Drzwi do mieszkania otworzył mi jakiś
obcy mężczyzna, poczułem jak moje serce rozpada się na miliard kawałków, nigdy
nie czułem takiego cierpienia. Miałem ochotę się rozpłakać, ale cudem się
powstrzymałem. Mężczyzna powiedział mi, że Lindemann już tu nie mieszkają, że
kupił od nich to mieszkanie, a oni wyjechali – nie wie dokąd. Zostałem sam…”
Jak Natasha mogła go tak nagle zostawić?! O co w tym
wszystkim chodziło?! Istny potwór bez serca. Biedny Gregor… potem było jeszcze
gorzej.
„… Życie nie ma już
dla mnie sensu – nie ma jej, nie ma mnie – proste. Ciężko mi jest opisać własne
uczucia. Wpierw był ogromny ból, cierpienie, niedowierzanie, miałem ochotę się
zabić, ale obiecałem sobie, że ją odnajdę. Teraz jednak czuję zwyczajną pustkę.
Nic już mnie nie obchodzi, a już najmniej te całe skoki. Komu to potrzebne?!
Chyba powinienem zrezygnować z kariery, tak, to dobre wyjście – byle do
Planicy, a potem już kompletne zatracenie. Nie mogę spać, nie mogę jeść, płaczę
jak dziecko. Nie ma jej już przy mnie – nie czuję jej ust, nie czuję jej ciała,
nie widzę twarzy ani uśmiechu. Ona odeszła. Ból fizyczny nie jest w stanie
ukoić tego psychicznego. Nie wiem co mnie jeszcze trzyma na tym świecie, ale
chyba jednak coś w tym jest. Próbowałem podcinać sobie żyły, ktoś mnie
uratował, chciałem się utopić, powiesić, ktoś wyważył drzwi, chciałem
przedawkować leki – wezwano na czas pogotowie. No do kurwy nędzy! Czy nikt już
nie rozumie, że nie mam ochoty egzystować?! To cierpienie jest dobijające. Łzy,
wrzaski – nic nie pomaga. Czuję, że niebawem oszaleję! Łzy płyną nawet w tej
chwili – chyba pora kończyć. Przyszedł czas na przeniesienie się do nicości…”
Płakałam tak samo jak Gregor, nie potrafiłam przestać, myśl
o tym, jak bardzo cierpiał, była ponad moje siły. Tego było za wiele, za dużo!
Jakim cudem on się do tej pory trzymał?! Chciał się zabić wielokrotnie – ktoś go
ratował. Pragnął odnaleźć Natashę, ale stracił wszelaką nadzieję – rozpłynęła się
w powietrzu, razem ze swoją „rodziną”. Myślałam, że nie mogło być gorzej, a
jednak się tak stało…
„…Jest! Moja
najdroższa powróciła, jest przy mnie, przyszła, widziałem ją, rozmawiałem!
Czułem się wspaniale w chwili, gdy dziewczyna przekroczyła próg mojego domu –
naszego domu. Chciałem ją przytulić, ale ona mnie odepchnęła. Zacząłem z nią
rozmawiać, ale nie chciała mi wyjawić, dlaczego odeszła. Mówiła mi same najgorsze
rzeczy, a tak bardzo się cieszyłem, gdy ją ujrzałem. Powtarzała, że jestem
zwykłym zerem, że mnie nienawidzi, pragnie zabić… nie wierzyłem w te słowa, nie
potrafiłem – znów płakałem. Pytałem się
dlaczego, przecież tak bardzo ją kocham, ale ona nie wyjaśniła. Po prostu
mówiła, że nikogo tak bardzo nienawidzi jak mnie. Jej słowa bolały bardziej,
aniżeli odejście. Czułem się, jakby wyjęła mi serce z klatki piersiowej, a
potem z lubością rozerwała na strzępy. Powiedziała, że jestem śmieciem, że
nigdy mnie nie kochała, nigdy nie była szczęśliwa i że nie potrafiłem jej
zadowolić. Odeszła, aby po upływie takiej ilości czasu, zjawić się nagle i
sprawić, abym sam siebie znienawidził…”
Mój Boże! Gregor! Nie potrafiłam powstrzymać szlochu, sama
czułam w tamtej chwili, jak pęka mi serce, to tak mocno, przeraźliwie bolało,
tak bardzo rozumiałam jego cierpienie, pragnęłam jakoś mu ulżyć, ale nie
wiedziałam jak to uczynić. W ten oto sposób Gregor opisał swoje pierwsze
schizofreniczne objawy – pierwsze urojenia, halucynacje. Było pewnym, że
Natasha tak nagle nie mogła się pojawić, a tym bardziej mówić mu takie
okropności. Nie, na pewno nie. Nie po tych listach pełnych miłości, uczucia
oraz troski. Mimo to Gregor wierzył, iż dziewczyna jest prawdziwa. Oszalał
biedak z tęsknoty za kimś, kogo kochał i zapewne kocha dalej całym sercem.
Wszystko zaczęło mu się mieszać – był taki samotny, cierpiący, oszukany,
bezbronny.
„… Jestem zerem, nie
przedstawiam sobą żadnej wartości, nikt mnie nie kocha, wszyscy nienawidzą.
Życie nie ma sensu, nie powinienem chodzić po tym świecie. Jestem kompletnym
beztalenciem, mniej wartym od zwykłego robaka. Dla wszystkich, którzy mnie znają,
pozostałem ciężarem, mam same wady. Jedyne co mi pozostało, to słuchać Briana.
On mi to wszystko powiedział – wyznał prawdę. Naprawdę jestem śmieciem, on ma
rację, co ja tu jeszcze robię?! Brian mówi, że będę w stanie przetrwać o ile
wsłucham się w polecenia jego i Natashy. Już wszystko zrozumiałem. Natasha
odeszła do niego, bo ja nie byłem dla niej dostatecznie dobry, wszystko zawsze
potrafiłem spieprzyć. To nie ma sensu. Już od początku naszego związku
obawiałem się, że Brian mi ją zabierze, tak się też stało. Dla nikogo nic nie
znaczę, lepiej, żebym zginął…”
Znałam już Natashę, teraz poznałam Briana, więc ten głos w
jego głowie, należy do chłopaka, w którym zawsze widział konkurenta. Natasha i
Brian obniżali stopniowo jego poczucie własnej wartości. Jego mózg chciał go
zniszczyć – choroba postępowała, nie zwalniając niestety tempa. Uznałam, że nie
warto czytać wszystkiego, bo wpisy były takie same – przeszłam do notatki po
zawodach w Planicy.
„...Nie mogłem uwierzyć w
to, kogo ujrzałem. Stało się to zaraz po moim skoku, dojechałem do reklam, a
Ona stała w pierwszych rzędach. Te same włosy, te same oczy, ta sama twarz, ten
sam uśmiech – tak, to była Natasha i uśmiechała się do mnie. Też się uśmiechnąłem,
cudem powstrzymałem się od podbiegnięcia i wtulenia się w nią, mimo to nie
spuszczałem z dziewczyny wzroku… do czasu, aż jakaś blondynka, stojąca koło
Natashy, nie zaczęła skandować mojego imienia i błagać o autograf. Zdziwiony, poszedłem
w tamtym kierunku i złożyłem autograf dziewczynie w jej notesie. O ile byłem
zaskoczony, tak potem doznałem szoku. Dziewczyna identyczna, jak Natasha, wcale
nie była Natashą – wszyscy dookoła zwracali się do niej Wiktoria. Jak to
możliwe, że istota wyglądająca identycznie, jak ona wcale nią nie była?! Muszę
się tego dowiedzieć. Sandra, gdyż tak ma na imię dziewczyna, która stała koło
Wiktorii, jest moją wielką fanką, może uda mi się coś dowiedzieć o brunetce –
ona na sto procent ma coś wspólnego z Natashą..."
Otworzyłam szeroko usta. Więc to tak! Gregor zbliżył się do
Sandry tylko dlatego, że chciał się dowiedzieć czegoś na mój temat. Blondynka
była w jego opinii jedyną osobą, która pozwoliłaby mu być bliżej mnie! To
wszystko wyjaśnia, ten cały związek, szybki ślub, przeprowadzka…
Nienawiść, właśnie, skoro przypominałam mu ukochaną, dlaczego
od początku mnie nienawidził? Będę musiała chyba z nim to wyjaśnić, mimo iż
wiedziałam, że nie będzie chciał rozmawiać. Musiałam, mimo wszystko wiedzieć,
dlaczego tak bardzo pragnął zbliżyć się do mnie, a kiedy tak się stało, był
uszczypliwy i powtarzał „nienawidzę cię”. Nie wiedziałam jeszcze wszystkiego,
ale byłam blisko.
Gregor, wszystko będzie dobrze!
— Czyli już wiesz, prawda? – usłyszałam głos Gregora za
drzwiami. – Kluczyk zniknął, więc zapewne już wszystko przeczytałaś. Wpuść mnie
– mówił o dziwo spokojnie. – Porozmawiajmy.
Nie zastanawiając się zbyt wiele, wstałam do drzwi i
odgradzając je uprzednio, otworzyłam na oścież. Nie byłam świadoma tego co
czynię, ale widząc go takiego zmarnowanego, po prostu rzuciłam mu się na szyję
i na nowo zaczęłam szlochać.
— Gregor! Mój biedaku! Obiecuję ci, że wszystko będzie
dobrze! – zapewniałam i w przypływie impulsu pocałowałam go w usta, czując jak
szatyn oddaje pocałunek.
— Moja kochana – powiedział pieszczotliwie i odgarnął mi
włosy z twarzy. – Czyli jednak dla kogoś coś znaczę – szepnął. – Chodź, muszę
wyznać ci jeszcze wiele rzeczy, nie wiesz wszystkiego. – dodał po czym oboje
weszliśmy do pokoju.
Dotrwałam xD Za dużo Gredziowej czułości, nie dosyć, że Wiki się z nim przespała to jeszcze tak mu współczuła, ja tam myślałam, że w tej skrzyneczce będzie coś ciekawszego, a nie zdjęcie, liściki i pamiętniczek, choć szczerze bardziej się tego spodziewałam. xD Nie ma to, jak wykorzystać nazwisko wokalisty swojego ulubionego zespołu dla swojej zaginionej siostry bliźniaczki, wiesz dobrze, że nie lubię R+, a to wszystko przez Alex i jej jaranie się Tillem, gdy tylko o nim słyszę rzygam tęczą.
OdpowiedzUsuńOj, biedny Gredzio dziewczyna go zostawiła, o Jezus Maria, dziewczyna zobaczyła, że chodzi z total psycho to zwyczajnie sobie uciekła.
A co do pochodzenia Natashy to mam swoją teorię, po prostu państwu Maliniakom było o jedno dziecko za dużo to się pozbyli jednego i tyle.
Jeszcze jedno zdanie :
Kurwa, kiedy ty będziesz z Thomesem.?! I ja chce Ville ;3 stęskniłam się za tym słodziakiem, nie dosyć, że nie ma go na LGP to jeszcze nie ma już gdzie o nim czytać :( więc proszę powiedz mi ile jeszcze rozdziałów do Wisły ;3
Pozdrawiam i weny. ;*
hmmm... nie mam najmniejszego pojęcia, co napisać... hmmm... zagadka się nam wyjaśniła, co jest w skrzyneczce Gregora i powiem szczerze, że jestem wstrząśnięta... kolejna zagadka w postaci siostry Wiki - Natashy Lindemann (tak na marginesie to powiem, że dobry wybór, jeśli chodzi o nazwisko, wiesz co mam na myśli <3)... pozostaje mi tylko czekać na następne rozdziały aby dowiedzieć się co nie co o przeszłości rodziny bohaterki... wracając do rozdziału, to powiem szczerze, że zaskoczyłaś mnie, Wiki wszystkiego się dowiedziała i zmienia podejście do Gregora - coś niesamowitego, pamiętam, jak w pierwszych rozdziałach wprost go nienawidziła a teraz co? proszę, współczuje mu i stara się jak tylko może mu pomóc, wspaniała przemiana nastawienia... wydawać by się mogło, że piszę to, bo stoję po stronie Gregora, może jest w tym coś prawdy, ale staram się pisać to obiektywnie... rozumiem, że oni uprawiali seks, tak? bo w takim razie z czego Wiki y się tak cieszyła, nie? wybacz, że może tego od razu nie skumałam, ale po mocnej kawie bez mleka to mój mózg nieco spowalnia ale za to powoduje, że prędko nie zasnę, ale z tego to ja się cieszę, bo obejrzę sobie koncert LIFAD <3 dobra, wracam do komentowania rozdziału :) wracając jeszcze na chwilkę do Natashy Lindemann... nie wiem czemu, ale odniosłam takie wrażenie, albo to już moja chora psychika tak działa, czy przypadkiem Natasha nie jest spokrewniona z Tillem? obstawiam, że to moja wyobraźnia, sama dobrze wiesz, że jestem psychofanką Tilla, ale może moje przypuszczenia się sprawdzą? sama nie wiem... no cóż mogę jeszcze dodać? a! listy... ciężko mnie wzruszyć, ale jak je czytałam, to nie raz łezka się w oku zakręciła, nie powiem, ale żebym płakała to nie... co nie oznacza, że listy nie były wzruszające... po prostu to dla mnie za mało aby doprowadzić mnie do łez :) potrzebuję końskiej dawki wzruszenia :) nie mogę pojąć, dlaczego Natasha zostawiła biednego Gregora... no naprawdę, z ręką na sercu nie potrafię zrozumieć... no cóż, mam nadzieję, że w najbliższych rozdziałach wszystko się wyjaśni :) dobra, kończę, nie zanudzam Cię już moim bez sennsownym komentarzem, tak na marginesie, to chyba mój rekord xD
OdpowiedzUsuńOjej jaki dłuuuuuuuugi :D Ale fajnie, bo dla mnie mógłby się ciągnąć w nieskończoność :3 Uwielbiam Gregora, jako skoczka, ale po tym rozdziale mam ochotę się z niego trochę ponabijać haha :D Biedak ;c Dziewczyna go zostawiła, to straszne ;c Nie no, koniec złośliwości :D Zaskoczyłaś mnie z tą skrzynką Gregora, liczyłam na coś bardziej... Hm... Zadziwiającego? Nie wiem jak to ująć :D Czekam na nexta! ;)
OdpowiedzUsuńWeny życzę i pozdrawiam ;>
I zapraszam do siebie ;>
http://good-bye-my-almost-lover.blogspot.com/