niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 24



Tak jak obiecałam, jest upragniona skrzyneczka i jej zawartość, ale prosiłabym jednak, aby powstrzymać ciekawość i zamiast szukać tego fragmentu, przeczytać wszystko od początku. W rozdziale jest mało dialogu, powiedziałabym nawet śladowe ilości. Skupiłam się na emocjach - Wiktorii, Thomasa i... Gregora. Tak, poznamy jego myśli. Jego wspomnienia. Rozdział ten pisałam długo, ponieważ jest on dla mnie szczególny. Bardzo ważny. Pozwala nam zrozumieć Schlierenzauera, a także pozostałe dwie wyżej wymienione postacie. Pisząc o Gregorze... płakałam jak bóbr ;( Może czytając to, zrozumiecie moje łzy i moje współczucie - może sami będziecie współczuli. Zapraszam!
________________________________________________

Rozdział 24

Thomasa i Gregora darzyłam zupełnie innymi uczuciami. Miłość i pożądanie, niektórzy nie widzą różnicy, dla mnie była ona, aż nadto widoczna. Już nie miałam wątpliwości, wiedziałam kogo kocham, a kto służył mi tylko jako „pocieszyciel”. Wiadomym jest nie od dziś, że miłość to stan znacznie ważniejszy od wszystkich pozostałych. Zwana królową uczuć, przekładana zazwyczaj ponad wszystko inne, czyni nas szczęśliwymi do granic – o ile jest odwzajemniona, jeśli jednak nie, zmienia nasze życie w istny koszmar. Niezwykle przewrotna, zmienna, czasem dająca szczęście, a kiedy indziej bezkresne cierpienie, jedyna, wielka – mówią, że miłości jest wiele, każda  inna, jednak łączy wszystkie pewna cecha – są szczere i prawdziwe. Nie istnieje fałszywa miłość, jeśli komuś się tak wydaje, to wcale nie myśli o tym konkretnym stanie.
 W przypadku Gregora miłości zwyczajnie nie było. Liczyła się dla mnie tylko bliskość cielesna. Pozwalała ona zapomnieć o problemach, była chwilą przyjemnością, usypiała myślenie. Pożądanie – uczucie pozwalające na krótkotrwałą satysfakcję, cieszy tylko przez jeden moment, potem nagle wszystko gaśnie, znika, rozpływa się w powietrzu. Kiedy już się tak stanie, patrzysz na osobę, która znajduje się obok i powtarzasz w myśli – „nic nas nie łączy, ten człowiek niewiele dla mnie znaczy, wszystko się skończyło, więc pora udać się do siebie i żyć, jak gdyby nic się nie stało” – do następnego razu.
Tak było w moim przypadku. Otępiona jego wyglądem, urokiem, mimo iż nie kochałam, pozwoliłam mu robić ze mną co tylko sobie zażyczył. Oddałam się temu bez pamięci, rozkoszując chwilą, w której mój mózg nie był wstanie przypomnieć mi o osobie, na której naprawdę zależało. Nie mogłam mieć miłości przy sobie, starałam się więc ją zastąpić czymś znacznie niższym i bardziej powszechnym, bo tak było łatwiej, nie musiałam się wysilać, myśleć, bać się straty, przegranej. Miłość budziła strach, niepewność, była obowiązkiem, ażeby ją utrzymać, trzeba cały czas pielęgnować. Z pożądaniem tak nie było, nie wymagało starań, zobowiązań, stawało się łatwe, lekkie, przyjemnie i mimo że wnosiło w życie znacznie mniej niż miłość, to w danej sytuacji po prostu wystarczyło.
Dotyk Gregora doprowadzał do szaleństwa, powodował, że całkowicie się wyłączałam i nie byłam w stanie uruchomić mózgu. Wszystko robiłam instynktownie, bez zastanowienia, na nowo odkrywając przyjemność, z którą nie miałam do czynienia od dość dawna. Było mi to bardzo teraz potrzebne. Zbyt dużo rzeczy znajdowało się w obecnie na mojej głowie.
— Gregor – wyjęknęłam, gdy szatyn po zdjęciu ze mnie górnej części garderoby, zaczynając od szyi, począł całować całe moje ciało, schodząc coraz niżej. – Puść moje ręce, nie ucieknę ci – powiedziałam albo bynajmniej miałam zamiar.
Z moich ust wydobył się niezrozumiały bełkot, spowodowany niemożnością złapania powietrza. Czułam jak cała zaczynam się palić, a serce podchodzi niemalże do gardła. Jęknęłam przeciągle, gdy jego język, zaczął wodzić wokoło moich sutków, a dłonie wylądowały na moich udach, po tym jak bardzo niepewnie i z wahaniem zdecydował się spełnić moją poprzednią prośbę, i uwolnić ręce z żelaznego uścisku.
Skierowałam swoje dłonie w jego gęstą czuprynę, zaczynając ją lekko mierzwić oraz ciągnąć za kosmyki, po czym podniosłam się delikatnie. Schlieri trochę zdziwiony, oderwał się ode mnie, spojrzał w oczy z zaciekawieniem. Kątem oka widziałam nóż, którego ostrze zaczęło intensywnie połyskiwać w blasku promieni słonecznych, wdzierających się do pomieszczenia przez nieosłonięte okno. Zadrżałam, zdając sobie sprawę, że szatyn mógłby nie dotrzymać słowa i zabić mnie po wszystkim.
— Co się dzieje? – szepnął, podnosząc jedną brew. – Chyba nie chcesz powiedzieć, że się wycofujesz? – zaśmiał się.
— Nie, ja tylko… — spojrzałam mu w oczy, cały czas się do mnie uśmiechał.
— Przecież wiem, że mnie pragniesz – powiedział i zbliżył się. – Widzę, jak reagujesz, to mi wystarczy na dowód – dodał, a następnie zamknął mi usta pocałunkiem.
Całkowicie odpłynęłam – znowu. On całował tak cudownie, w życiu mnie jeszcze nikt tak nie całował, nawet były chłopak. Było w nim coś fascynującego, wspaniałego, co nie pozwalało mi być na niego obojętną. Wiedział jak na mnie działa i perfidnie potrafił to wykorzystać, pewny siebie, zdecydowany, całkowicie świadom tego co robił. Wplótł swoje długie palce w moje włosy i spowodował tym, że bardzo się do niego zbliżyłam. Korzystając z okazji, złapałam go za szyję, z pełnym zaangażowaniem oddając pocałunek.
Niebawem klękłam naprzeciw niego, zaczynając nieśmiało wsuwać ręce pod koszulkę. Gregor widząc to, bez chwili zastanowienia, ściągnął ją z siebie i rzucił gdzieś na podłogę. Po raz kolejny przylgnęłam do niego i zaczęliśmy się całować. Jakby w kompletnym amoku, moje dłonie nieprzerwanie błądziły po jego umięśnionym torsie. Co prawna nijak miał się on do klatki piersiowej Thomasa, bo w porównaniu z blondynem, to Gregor był istnym chucherkiem. Nie miał tak bardzo umięśnionych ramion, ani brzucha, jak Thomas, no i był niższy. Przy Morgim czułam się malutka, bezbronna, a po mimo wszystko bezpieczna, wiedziałam, że nie potrzeba mi niczego więcej do szczęścia. Ale miałam o Thomasie przecież zapomnieć, nie myśleć…
— Chcę, abyś coś zrobiła – wyszeptał mi do ucha, w chwili, gdy się od siebie oderwaliśmy. – Myślę, że nie będziesz protestować – dodał, po czym skierował swoje spojrzenie na nóż.
— Czego chcesz?
Jego ręce skierowały się do zapięcia spodni… to czego żądał, było w danej chwili oczywiste. Poczułam, jak robi mi się niedobrze.

***
<oczami Thomasa>

Zostałem sam. Mój tydzień się skończył, więc musiałem oddać Lilly jej kochanej mamusi. Rzecz jasna stało się tak, jak podejrzewałem – Kristina nie potrafiła dać mi spokoju. Znów zaczęła się tłumaczyć, ale dalej jej słowa do mnie nie przemawiały. Nie miałem ochoty zaczynać tego wszystkiego od nowa, mimo że te dziesięć wspólnych lat znaczyło dla mnie naprawdę dużo. Miałem z nią wiele miłych wspomnień i byłem święcie przekonany, że zapamiętam je na zawsze. W obecnej chwili jednak coś się popsuło i tkwienie dalej w tym związku nie byłoby dobrym pomysłem. Tak bynajmniej sądziłem.
Teraz postanowiłem się skupić wyłącznie na treningach do Letniego GP.  Zdziwiłem się, ale wcale nie szło mi to tak łatwo jak oczekiwałem, mimo mojego wysiłku treningi nie były satysfakcjonujące. Nie mogłem się praktycznie na niczym skupić i odnosiłem wrażenie, że opuściły mnie wszystkie siły. Zaczynałem wątpić, czy takie żmudne przygotowania mają w ogóle sens, ale nie mogłem tak nagle przestać, nie teraz, gdy zawody były tak blisko. Nie zmienia to jednak faktu, iż zwyczajnie straciłem serce do tego wszystkiego. Byłem zrezygnowany, bo sądziłem, że on i tak okaże się lepszy. Ostatni sezon dał mi się we znaki – skończyłem go na dwudziestym piątym miejscu – oczywiście chodzi tutaj o Puchar Świata. Nie miałem wątpliwości, że Letnie GP mają służyć tylko, jako przygotowanie do zimy – tym bardziej pragnąłem się wykazać i utrzeć temu facetowi nosa.
Do pierwszych zawodów, mieszanych w dodatku, w Niemczech pozostały jakieś dwa tygodnie, ponad dwa właściwie. Liczyłem gorąco, że na zgrupowaniu w Hinzenbach trener zdecyduje się, aby wybrać mnie do mixu, rzecz jasna Gregorek ma już miejsce zaklepane z powodu stania się niedawno pupilkiem trenera. Chyba jedyne czego nienawidzę bardziej od Schlierenzauera, to faworyzacja. A właśnie, trzeba się będzie szykować na wyjazd na zgrupowanie.
Oczywiście znosiłbym to wszystko lepiej, gdybym Wiktoria była tutaj ze mną i wspierała, gdybym miał ją przy sobie. Ona jednak wolała pojechać do Schlieriego, bo biedaczek nie poradziłby sobie sam. Wiki nie potrafiła zrozumieć, że on potrzebował specjalistycznej pomocy psychiatry, jeżeli to wszystko co mi o szatynie powiedziała, było szczerą prawdą, ale nie, bo po co – panna Maliniak sama zbawi cały świat dookoła! Nie potrafiłem ukryć swojego rozgoryczenia całą tą sytuacją. Gregor okazywał się lepszy na skoczni, a teraz w dodatku liczył się bardziej dla Wiktorii, niż ja sam. Nie ma wątpliwości, że poległem na całej linii i teraz nie potrafiłem się z tego otrząsnąć.
Ona była taka słodka, urocza, niewinna i dobroduszna. Pragnęła zbawić cały świat, jaki ją otaczał, mimo że z łatwością, ktoś by mógł skrzywdzić ją samą. To właśnie ona w moim mniemaniu potrzebowała ochrony przed tym całym złym światem. Zdawała się być często taka słabiutka. Kiedy na nią patrzyłem, miałem wrażenie, że wystarczył jeden niewłaściwy ruch, a można było jej zrobić niechcący krzywdę. Mimo wszystko to właśnie ta mała istotka dawała mi siłę i sprawiała, że stawałem się szczęśliwy – kiedy była ona, nie potrzebowałem już nikogo. Nie potrafiłem zrozumieć tej jej całej dobroci dla świata, byłem raczej ignorantem i dbałem o własne korzyści. Wiktoria stała się jedyną osobą, o której dobro pragnąłem się troszczyć, poza swoim własnym. Kiedy jej pomagałem, czułem się niezwykle szczęśliwy, bo miałem świadomość, że to właśnie ja jestem jej niezbędny. Mogła polegać tylko na mnie, nie miała innego wyjścia – zawsze byłem ja, na każde jej skinienie, mimo że się z nią kłóciłem, to tak naprawdę uwielbiałem do granic możliwości.
Ku mojemu zaskoczeniu często łapałem się na myśleniu, czy Wiktoria miała już kiedyś kogoś, zapewne tak, w końcu ukończyła niedawno dwadzieścia jeden lat, choć z drugiej strony… ona była taka nieśmiała i skryta, więc może jednak jeszcze z nikim tego nie robiła? Może byłbym jej pierwszym?
— Boże, Morgenstern o czym ty myślisz?! – skarciłem się, a moje słowa poniosły się echem po całej sali gimnastycznej. – Nawet jeśli nikogo nie miała, to nie zapowiada się, aby Wiki była twoja – stwierdziłem z goryczą i sięgnęłam po butelkę wody, jaka stała na parapecie.
Uznałem, iż pora zakończyć trening na dzisiaj, spędziłem tu już wystarczająco dużo czasu, a poza tym znów odpłynąłem w świat przemyśleń i nie potrafiłbym się na niczym skoncentrować. Zrezygnowany wziąłem swoje toboły i natychmiast opuściłem pomieszczenie.
Zakochałem się bezgranicznie w tej dziewczynie. Pragnąłem nosić ją na rękach, mile zaskakiwać, budzić się codziennie ze świadomością, że właśnie ona jest obok, chciałem spełniać jej życzenia i być powodem uśmiechu na jej twarzy – a uśmiechała się pięknie. Uważałem, że cała jest cudowna i wyjątkowo kobieca. Gdyby nie była taka strachliwa, niepewna siebie i nie wierzyła naiwnie wszystkim dookoła – stała by się ideałem. Gdyby nie była strachliwa – już dawno trzymałbym ją w swoich ramionach. Wierzyłem cały czas, że dziewczyna czuje do mnie to samo co ja, ale zwyczajnie lęka się to wyznać, bo taka była z natury. Jej słowa w moją stronę w trakcie urodzin – dalej świeże, pamiętałem niemal każde słowo, najdrobniejszy gest. Mimo że wmawiałem sobie, iż nie należy dawać im wiary, podświadomie wierzyłem, że nie kłamie.
Nie chciałem, aby miała kogoś innego poza mną. Marzyłem o tym, aby strać się tym najważniejszym, jedynym, mieć ją tylko dla siebie i nigdy nie oddać nikomu. Wiki musiała być moja, nie dopuszczałem do siebie innej opcji, nie chciałem bynajmniej. Powtarzałem sobie, że ona tylko mnie pragnie, tylko mnie potrzebuje, tylko mnie kocha. Chciałem być nie tylko jedynym, po tym jak już będziemy razem, ale miałem nadzieję okazać się pierwszym mężczyzną w całym jej dotychczasowym życiu. Niemożliwym jest przecież, aby ta nieśmiała istotka, miała kogoś wcześniej, prawda?

***
<oczami Wiktorii>

Czułam się cudownie, naprawdę wspaniale, nigdy, przenigdy jeszcze nie było mi tak dobrze, jak wtedy. Gregor znał się na rzeczy – trzeba mu przyznać. Przed Schlierenzauerem byłam w związku z dwoma chłopakami, żaden nie mógł z nim się równać w mojej opinii, choć bądźmy szczerzy, ja nie byłam ze skoczkiem w związku – to była po prostu zwykła zabawa, bynajmniej dla mnie i wydaje mi się, że dla niego też. Wszystkie obawy, wszelaki lęk całkowicie minął w momencie, w którym poczułam go w sobie. Nie byłam w stanie się martwić, jedyne o czym myślałam, to fakt, że jest zajebiście. Nie żałowałam tego nawet w chwili, w której Gregor padł na mnie wyczerpany, przygniatając swoim ciałem do materaca. Leżeliśmy potem obok siebie, a ja układając głowę na jego klatce piersiowej, niebawem zasnęłam, czując jak Gregor głaska mnie po głowie – byłam pewna, że się uśmiecha.
Kiedy obudziłam się, to Gregor właśnie spał. Spojrzałam w jego kierunku, ale znowu nie stwierdziłam, że jest słodki, uroczy, czy śpi jak aniołek – nie, jedyne co było, to myśl, kiedy znowu będziemy mogli to zrobić. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, ale teraz myślałam o nim tylko w ten sposób, nie potrafiłam już inaczej. Po tym co się właśnie stało, wiedziałam, że zapamiętam to na zawsze i nigdy nie będę żałowała. „Nie żałuj nigdy poznania ludzi, przez których choć na moment byłeś szczęśliwy” – głosi popularna maksyma i ja zamierzałam ją w tej chwili zastosować.
Wstałam ostrożnie, uważając, aby nie obudzić szatyna i udałam się pod prysznic. Musiałam zbyć z siebie wszelakie ślady wcześniejszych zdarzeń, które najchętniej przeżyłabym na nowo. Niemal cały czas miałam szeroki uśmiech na twarzy – poziom endorfin był zadziwiająco wysoki.
Kiedy już wyszłam z pod prysznica, skierowałam się w stronę salonu i stwierdziłam, iż reszty domowników nie ma w domu – dziwne, czy Gregor korzystając ze swojej władzy nad wszystkimi, znowu ich zastraszył i kazał wyjść z domu, bo sobie to wszystko zaplanował? Nie to niemożliwe, on w moim mniemaniu miał dwie osobowości, tą „swoją” i tą „schizofreniczną” – swoja wiedziała o schizofrenicznej (wtedy pojawiał się lęk przed śmiercią, zabiciem i otruciem), ale schizofreniczna nie miała pojęcia o tym, że ma konkurenta i się jej wypierała (między innymi wtedy, gdy Gregor ganiał mnie z nożem i wypierał się słyszenia lub widzenia jakichkolwiek zjaw czy głosów, mnie uważając za niezrównoważoną). Nie miałam wątpliwości, że podczas naszego zbliżenia Gregor nie był sobą, a bynajmniej nie miał wpływu za bardzo na to co czyni. Brian i Natasha najwyraźniej znów ruszyli do akcji, wydając szatynowi konkretne polecania. Byłam przekonana, że gdyby skoczek był sobą, nie usiłował by mnie zamordować lub zgwałcić – ten prawdziwy, nieopętany przez siły wyższe osobnik, w moich oczach stawał się niewinny jak baranek.
Zaczęłam krążyć po pokoju i zbierać przedarte poduszki, oraz pierze, ustawiać na nowo krzesła, a także fotele, ramki ze zdjęciami czy inne bibeloty znów znalazły się na swoim miejscu. Wyciągnęłam odkurzacz ze skrytki i poczęłam pozbywać się resztek piór z poduszek. Skierowałam się następnie do przedpokoju, aby pozbyć się drzazg z podłogi koło drzwi wyjściowych. Wniosek był jeden – trzeba kupić nowe poduszki.
Gdy już wszystko wysprzątałam i stwierdziłam, że pokój wygląda w miarę normalnie, poczułam się, jakby mnie piorun strzelił – skrzynka! Gregor spał przecież, a kluczyk znajdował się na szafce nocnej… a co jeśli go obudzę? Na pewno się wścieknie, jeśli by mnie przyłapał, mimo to…
Zerwałam się niemal do biegu i ruszyłam do pokoju Gregora, kiedy już dotarłam do drzwi, przystanęłam nagle, następnie wchodząc na paluszkach do pokoju – spał. Wchodząc głębiej do pomieszczenia, ujrzałam mały kluczyk na srebrnym łańcuszku, a obok niego nóż. Przełykając głośno ślinę, wzięłam nóż w dłoń i schowałam na wszelki wypadek do szafki tak, aby tego nie było na widoku. Potem schyliłam się pod łóżko i wyciągnęłam z niej skrzynkę, patrząc, czy Gregor dalej śpi, udałam się do swojego pokoju, zakładając kluczyk na nadgarstek i zamykając drzwi od swojego pokoju, dodatkowo blokując biurkiem – takie tam małe przemeblowanie.
Z szybko walącym sercem, uklęknęłam na podłodze i położyłam przed sobą skrzyneczkę z inicjałami „GS”. Westchnęłam głośno, następnie otwierając skrzynkę kluczykiem. Usłyszałam głośny szczęk – zamek puścił. Odgarnęłam włosy za ucho, a potem podniosłam wieko skrzyneczki. Zrobiłam wielkie oczy – to co było w środku, na pozór wyglądało normalnie. Wysypałam całą zawartość na dywan. Moim oczom ukazały się kolejno: zapakowane w ozdobne koperty listy, związane gumką, jakiś zwyczajny medalik, jakby z bazaru, zeszyt zabazgrany jakimiś niemieckimi wyrazami – czyżby pamiętnik Gregora? —  a także zdjęcia, związane ze sobą w podobny sposób jak koperty.
Na pierwszy ogień poszły zdjęcia, spadły białą stroną do góry. Zauważyłam na nich, jakiś napis wykonany długopisem – niezwykle ozdobnymi literkami – uniosłam brwi i wzięłam plik zdjęć do ręki, napis głosił – „Z moją ukochaną Natashą, kocham Cię na zawsze, Twój najdroższy Gregor. Grecja – wakacje 2009 ;*”
Natasha? Czyżby chodziło o tę samą kobietę, która go teraz nawiedzała? Więc była po prostu jego byłą, a on się tak załamał? I o to było tyle szumu? Żałosne…
Byłam rozczarowana swoim odkryciem. Spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego, a tu taki zawód. Westchnęłam znowu. Zupełnie zrezygnowana postanowiłam rozwiązać zdjęcia i zobaczyć co jest na przedzie.
Po prostu zamarłam, odkrywając, co przedstawiały te zdjęcia. Zrobiłam wielkie oczy i pilnowałam się, aby nie krzyknąć, czy zemdleć. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę, to było dla mnie nie do pojęcia – myślałam, że śnię. Każde ze zdjęć przedstawiało rozpromienionego Gregora z jego partnerką, widać było, że są bardzo w sobie zakochani. Niemal na każdym zdjęciu się całowali, obejmowali, a już na pewno na każdym promienieli radością. Po prostu byli zakochaną w sobie po uszy parą ludzi, którzy poza sobą świata nie widzieli. Nie to jednak było dla mnie szokujące…
Ta dziewczyna, ukochana Gregora… ona… nie to są chyba jakieś żarty, to nie dzieje się naprawdę! Poczułam jak pieką mnie oczy, zaczęłam płakać, a słone łzy spływały strumieniami po moich policzkach. To dlatego nie chcieli mi powiedzieć co jest w tym pudle, to z tego powodu wszyscy zachowywali się dziwnie. Byłam wtedy pewna, że każdy znał już wcześniej zawartość tego czegoś, a ja nie. Ale dlaczego mi nie powiedzieli? Czemu przez całe swoje życie żyłam w kłamstwie? Powinni byli ze mną porozmawiać, a nie udawać, że wszystko jest w jak najlepszym.
Wstałam z podłogi i udałam się do wielkiego lustra, razem ze zdjęciami. Wytarłam policzki, przetarłam oczy i spoglądając w swoje lustrzane odbicie, przyłożyłam sobie jedno ze zdjęć do policzka. Nie ulegało wątpliwości, że ja oraz dziewczyna ze zdjęcia… byłyśmy identyczne. Niemal jak dwie krople wody. Te same włosy, te same oczy, ten sam uśmiech, te same rysy twarzy… wszystko takie samo.
Spojrzałam jeszcze raz na tył fotografii – Natasha…
Do cholery jasnej! Czemu nikt mi nie powiedział, że… że… mam siostrę bliźniaczkę?! To w stu procentach była moja bliźniaczka, nie jest możliwym, aby dwójka takich samych ludzi nie była spokrewniona ze sobą.
Moja siostra była ukochaną Gregora? Oni byli razem? Ile czasu? Gdzie się poznali? Jakim cudem Gregor był z nią w związku, a ja nawet nie widziałam jej nigdy w życiu? Gdzie teraz była Natasha? Czemu nie było jej ze mną? Czemu przez całe moje życie rodzice opiekowali się tylko mną i Sandrą? Dlaczego moja siostra ma zagraniczne imię? Co się z nią teraz stało? Nie żyje? Ale kiedy umarła?
Te pytania oraz wiele innych pojawiło się w mojej głowie. Wróciłam ze zdjęciem na dywan i nie chcąc już patrzeć na fotografie z Grecji, Egiptu, Turcji, Włoch i innych zagranicznych państw, związałam zdjęcia gumką, włożyłam na powrót do metalowej skrzynki. W głowie kłębiła się tylko jedna myśl – „Muszę porozmawiać z rodzicami, ale i tak ich nienawidzę, jak mogli mnie oszukiwać przez całe życie?!”
Nie chciałam już płakać. Sięgnęłam po medalion, w środku znajdowało się zdjęcie Gregora – najwidoczniej wyżej wymieniona biżuteria należała do Natashy. Nie chcąc już większej uwagi na ten bibelot i jego schowałam w dawne miejsce. Nie wierzę, po prostu to nie może okazać się prawdą… ja śnię i zaraz się obudzę.
Wzięłam głęboki oddech i przymknęłam oczy, czułam, jakoby świat się właśnie zatrzymał w miejscu – listy, czy pamiętnik? Chyba jednak listy – sięgnęłam po pierwszą kopertę i zaczęłam czytać na niej dane adresata i odbiorcy.
Natasha Lindemann – Wien, Österreich i jakaś trudna nawet do przeczytania ulica. Czemu moja bliźniaczka ma iście niemieckie imię, a także nazwisko? Czemu mieszkała w Austrii? List też był cały w języku niemieckim, jak nie trudno się domyślić, był do Gregora – Oslo, czyli skoczek był akurat na wyjeździe, środek stycznia.

„Mój Najdroższy!

Nastał kolejny zimowy, zimny, ponury, niezwykle przygnębiający poranek w Austrii. Nienawidzę zimy, bo przybycie jej zawsze oznacza Twoje wyjazdy, co za tym idzie nasze rozstania. Nawet nie wiesz, jak mi Cię brakuje, gdy jesteś na zawodach, tak bardzo Cię kocham. Myślę o Tobie niemal bez przerwy, czy i Ty za mną tęsknisz? Mam taką cichą nadzieję, choć pewnie nie myślisz tak często o mnie, jak ja o Tobie, bo jesteś w ciągłym biegu.
Nie widzieliśmy się od początku grudnia, to dla mnie niczym wieczność, a i tak do końca sezonu zostało więcej, aniżeli upłynęło. Czemu czas mija tak wolno skarbie? Wiem oczywiście, że kochasz być skoczkiem, jestem świadoma, iż to Twoja pasja, nie zmienia to jednak faktu, że bardzo mi ciężko bez Ciebie. Chciałabym być z Tobą całe swoje życie, nienawidzę, gdy się rozstajemy. Jedyne co mi pozostało, to oglądanie relacji skoków narciarskich w telewizji – wspaniale skaczesz, brawo! Dla mnie zawsze będziesz najlepszy, pamiętaj o tym. Wiesz dobrze, że martwię się o Ciebie kochany, mam nadzieję, że nie zapomną mnie poinformować, jeżeli coś by Ci się nie daj Boże stało – nie ukrywaj przede mną niczego! Mówiłeś mi już wiele razy, że nie chcesz mnie martwić, ale ja i tak nigdy nie przestanę się niepokoić – nie chcę Cię stracić. Jesteś wszystkim dla mnie, czy i Ty mnie kochasz tak mocno ukochany? Liczę na to, iż wziąłeś ze sobą swój inhalator? Nie miałeś w ostatnim czasie napadów astmy? Kiedy przypomnę sobie Twój niedawny atak, to łzy podchodzą mi do oczu. Zapewne macie tam wyszkolony sztab lekarzy? Dużo trenujecie, mimo wszystko nie chciałabym, abyś padał mi ze zmęczenia? Wiele tam zapewne Twoich wielbicielek – na pewno są piękne. Nie jestem w stanie ukryć swojej zazdrości. Gdybyś mnie zdradzał, nie przeżyłabym tego, chcę być Twoją jedyną. Mam wielkie szczęście będąc Twoją wybranką – niczego mi już więcej nie potrzeba do szczęścia. Inni mężczyźni tracą przy Tobie wszelakie znaczenie. Liczysz się dla mnie tylko Ty. Dni bez Ciebie dłużą się mi bardzo, a w nocy nie jestem w stanie zasnąć – brakuje mi Cię obok. Jeszcze kilka dni, a popadnę w depresję z tęsknoty, rodzice na szczęście bardzo mnie wspierają i jakoś się trzymam.
Nie zapominaj nigdy, że kocham Cię z całego swojego serca i jestem z Ciebie niezwykle dumna. Cieszę się, że spełniasz swoje marzenia i masz taki talent do skoków. Ufam Tobie bezgranicznie i wiem, że wrócisz, a gdy tak się stanie, znów nastaną te lepsze dni. Nie mogę doczekać się chwili, w której znów znajdę się w Twych ramionach.

Kocham, tęsknię, kibicuję
Twoja ukochana Natasha

PS: Rodzice każą Cię gorąco pozdrowić ;)

Oniemiałam po prostu ze zdziwienia, czytanie listów spowodowało u mnie kolejny napad łez, ja jednak wytrwale przecierałam oczy, nie chcąc, aby litery przede mną się zamazywały. Przeczytałam wszystkie wiadomości na jednym tchu – wszystkie były bardzo podobne do siebie – podkreślanie tęsknoty, spowodowanej brakiem Gregora u boku Natashy, troszczeniem się o zdrowie i bezpieczeństwo ukochanego, zaznaczanie swojej dumy i sukcesów szatyna. Wszystkie listy takie same, a mimo to inne. Każdy następny przepełniony coraz to większą dozą miłości i bolesną tęsknotą. Oni się naprawdę kochali i byli dla siebie najważniejsi. Dlaczego więc moja siostra odeszła od niego, nie pozostawiając po sobie nawet pożegnalnej wiadomości? Gregor mówił, że „Ona” tak go po prostu zostawiła, bez słów wyjaśnienia. Teraz bynajmniej wiedziałam, że Ona, miała na imię Natasha, byłam w pełni świadoma kim ona jest.
Zaczęłam współczuć Gregorowi z całego serca, mimo że ja też zostałam oszukana i zdradzona – przez własną rodzinę. Szatyn jednak miał gorzej, zdradziła go kobieta, która była dla niego całym światem. Chłopak załamał się, zaczął zamykać się we własnym świecie, miał depresję, a potem przyszedł największy wróg – schizofrenia. I pomyśleć, że to wszystko spowodowane zostało przez odejście mojej siostry. Zaczynałam powoli rozumieć – całe to zachowanie mojej rodziny, a także Gregora. Moi rodzice razem z siostrą nie chcieli, abym dowiedziała się o bliźniaczce, więc zapewne dlatego robili wszystko co kazał im skoczek. Jedna rzecz jednak pozostała w dalszym ciągu kompletną zagadką – skoro Gregor tak bardzo kochał Natashę, jak ona jego, to dlaczego ożenił się z Sandrą? Jaki był powód? W poszukiwaniu odpowiedzi sięgnęłam do pamiętnika i zaczęłam szukać konkretnej daty – dnia, w którym to przyjechaliśmy do Planicy, a Schlieri poznał Sandrę.
Nie przeszkadzało mi to jednak przeczytać wcześniejszych zapisków. Z kartek zeszytu wręcz wylewała się miłość wraz ze szczęściem – dni, w których to Natasha i Gregor byli razem, potem jednak było coraz gorzej, znów zaczęłam płakać jak bóbr. Szatyn tak bardzo cierpiał po jej odejściu.

„…Nie ma jej, po prostu zniknęła bez śladu. Zabrała z naszego mieszkania wszystkie swoje rzeczy i nie pojawiła się więcej. Szukałem jej wiele dni, dalej szukam i będę szukał, choćbym miał zdechnąć. Dlaczego to zrobiła? Było nam przecież razem tak dobrze – to był związek idealny, kochaliśmy się jak nikt w tym pieprzonym świecie! Nie pokłóciliśmy się ani razu! Było utopijnie, czułem się szczęśliwy. Dlaczego moja Najdroższa odeszła?! Jakim prawem mi to zrobiła?! Dbałem o nią, byliśmy dla siebie najważniejsi, na wszystkie możliwe sposoby okazywałem jej swoje uczucia. Zawsze się wspieraliśmy, gdy jedno upadało, drugie pomagało mu wstać. Uzupełnialiśmy się. Zawsze się o siebie wzajemnie baliśmy. Co poszło nie tak?...”

Po przeczytaniu tego fragmentu z pewnego dnia września, moje oczy zaszły łzami – znowu. W tych słowach było tyle cierpienia, tyle bólu, bezsilności.

„... Gdy tylko zobaczyłem, że zniknęły jej rzeczy, załamałem się, odeszła ode mnie, mimo zapewnień jak bardzo kocha. Nic z tego wtedy nie rozumiałem i teraz też nie jest to dla mnie jasne. Cały się trzęsąc ze zdenerwowania, podjechałem autem pod dom jej rodziców – bardzo mnie lubili i już nazywali swoim synem, mimo że ja i Natasha nie mieliśmy jeszcze ślubu. Drzwi do mieszkania otworzył mi jakiś obcy mężczyzna, poczułem jak moje serce rozpada się na miliard kawałków, nigdy nie czułem takiego cierpienia. Miałem ochotę się rozpłakać, ale cudem się powstrzymałem. Mężczyzna powiedział mi, że Lindemann już tu nie mieszkają, że kupił od nich to mieszkanie, a oni wyjechali – nie wie dokąd. Zostałem sam…”

Jak Natasha mogła go tak nagle zostawić?! O co w tym wszystkim chodziło?! Istny potwór bez serca. Biedny Gregor… potem było jeszcze gorzej.

„… Życie nie ma już dla mnie sensu – nie ma jej, nie ma mnie – proste. Ciężko mi jest opisać własne uczucia. Wpierw był ogromny ból, cierpienie, niedowierzanie, miałem ochotę się zabić, ale obiecałem sobie, że ją odnajdę. Teraz jednak czuję zwyczajną pustkę. Nic już mnie nie obchodzi, a już najmniej te całe skoki. Komu to potrzebne?! Chyba powinienem zrezygnować z kariery, tak, to dobre wyjście – byle do Planicy, a potem już kompletne zatracenie. Nie mogę spać, nie mogę jeść, płaczę jak dziecko. Nie ma jej już przy mnie – nie czuję jej ust, nie czuję jej ciała, nie widzę twarzy ani uśmiechu. Ona odeszła. Ból fizyczny nie jest w stanie ukoić tego psychicznego. Nie wiem co mnie jeszcze trzyma na tym świecie, ale chyba jednak coś w tym jest. Próbowałem podcinać sobie żyły, ktoś mnie uratował, chciałem się utopić, powiesić, ktoś wyważył drzwi, chciałem przedawkować leki – wezwano na czas pogotowie. No do kurwy nędzy! Czy nikt już nie rozumie, że nie mam ochoty egzystować?! To cierpienie jest dobijające. Łzy, wrzaski – nic nie pomaga. Czuję, że niebawem oszaleję! Łzy płyną nawet w tej chwili – chyba pora kończyć. Przyszedł czas na przeniesienie się do nicości…”

Płakałam tak samo jak Gregor, nie potrafiłam przestać, myśl o tym, jak bardzo cierpiał, była ponad moje siły. Tego było za wiele, za dużo! Jakim cudem on się do tej pory trzymał?! Chciał się zabić wielokrotnie – ktoś go ratował. Pragnął odnaleźć Natashę, ale stracił wszelaką nadzieję – rozpłynęła się w powietrzu, razem ze swoją „rodziną”. Myślałam, że nie mogło być gorzej, a jednak się tak stało…

„…Jest! Moja najdroższa powróciła, jest przy mnie, przyszła, widziałem ją, rozmawiałem! Czułem się wspaniale w chwili, gdy dziewczyna przekroczyła próg mojego domu – naszego domu. Chciałem ją przytulić, ale ona mnie odepchnęła. Zacząłem z nią rozmawiać, ale nie chciała mi wyjawić, dlaczego odeszła. Mówiła mi same najgorsze rzeczy, a tak bardzo się cieszyłem, gdy ją ujrzałem. Powtarzała, że jestem zwykłym zerem, że mnie nienawidzi, pragnie zabić… nie wierzyłem w te słowa, nie potrafiłem – znów płakałem.  Pytałem się dlaczego, przecież tak bardzo ją kocham, ale ona nie wyjaśniła. Po prostu mówiła, że nikogo tak bardzo nienawidzi jak mnie. Jej słowa bolały bardziej, aniżeli odejście. Czułem się, jakby wyjęła mi serce z klatki piersiowej, a potem z lubością rozerwała na strzępy. Powiedziała, że jestem śmieciem, że nigdy mnie nie kochała, nigdy nie była szczęśliwa i że nie potrafiłem jej zadowolić. Odeszła, aby po upływie takiej ilości czasu, zjawić się nagle i sprawić, abym sam siebie znienawidził…”

Mój Boże! Gregor! Nie potrafiłam powstrzymać szlochu, sama czułam w tamtej chwili, jak pęka mi serce, to tak mocno, przeraźliwie bolało, tak bardzo rozumiałam jego cierpienie, pragnęłam jakoś mu ulżyć, ale nie wiedziałam jak to uczynić. W ten oto sposób Gregor opisał swoje pierwsze schizofreniczne objawy – pierwsze urojenia, halucynacje. Było pewnym, że Natasha tak nagle nie mogła się pojawić, a tym bardziej mówić mu takie okropności. Nie, na pewno nie. Nie po tych listach pełnych miłości, uczucia oraz troski. Mimo to Gregor wierzył, iż dziewczyna jest prawdziwa. Oszalał biedak z tęsknoty za kimś, kogo kochał i zapewne kocha dalej całym sercem. Wszystko zaczęło mu się mieszać – był taki samotny, cierpiący, oszukany, bezbronny.

„… Jestem zerem, nie przedstawiam sobą żadnej wartości, nikt mnie nie kocha, wszyscy nienawidzą. Życie nie ma sensu, nie powinienem chodzić po tym świecie. Jestem kompletnym beztalenciem, mniej wartym od zwykłego robaka. Dla wszystkich, którzy mnie znają, pozostałem ciężarem, mam same wady. Jedyne co mi pozostało, to słuchać Briana. On mi to wszystko powiedział – wyznał prawdę. Naprawdę jestem śmieciem, on ma rację, co ja tu jeszcze robię?! Brian mówi, że będę w stanie przetrwać o ile wsłucham się w polecenia jego i Natashy. Już wszystko zrozumiałem. Natasha odeszła do niego, bo ja nie byłem dla niej dostatecznie dobry, wszystko zawsze potrafiłem spieprzyć. To nie ma sensu. Już od początku naszego związku obawiałem się, że Brian mi ją zabierze, tak się też stało. Dla nikogo nic nie znaczę, lepiej, żebym zginął…”

Znałam już Natashę, teraz poznałam Briana, więc ten głos w jego głowie, należy do chłopaka, w którym zawsze widział konkurenta. Natasha i Brian obniżali stopniowo jego poczucie własnej wartości. Jego mózg chciał go zniszczyć – choroba postępowała, nie zwalniając niestety tempa. Uznałam, że nie warto czytać wszystkiego, bo wpisy były takie same – przeszłam do notatki po zawodach w Planicy.

„...Nie mogłem uwierzyć w to, kogo ujrzałem. Stało się to zaraz po moim skoku, dojechałem do reklam, a Ona stała w pierwszych rzędach. Te same włosy, te same oczy, ta sama twarz, ten sam uśmiech – tak, to była Natasha i uśmiechała się do mnie. Też się uśmiechnąłem, cudem powstrzymałem się od podbiegnięcia i wtulenia się w nią, mimo to nie spuszczałem z dziewczyny wzroku… do czasu, aż jakaś blondynka, stojąca koło Natashy, nie zaczęła skandować mojego imienia i błagać o autograf. Zdziwiony, poszedłem w tamtym kierunku i złożyłem autograf dziewczynie w jej notesie. O ile byłem zaskoczony, tak potem doznałem szoku. Dziewczyna identyczna, jak Natasha, wcale nie była Natashą – wszyscy dookoła zwracali się do niej Wiktoria. Jak to możliwe, że istota wyglądająca identycznie, jak ona wcale nią nie była?! Muszę się tego dowiedzieć. Sandra, gdyż tak ma na imię dziewczyna, która stała koło Wiktorii, jest moją wielką fanką, może uda mi się coś dowiedzieć o brunetce – ona na sto procent ma coś wspólnego z Natashą..."

Otworzyłam szeroko usta. Więc to tak! Gregor zbliżył się do Sandry tylko dlatego, że chciał się dowiedzieć czegoś na mój temat. Blondynka była w jego opinii jedyną osobą, która pozwoliłaby mu być bliżej mnie! To wszystko wyjaśnia, ten cały związek, szybki ślub, przeprowadzka…
Nienawiść, właśnie, skoro przypominałam mu ukochaną, dlaczego od początku mnie nienawidził? Będę musiała chyba z nim to wyjaśnić, mimo iż wiedziałam, że nie będzie chciał rozmawiać. Musiałam, mimo wszystko wiedzieć, dlaczego tak bardzo pragnął zbliżyć się do mnie, a kiedy tak się stało, był uszczypliwy i powtarzał „nienawidzę cię”. Nie wiedziałam jeszcze wszystkiego, ale byłam blisko.
Gregor, wszystko będzie dobrze!
— Czyli już wiesz, prawda? – usłyszałam głos Gregora za drzwiami. – Kluczyk zniknął, więc zapewne już wszystko przeczytałaś. Wpuść mnie – mówił o dziwo spokojnie. – Porozmawiajmy.
Nie zastanawiając się zbyt wiele, wstałam do drzwi i odgradzając je uprzednio, otworzyłam na oścież. Nie byłam świadoma tego co czynię, ale widząc go takiego zmarnowanego, po prostu rzuciłam mu się na szyję i na nowo zaczęłam szlochać.
— Gregor! Mój biedaku! Obiecuję ci, że wszystko będzie dobrze! – zapewniałam i w przypływie impulsu pocałowałam go w usta, czując jak szatyn oddaje pocałunek.
— Moja kochana – powiedział pieszczotliwie i odgarnął mi włosy z twarzy. – Czyli jednak dla kogoś coś znaczę – szepnął. – Chodź, muszę wyznać ci jeszcze wiele rzeczy, nie wiesz wszystkiego. – dodał po czym oboje weszliśmy do pokoju.

3 komentarze:

  1. Dotrwałam xD Za dużo Gredziowej czułości, nie dosyć, że Wiki się z nim przespała to jeszcze tak mu współczuła, ja tam myślałam, że w tej skrzyneczce będzie coś ciekawszego, a nie zdjęcie, liściki i pamiętniczek, choć szczerze bardziej się tego spodziewałam. xD Nie ma to, jak wykorzystać nazwisko wokalisty swojego ulubionego zespołu dla swojej zaginionej siostry bliźniaczki, wiesz dobrze, że nie lubię R+, a to wszystko przez Alex i jej jaranie się Tillem, gdy tylko o nim słyszę rzygam tęczą.
    Oj, biedny Gredzio dziewczyna go zostawiła, o Jezus Maria, dziewczyna zobaczyła, że chodzi z total psycho to zwyczajnie sobie uciekła.
    A co do pochodzenia Natashy to mam swoją teorię, po prostu państwu Maliniakom było o jedno dziecko za dużo to się pozbyli jednego i tyle.
    Jeszcze jedno zdanie :
    Kurwa, kiedy ty będziesz z Thomesem.?! I ja chce Ville ;3 stęskniłam się za tym słodziakiem, nie dosyć, że nie ma go na LGP to jeszcze nie ma już gdzie o nim czytać :( więc proszę powiedz mi ile jeszcze rozdziałów do Wisły ;3

    Pozdrawiam i weny. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. hmmm... nie mam najmniejszego pojęcia, co napisać... hmmm... zagadka się nam wyjaśniła, co jest w skrzyneczce Gregora i powiem szczerze, że jestem wstrząśnięta... kolejna zagadka w postaci siostry Wiki - Natashy Lindemann (tak na marginesie to powiem, że dobry wybór, jeśli chodzi o nazwisko, wiesz co mam na myśli <3)... pozostaje mi tylko czekać na następne rozdziały aby dowiedzieć się co nie co o przeszłości rodziny bohaterki... wracając do rozdziału, to powiem szczerze, że zaskoczyłaś mnie, Wiki wszystkiego się dowiedziała i zmienia podejście do Gregora - coś niesamowitego, pamiętam, jak w pierwszych rozdziałach wprost go nienawidziła a teraz co? proszę, współczuje mu i stara się jak tylko może mu pomóc, wspaniała przemiana nastawienia... wydawać by się mogło, że piszę to, bo stoję po stronie Gregora, może jest w tym coś prawdy, ale staram się pisać to obiektywnie... rozumiem, że oni uprawiali seks, tak? bo w takim razie z czego Wiki y się tak cieszyła, nie? wybacz, że może tego od razu nie skumałam, ale po mocnej kawie bez mleka to mój mózg nieco spowalnia ale za to powoduje, że prędko nie zasnę, ale z tego to ja się cieszę, bo obejrzę sobie koncert LIFAD <3 dobra, wracam do komentowania rozdziału :) wracając jeszcze na chwilkę do Natashy Lindemann... nie wiem czemu, ale odniosłam takie wrażenie, albo to już moja chora psychika tak działa, czy przypadkiem Natasha nie jest spokrewniona z Tillem? obstawiam, że to moja wyobraźnia, sama dobrze wiesz, że jestem psychofanką Tilla, ale może moje przypuszczenia się sprawdzą? sama nie wiem... no cóż mogę jeszcze dodać? a! listy... ciężko mnie wzruszyć, ale jak je czytałam, to nie raz łezka się w oku zakręciła, nie powiem, ale żebym płakała to nie... co nie oznacza, że listy nie były wzruszające... po prostu to dla mnie za mało aby doprowadzić mnie do łez :) potrzebuję końskiej dawki wzruszenia :) nie mogę pojąć, dlaczego Natasha zostawiła biednego Gregora... no naprawdę, z ręką na sercu nie potrafię zrozumieć... no cóż, mam nadzieję, że w najbliższych rozdziałach wszystko się wyjaśni :) dobra, kończę, nie zanudzam Cię już moim bez sennsownym komentarzem, tak na marginesie, to chyba mój rekord xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej jaki dłuuuuuuuugi :D Ale fajnie, bo dla mnie mógłby się ciągnąć w nieskończoność :3 Uwielbiam Gregora, jako skoczka, ale po tym rozdziale mam ochotę się z niego trochę ponabijać haha :D Biedak ;c Dziewczyna go zostawiła, to straszne ;c Nie no, koniec złośliwości :D Zaskoczyłaś mnie z tą skrzynką Gregora, liczyłam na coś bardziej... Hm... Zadziwiającego? Nie wiem jak to ująć :D Czekam na nexta! ;)
    Weny życzę i pozdrawiam ;>

    I zapraszam do siebie ;>
    http://good-bye-my-almost-lover.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń