Myślała, że minęła wieczność, zanim
usłyszała dzwonek do drzwi. I zanim zdała sobie tak naprawdę sprawę, z tego co
robi, już trzymała klamkę w dłoni. Gdy otworzyła drzwi, nie wiedziała, co
powinna powiedzieć.
Marta i Gregor wyglądali całkiem
normalnie, identycznie jak przed wyjściem, a jednak sprawiali wrażenie
zmęczonych. Marta z pewnością płakała, bo na jej twarzy odznaczały się ślady
łez i miała zaczerwienione oczy. Zdawała się całkowicie pozbawiona energii.
Gregor również nie tryskał energią, ale na widok Wiktorii uśmiechnął się
delikatnie.
— Wpuścisz nas? – spytała słabym głosem
blondynka.
Wiktoria dopiero wtedy zrozumiała, że
wpatruje się w nich jak w obrazek. Bez słowa odsunęła się, ale wtedy na kogoś
wpadła.
To Richard stał tuż za nią, a ona nawet
tego nie zauważyła. Nie wydawał się zmartwiony. Jego mina sugerowała raczej, że
spodziewał się takiego rozwoju sytuacji. Westchnął cicho, tak że tylko Wiktoria
mogła to usłyszeć.
— Chcesz już wracać? – odezwał się w
kierunku blondynki. – Do Niemczech?
— Nie wracam do Niemczech –
odpowiedziała, wchodząc do mieszkania. Zaraz za nią szedł Gregor. – Chcę wrócić
do Austrii. Tam mieszkałam, zanim uciekłam do Stanów.
Teraz wydawał się doprawdy zaskoczony.
Podobnie Wiktoria. Oboje sądzili, że może Richardowi w końcu uda się przekonać
do siebie Martę. Jednak musieli się pomylić.
— Jeśli chcesz, możesz jechać ze mną –
zaproponowała.
— Dobrze wiesz, że to w Niemczech jest
mój dom.
— Ja swojego też nie chcę opuścić –
odpowiedziała Marta. – Zaraz odejdę, pozwól mi się jedynie czegoś napić przed
wyjazdem – odezwała się w kierunku Wiktorii. – Obiecuję, że już nigdy się nie
spotkamy.
Wiktoria nie wiedziała co myśleć. Co
takiego wydarzyło się na tym spotkaniu? Dlaczego tak nagle się poddała i co
zamierza zrobić dalej? Dziewczyna spojrzała na Niemca. Widać było, że to co
usłyszał, nim wstrząsnęło. To nie był zbyt wesoły finał.
Richard odwrócił się z zamiarem powrotu
do salonu.
— W takim razie ja też nie zajmę wam już
dużo czasu – odezwał się do Wiktorii. – Milo było cię znów spotkać. Powodzenia.
Kiwnęła głową, mimo że Richard na nią
nie patrzył. W innym wypadku pewnie zwróciłaby mu uwagę, że to nie ona jest
właścicielem mieszkania, ale teraz nie miało to aż tak dużego znaczenia.
***
Nie zdawała sobie nawet sprawy, jaką
wielką ulgę poczuje, gdy wreszcie znalazła się w jego ramionach. Martwiła się
naprawdę mocno, ale na szczęście Gregor wyglądał całkowicie normalnie.
— Przepraszam, pewnie jesteś na mnie
wściekła – wyszeptał jej do ucha.
— Nie jestem – zaprzeczyła od razu. – Po
prostu się o ciebie bałam. – Przytuliła się do niego jeszcze mocniej. – Czy to
naprawdę koniec?
Delikatnie odsunął ją od siebie, aby móc
spojrzeć jej w oczy. Milczał przez krótką chwilę, lecz w końcu na jego ustach
pojawił się piękny uśmiech.
— To nie koniec, Wiktoria. To nasz
początek.
Ucieszyła się jeszcze bardziej słysząc
te słowa, jednak w dalszym ciągu jedna sprawa nie dawała jej spokoju.
— Co z Martą? O czym rozmawialiście?
— Poznałem dokładnie całą historię i
powód, dla którego wyjechała. Nie miała łatwego życia. Może to dlatego cała
złość, jaką żywiłem do niej, zniknęła. Nie mogłem jej nie wybaczyć, Wiktoria.
Po prostu musiałem dać jej rozgrzeszenie. I nie sądzę, abym popełnił błąd.
Oboje poczuliśmy konsekwencję tych zdarzeń i oboje będziemy żyć z nim do samego
końca. Nie zmienia to mimo wszystko faktu, że już nic do niej nie czuję, więc
nie musisz się martwić. To koniec. W tym względzie na pewno koniec.
Pokiwała głową ze zrozumieniem.
— Nawet jakbym spytała cię o szczegóły,
to byś mi nie powiedział, prawda?
— Wybacz, ale myślę, że jesteś w stanie
zrozumieć, dlaczego nie mogę tego zrobić.
Rozumiała nawet bardziej niż myślał.
Wiedziała jedynie tyle, że ludzie którzy ją porwali, zostali zabici, a ona sama
uciekła, żeby chronić swoje życie. Nic właściwie więcej wiedzieć nie chciała.
Nie interesowało jej, skąd zna Richarda, ale to pewnie on poznał Martę z
Gregorem. Czego z pewnością sam niejednokrotnie pożałował.
— Oczywiście. Ale ona płakała.
— Miała trudne życie, mówiłem ci.
Mówienie o takich rzeczach, nie należy do przyjemności. Poza tym myślę, że
zrozumiała wreszcie, że i tak nie może do mnie wrócić. Jestem pewien, że za
jakiś czas ułoży sobie wszystko od nowa. To mądra dziewczyna.
— Jednak powiedziała, że chce wracać do
Austrii. Nie boisz się, że będzie nas szykanowała?
Gregor pokiwał przecząco głową.
— Ona wbrew pozorom nie jest wariatką,
Wiki. Poddała się, naprawdę się poddała. Chce jedynie wrócić do swojego domu.
Wiktoria uśmiechnęła się blado. Zaraz
jednak naszła ją pewna refleksja.
— Moment. Mówisz o domu, w którym
mieszkała razem z Tobą?
— Nie, o tym w którym mieszkali jej
rodzice. To z nimi wyjechała do Stanów. Dom od kilku lat stoi zupełnie pusty.
Dom, w którym mieszkaliśmy razem, sprzedałem.
Popadała w paranoję za każdym razem, gdy
myślała o swojej bliźniaczce. Powinna przestać się w końcu bać. To w niczym nie
ułatwi jej życia. Spojrzała na Gregora i zaraz w głowie szatynki pojawiła się
myśl, że z nim zawsze będzie przecież bezpieczna. Wszystko jest takie, jakie
być powinno.
***
— Naprawdę chcecie nas już zostawić? –
Magdalena wyglądała na szczerze przygnębioną — Przyzwyczailiśmy się do was,
Miśki.
Wiktoria z Gregorem postanowili w końcu
się stamtąd wynieść. Na dobrą sprawę zostali jedynymi gośćmi, ponieważ Richard
i Marta zniknęli jeszcze tego samego dnia, w którym się pojawili, a Dominika,
Kuba oraz Daria wyjechali trzy dni wcześniej. Mimo tego że Dominika oraz Kuba
spodziewali się bliźniaków, nie mieli nic przeciwko, aby Daria zamieszkała
razem z nimi. Maliniak uznała to za cudowny gest. Cieszyła się, że jej kuzynka
jednak nie zostanie sama. Zresztą Daria oraz Dominika kochały się szczerze
niczym siostry i była między nimi prawdziwa przyjaźń.
— Nie chcemy wam już sprawiać kłopotu.
Poza tym chcielibyśmy w końcu mieszkać razem – odpowiedział Gregor. – Dzięki za
gościnę – uśmiechnął się w stronę Magdy. – Dość dużo się wydarzyło przez ten
czas.
Faktycznie, bardzo wiele spotkało ich po
drodze. Jednak Wiktoria niczego absolutnie nie żałowała, szczęśliwa, że udało
jej się cało wyjść z tym wszystkich kłopotów. Jeszcze tylko dowiedzą się, jak
tam na rozprawie sądowej Krzyśka i właściwie będą mogli zacząć z czystą kartą.
Z tego co Wiktoria wiedziała, Marta już
wróciła do Austrii. Na wszelki wypadek zostawiła sobie w komórce numer Richarda,
aby poinformować go w sytuacji alarmowej, jeśli z Martą będzie coś nie tak. Nic
nie mogła poradzić, że zwyczajnie nie ufała tej kobiecie. Jej osoba za bardzo
namieszała w życiu ich wszystkich.
Gregor oczywiście stwierdził, że
Wiktoria przesadza i naprawdę nie mają powodów do niepokoju.
Mimo wszystko lepiej się zabezpieczyć.
Wiktoria cały czas sobie to powtarzał.
— Nie macie za co dziękować –
odpowiedziała wesoło Magda. – Odwiedzajcie nas kiedy tylko chcecie. To żaden
problem.
— Absolutnie żaden – zawtórował jej,
stojący tuż za nią Andreas. — Do zobaczenia na koncercie Rammstein, Wiki –
uśmiechnął się Niemiec. – Będzie zajebiście!
O tak, z pewnością będzie miała co
wspominać. Mimo że zbliżał się lipiec, ona nie mogła się wręcz doczekać
jesieni. Myślała niemal codziennie o nadchodzącym koncercie.
— Z pewnością masz rację – zgodziła się.
***
Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak
śliczne było to miejsce. Mały z pozoru kościółek, wykonany w większości z
drewna, znajdujący się na niewielkim wzniesieniu w jednym z miast Austrii. Rok
i trzy miesiące; dokładnie tyle czasu minęło odkąd znalazła się tu po raz
ostatni. Wtedy nie umiała tego docenić. Gdy znalazła się tutaj pierwszy raz,
uznała to za najgorszy dzień swojego życia. Do teraz pamiętała, jak siłą trzeba
było wepchnąć ją do samolotu.
Teraz znalazła się tutaj z własnej woli
i była szczęśliwa. Szła trzymając się za rękę z mężczyzną, którego kochała i
powoli wchodziła na szczyt wzniesienia. Świeciło słońce, było gorąco i dało się
słyszeć świergot ptaków.
— Ładnie tutaj – powiedziała w końcu,
rozglądając się dookoła. – Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek zobaczę to
miejsce.
— Tak – zgodził się z nią. – Na dobrą
sprawę, cała nasza przygoda zaczęła się tutaj.
Pokiwała głową, a następnie przytuliła
się do niego. Gdyby ktoś jej powiedział, że w ten sposób wszystko się zakończy,
wyśmiałaby go. Szczerze nie znosiła przecież tego człowieka.
— Wracam do skakania.
To nagłe stwierdzenie z jego ust,
zaskoczyło ją. W pierwszym odruchu, sądziła, że się przesłyszała. Uniosła głową
i spojrzała na niego niepewnie.
— Jesteś pewien, że to nie za wcześnie?
Te leki, które bierzesz i ta cała sytuacja ze szpitalem psychiatrycznym… ja bym
jeszcze poczekała.
Domyślał się, że tak będzie, jednak
musiał jej powiedzieć o tym teraz. Fakt, nie było powodów, aby się spieszyć.
Gregor miał pewność mimo wszystko, że powrót do dawnej pasji, może mu jedynie
pomóc. I tego chciał się trzymać.
— Ten sezon całkowicie odpuszczam i będę
tylko trenował – zaczął uspokajać. – Rozmawiałem już z trenerem. Musi mnie
najpierw przetestować. Możliwe, że po takiej przerwie nie będę się już nadawał,
lecz chcę spróbować.
Wiktoria nie wyglądała na przekonaną.
— A te leki… one nie zostaną uznane za
doping?
— Zostaną – westchnął. – Dlatego chcę je
rzucić.
— Nie zgadzam się! — W jej głosie dało
się słyszeć prawdziwy gniew. Natychmiast odepchnęła go od siebie, chcąc
najwyraźniej pokazać swoje niezadowolenie. – Jak możesz postępować tak
lekkomyślnie?!
Gregor nie wydawał się wcale zaskoczony
taką reakcją dziewczyny. Wręcz się tego spodziewał. Na jego twarzy nie można
było dostrzec żadnych negatywnych uczuć. Przez pewien czas milczał, czekając,
aż dziewczyna się trochę uspokoi.
Wiktoria nie widziała go nigdy, aż tak
spokojnego. Wyglądał całkiem niepozornie, ubrany w białe szorty, niebieski t—shirt
z nadrukiem i swoje ulubione buty do biegania. Na dodatek miał lekko
zmierzwione włosy, a na jego twarzy wykwitł niewinny uśmieszek.
— Coś ostatnio za bardzo się denerwujesz
– skomentował, a uśmiech na jego twarzy jeszcze bardziej się poszerzył. –
Wiktoria, naprawdę nie musisz aż tak panikować.
Dziewczyna żachnęła się, krzyżując ręce
na piersi.
— Nie bierzesz ich bez powodu –
zauważyła.
— Dopóki będziesz przy mnie, nic się nie
stanie – zapewnił. – Ty jesteś moim najlepszym lekarstwem. Odkąd tylko cię
poznałem.
— Brzmi to dość ckliwie, ale okej –
skrzywiła się. – Co nie zmienia faktu, że mi się to nie podoba – przypomniała.
– Uważam, że to ryzykowne. Dobrze wiesz, że nie będę mogła z Tobą być na każdym
konkursie.
— Wiem, ale cały czas będę o tobie
pamiętał.
Zrobiło jej się przykro. Nie tylko
dlatego że się o niego bała, ale też wiedziała, że nic nie wskóra. Zresztą nie
chciała go unieszczęśliwiać.
— Kadra musi ci załatwić psychiatrę,
który będzie z wami jeździł. Inaczej to nie ma sensu – poddała się wreszcie. – Nie dasz sobie rady
sam.
— Jakoś żyć muszę – odpowiedział. – A
poza tym nie jestem sam, mam ciebie.
Tylko ten mężczyzna potrafił spowodować,
że jej emocje zmieniały się jak w kalejdoskopie. Wcześniej była smutna, teraz
poczuła, jak po jej wnętrzu rozlewa się przyjemne ciepło.
Nie wiedziała nawet, w którym dokładnie
momencie zaczęła tego mężczyznę kochać. I szczerze, nie sądziła, aby ta
informacja okazała się szczególnie istotna. Możliwe, że zaczęli tę relację
niewłaściwie, bo od seksu, ale kto wie? Może w innym wypadku w ogóle nie dałaby
mu szansy?
Zrobiło się trochę chłodniej. Chmury
całkowicie zasłoniły słońce, a poza tym zaczął wiać lekki wiatr.
Wiktoria jeszcze raz spojrzała na mały
kościółek.
— Dlaczego tutaj? – spytała z uśmiechem.
— Co? – nie zrozumiał.
— Dlaczego tutaj zdecydowałeś się wziąć
ślub? – sprecyzowała. – I to w dodatku z kimś, kogo nie kochałeś?
Gregor westchnął ciężko.
— Rozczaruje cię, ale za tym nie kryje
się żaden specjalny powód. Po prostu mi się tutaj podobało i wiedziałem, że
dzięki temu uniknę zamieszania. Na pewno lepsze to, niż ślub w stolicy. Moja
kuzynka miała tutaj ślub.
— Szczęśliwie? – spytała z wyraźnym
zainteresowaniem.
— Nie, rozwiodła się po dwóch latach
około – zaśmiał się nerwowo. – Po prostu w jakiś sposób to miejsce
zapamiętałem. A Sandra nie miała jakiś specjalnych życzeń.
— Dobrze, że tak się stało –
stwierdziła. – Niczego z mojej przeszłości nie żałuję.
Mimo dość przykrych wspomnień, jakie
żywiła do tego miejsca, teraz zdawało jej się bardzo miłe. Całkowicie zmieniło
się nastawienie Wiktorii i w sumie uznała, że przyjemnie by było od czasu do
czasu przyjeżdżać w to miejsce. Szkoda, że okazało się dość znacznie oddalone
od faktycznego miejsca zamieszkania Gregora.
Dom skoczka bardzo jej się spodobał.
Okazał się dość małym, ale przytulnym
domkiem jednorodzinnym. Nie był tak duży jak dom Thomasa, nie posiadał ani
siłowni, ani basenu na zewnątrz, ale za to Gregor był właścicielem
przepięknego, kwiatowego ogródka, w którym od razu się zakochała. Nie zdziwiło
jej też wcale, gdy odkryła, że na dobrą sprawę kuchnia jest większa od salonu.
— Dobrze wiesz, że lubię gotować –
odezwał się, zanim Wiktoria zdążyła wypowiedzieć choć słowo, a wcale nie miała
zamiaru krytykować.
Salon okazał się mniejszy i łączył się z
kuchnią. W przeciwieństwie do kuchni, która wręcz tonęła w intensywnej
czerwieni oraz czerni, w salonie dominowały pastelowe odcienie zielonego.
Sypialnia okazała się dość dużym
pomieszczeniem. Można było tam zapewnie odnaleźć niemal wszystkie odcienie
brązu, co akurat Wiktorii bardzo przypadło do gustu. W samym centrum pokoju
znajdowało się duże, dwuosobowe łóżko z czterema kolumienkami oraz
przezroczystą zasłonką. Po każdej stronie znajdowała się mała szafka nocna z
lampką, a naprzeciw łóżka duże, wiszące lustro i komoda.
Z sypialnią połączono małą, ale jasną
łazienkę. Była niemal cała w bieli.
Jednak nie mogła się nadziwić, gdy
odkryła jeszcze jedno pomieszczenie w tym domu. Nie dało się tego inaczej
określić jak pracownia. Wszędzie wywieszone zostały zrobione przez Gregora
zdjęcia, a dodatkowo na dużej korkowej tablicy, Wiktoria ujrzała projekty
ubrań. W przeciwległym koncie pokoju ustawione zostały za to lampy
fotograficzne i zawieszono białe tło na jednej ze ścian.
Domyśliła się, że tu musiał spędzać
najwięcej czasu. Uśmiechnęła się, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Wiktoria obserwując uważnie miejsce, w
którym się znaleźli, przypomniała sobie, że widziała fotografie tego kościółka
u niego w pracowni.
— Naprawdę nic byś nie zmieniła? – Głos
Gregora wyrwał ją z zamyślenia. Spojrzała na niego zaskoczona.
— Każdy popełnia błędy, ale one nas
także czegoś uczą – stwierdziła. – Jeśli chcesz w ten sposób wydobyć ze mnie
informację, czy żałują związku z Thomasem, odpowiadam, że nie. Ale nie żałuję
też niczego co działo się między mną a tobą. Wiele się przez te miesiące
nauczyłam.
— Chciałabyś ze mną zostać już na
zawsze?
— Tak – odpowiedziała, nie zastanawiając
się nawet, co może nieść za sobą to pytanie.
— A wyjdziesz za mnie?
Zanim Wiktoria zdążyła zrozumieć, co się
właściwie dzieje, zobaczyła, jak Gregor klęczy przed nią, z pierścionkiem w
ręku. Niewiele jednak poświęciła uwagi biżuterii, cały czas wpatrzona w jego
oczy.
W takich chwilach kobiety reagują
różnie. Jedne mdleją, drugie płaczą, trzecie piszczą, a jeszcze inne zupełnie
nie wiedzą co odpowiedzieć, w związku z czym stoją bez najmniejszego słowa. Z
pewnością oświadczyny są mimo wszystko jedną z najważniejszych chwil w życiu.
Tym bardziej, jeżeli są czynione z miłości.
Wiktorii było najbliżej do tej pierwszej
grupy. Po raz pierwszy od bardzo dawna odniosła wrażenie, iż nie rozumie
wypowiadanych w jej kierunku słów, mimo że niemiecki umiała bardzo dobrze.
Zorientowała się, że chyba milczy zbyt długo, ponieważ twarz Gregora zmieniła
się i pojawiło się na niej coś na kształt zdenerwowania.
Całkowicie nie myślała w tamtej chwili i
tak naprawdę jej usta zadziałały bez konsultacji z rozumem. Musiała być
bardziej zszokowana niż kiedykolwiek wcześniej.
— Po co? – Wiktoria była przekonana, że
musiała mieć w tamtej chwili najgłupszą minę na świecie.
Gregor zdawał się wówczas równie
zaskoczony. Nie tak sobie to wyobrażał, ale z drugiej strony z Wiktorią nigdy
nic nie było pewne. Nie zmienia to mimo wszystko faktu, iż na takie pytanie się
nie przygotował.
— Bo cię kocham i mam nadzieję, że ty
mnie również. Chcę, żebyś przyjęła moje nazwisko i żebyś była moja na sto
procent. Na zawsze.
— Nie.. znaczy nie, że nie… o boże! –
wyjąkała, plącząc się niemiłosiernie i zaczesała palcami włosy. – Zaskoczyłeś
mnie bardzo.
Ostatnie zdanie, które wypowiedziała,
okazało się zarazem jedynym, które zrozumiał.
No i w dodatku Wiktoria zaczęła płakać.
— Nie wiedziałem, że to cię aż tak
zszokuje – odezwał się trochę smutnym głosem. – Myślałem, że między nami
wszystko jest jasne, ale jeśli nie chcesz…
— Chcę, bardzo chcę! Wyjdę za ciebie
choćby jutro! – przerwała mu, po czym od razu wpiła się w jego lekko rozchylone
usta. – Byłam zaskoczona, to wszystko – oznajmiła wreszcie, gdy się od siebie
oderwali.
Nie wiedział w sumie dlaczego, lecz w
kilka chwil sytuacja wydała mu się niezwykle zabawna. Patrząc wprost na
ukochaną, zaśmiał się, a ona wkrótce dołączyła się do niego. Pamiętał jak
oświadczał się Marcie, wtedy jeszcze Natashy oraz Sandrze, ale tamte chwile z
pewnością nie były tak… nietypowe.
Wiktoria z całą pewnością nigdy nie była
typowa.
— Czyli wyjdziesz za mnie? – ponowił
pytanie, gdy skończyli się śmiać.
— Tak – odpowiedziała, choć Gregor i tak
już to wiedział.
***
— Wybacz, są lepsi od ciebie. Nie ma
miejsca.
Słowa, które właśnie usłyszał, jeszcze
bardziej go rozwścieczyły. Kolejny raz w życiu otrzymał nóż w plecy. Walcząc z
narastającym bólem oraz rozczarowaniem, ukłonił się delikatnie przed trenerem i
przytaknął.
— Rozumiem trenerze – odpowiedział
Richard w kierunku Wernera. Jogo głos był tak cichy, że niemal niedosłyszalny.
Nie czekając już na jakąkolwiek reakcję,
po prostu odwrócił się i poszedł w przeciwnym kierunku. Kiedy znalazł się już
poza zasięgiem czyjegokolwiek spojrzenia, znacznie przyspieszył, niemal biegiem
pokonując ostatni odcinek drogi do szatni. Rzucił się na klamkę u drzwi i w
ciągu paru sekund zatrzasnął pomieszczenie z drugiej strony.
Nie rozglądając się nawet po
pomieszczeniu, zaczął zrzucać z siebie gogle oraz kask. Bez jakiejkolwiek
delikatności zaczął niemal zrywać z siebie kombinezon. Kiedy w napadzie złości
nie umiał sobie z nim poradzić, wziął szybko w dłonie narty, po czym trzasnął
nimi o ziemię. Huk był prawie ogłuszający.
Ale pomógł, choć na chwilę. Przynajmniej
na trochę.
Stało się coś, czego najbardziej się
obawiał. Przez Martę zaniedbał całkowicie swoje skoki. Nawet jeśli nie spędzał
z nią czasu, to myślał o niej, zadręczał się, przez co jego próby na skoczni
okazywały się co najmniej rozczarowujące. Nie był w takiej komfortowej sytuacji
jak Schlierenzauer i od początku o tym wiedział. U niego w drużynie znajdowali
się sami najlepsi z najlepszych, trzeba było więc rozpychać się łokciami.
Austria nie miała aż tylu talentów. Nie teraz. Gregor mógł więc nic nie robić,
a i tak mało kto mógłby zająć jego pozycję.
Nie wezmą go na Letnie Grand Prix, nie
wezmą go do narodowego składu w następnym sezonie, Wszystko spieprzył. Jedyne
na co mógł teraz liczyć, to nagła kontuzja któregoś z kolegów z kadry. Tak
naprawdę nie życzył nikomu źle. Sam był sobie winien.
Gdyby chociaż coś z tego miał. Gdyby
chociaż otrzymał Martę w posiadanie. Gdyby okazała się całkowicie jego. Ale
nie. Został całkiem sam. Ani ukochanej dziewczyny, ani miejsca w kadrze, nie
miał nic.
Szybkim krokiem zbliżył się do
najbliższej ławeczki, a gdy usiadł na niej, ponowił próby zdjęcia kombinezonu. Chciał
być spokojniejszy, lecz nie wychodziło mu. Cóż pozostało w jego wnętrzu poza
gniewem i rozczarowaniem?
Kompletne zero. On okazał się kompletnym
zerem.
Był początek lipca, ale już wtedy
temperatury stały się niezwykle wysokie. Niesamowite gorąco co chwila uderzało
w jego ciało, a na swojej odsłoniętej właśnie klatce piersiowej, zauważył
maleńkie kropelki potu.
Uderzył tyłem głowy o ścianę, którą miał
tuż za plecami. Nie pomogło w najmniejszym stopniu. Jedyne na co miał wówczas
ochotę to samobójstwo. Właśnie teraz. Tutaj w Klingethal. Na zgrupowaniu
niemieckiej kadry.
Przyjaźń między nim a Martą została
nagle zerwana. Dziewczyna ogłosiła, że wraca do swojego prawdziwego domu, do
Austrii i w ten sposób opuściła go. Próbował do niej zadzwonić, oczywiście, ale
okazało się, że ten numer pozostawał już nieaktywny. Całkowicie się od niego
odcięła. Szkoda, że nie była w stanie porozmawiać z nim, jeszcze zanim się
rozstali. Nie powiedziała mu, że to koniec. Nie oznajmiła, że ma się z nią nie
kontaktować. Sama, bez wskazania wyraźnej przyczyny nagle zmieniła numer i w
ogóle przestała się z nim kontaktować.
Wiedział, gdzie mieszkali kiedyś jej
rodzice. Oczywiście, iż posiadał taką wiedzę. Ale czy narzucanie się jej na
siłę, odniosłoby jakiś pozytywny efekt? Prawda była taka, że Richard Freitag
ulokował uczucia nie tam, gdzie powinien, a kobieta, którą kochał, zadrwiła
sobie z niego. Zakochał się jak ostatni idiota.
— Tutaj jesteś.
Richard wzdrygnął się. Nie usłyszał,
żeby ktokolwiek nacisną klamkę i wszedł do pomieszczenia. Gwałtownie odwrócił
głowę i spojrzał na przybysza, nie kryjąc zaskoczenia.
— Naprawdę mi przykro. – Kontynuował, mimo że Richard
ewidentnie nie wyglądał na chętnego do rozmowy.
Severin nie czekając na zaproszenie,
usiadł obok niego na ławeczce. Freitag w tamtej chwili walczył z coraz większym
pragnieniem, aby wyrządzić mu jakąś krzywdę. Stwierdził jednak, że to nie ma
sensu, bo jego życie i tak już jest do dupy. Nie odezwał się więc ani nie
spojrzał na Freunda.
— Byłem święcie przekonany, że cię
wybiorą, w końcu zacząłeś więcej trenować i…
— Daj sobie spokój – przerwał mu nagle,
ale o dziwo powiedział to cichym głosem. Mimo wszystko dało się wyczuć gniew. –
To już nieważne. Nie wybrano mnie, trudno. Na pewno nie jest mi potrzebny żaden
pocieszyciel. Będzie więcej miejsca dla ciebie i twojej chwały.
— Wiem, że mnie nie lubisz, ale tak
naprawdę nigdy mnie nie poznałeś.
— Nie odczuwam potrzeby, aby to nadrobić
– sarknął. – Za to ty powinieneś zajmować się swoimi sprawami. Na pewno masz co
robić. – Richard pochylił się do przodu
i zakrył twarz dłońmi.
— Utrzymanie członków grupy w stanie,
który pozwoli im odnosić coraz lepsze rezultaty, uważam za swoją sprawę –
odpowiedział bez cienia wątpliwości w głosie. – Jeśli zostaniesz sam jeszcze
bardziej się załamiesz, a nikomu to na dobre nie wyjdzie.
— Zawsze masz tę samą śpiewkę? – Richard
zwrócił swoją twarz w kierunku Severina. – To już zaczyna być nudne. A bawienie
się w samarytanina ci nie wychodzi. Nie jestem już częścią drużyny. Przynajmniej
na jeden sezon.
— Nie podoba mi się fakt, że się tak izolujesz. W grupie zawsze podpierasz ściany. Relacje z
innymi skoczkami też są ważne, wiesz?
— Liczą się wyniki na zawodach, a nie
koło wzajemnej adoracji – odparował. – Moje życie się trochę… zaburzyło, więc i
na skokach nie mogłem się skupić. Gdy to wszystko posklejam, myślę, że będzie w
porządku.
— Mówisz ogólnikami, a to niemal od razu
skazuje twoje dalsze działanie na porażkę – stwierdził spokojnie Severin. –
Liczy się to, w jaki sposób posklejasz i czy w ogóle posiadasz na to
odpowiednie środki.
Ustrzelił go. Richard nie spodziewał się
podobnej odpowiedzi. Tak naprawdę nie miał pojęcia, co dalej uczynić i czy w
ogóle powinien. Widocznie Marta tak bardzo kochała tego Austriaka, że wolała
być sama do końca życia. Szczerze wątpił, żeby kobieta zaufała jeszcze
kiedykolwiek jakiemuś człowiekowi. Nie po tym co przeszła jeszcze nie tak dawno
temu.
Czyżby właśnie uświadomił sobie, że
nastąpił koniec gry?
— Po cholerę ja z tobą rozmawiam? –
Nagle narosła w Richardzie frustracja, — Zawsze mi się gdzieś pałętasz pod
nogami.
Severin parsknął śmiechem.
— Bo nie masz w ogóle towarzystwa, a
reszta drużyny nie stara się, aby coś z tym zrobić? W końcu natrafiasz na mnie,
a do kogoś trzeba otworzyć buzię.
Znów trafiony. Do tej pory dbał o dobre
relacje z Martą i dotychczasowy kontakt z nią wystarczał mu w stu procentach.
Teraz gdy jej nie miał, to właściwie został sam. Nie była to zbyt pocieszna
wizja. Utrzymywał co prawda kontakt z rodziną, ale tak na dobrą sprawę, rzadko
był razem z nimi.
— Czemu w takim razie ty ze mną rozmawiasz?
– zdecydował się trochę zmodyfikować pytanie. – Jesteś duszą towarzystwa i
wszędzie cię pełno. Nie wierzę, żebyś miał jakieś luki w kalendarzu spotkań
towarzyskich – Wiedział, że zabrzmiało to wrednie, ale w obecnej sytuacji i
nastroju jakoś nie zbierało mu się na grzeczność. – Poza aspektem
„terapeutycznym” chyba nie masz czego szukać w moim towarzystwie.
Przez kilka chwil nic nie mówił, a
Richardowi nie zależało jakoś specjalnie na poznaniu odpowiedzi. Zdał sobie
sprawę w czasie tych paru chwil, że dalej siedzi półnagi w narciarskim
kombinezonie. Nie wiedzieć czemu, poczuł się z tym dziwnie, choć
niejednokrotnie przebierał się w tym samym czasie co reszta zawodników.
Podparł się lekko dłońmi, chcąc wstać,
ale Severin złapał go mocno za łokieć.
— Nie chodzi mi jedynie o aspekt
terapeutyczny jak to określiłeś. – Usłyszał głos Severina niedaleko swojej
twarzy. – Po prostu czuję, że nie możesz zostać sam, chcę ci pomóc. To nie
litość, to chęć tego, abyś dalej był w kadrze. Jak nie teraz to za rok. Wiem,
jak polepszyć twoje skoki.
Było to dziwne, ale niemal w równym
stopniu intrygujące. Richardowi nagle odechciało się wychodzić. Z powrotem
oparł się o ścianę, patrząc na Freunda z zaciekawieniem.
— Nie wiem, jaki masz jeszcze cel i jaki
interes, ale się tego niebawem dowiem. Myślę, że nie chodzi ci jedynie o
zawody. To coś osobistego. Coś konkretnie nakierowanego na moją osobę.
Nie był pewien, czy powinien wyrażać
swoje myśli na głos, lecz słowo się rzekło. Twarz Severina nie zdradzała zbyt
wiele. Uśmiechnął się jedynie, a w szarych oczach pojawił się podejrzany błysk.
— Możliwe – odparł. – Ale nie przejmuj
się tym na razie – dodał i położył rękę na jego nagim ramieniu.
Mimo panującego na dworze upału, miał
zimną dłoń. Po ciele Richarda przebiegł dreszcz. Jemu samemu było bardzo
gorąco, więc taka różnica temperatur spowodowała, że niemal odskoczył.
— Okej, ale bez dotykania – zastrzegł.
Nie wiedział, że od teraz jego życie
ulegnie zmianie. Jedyne co miał na swoją obronę to fakt, że to wszystko działo
się powoli, bardzo powoli. A on zrozumiał efekt dopiero po latach.
***
Skoki narciarskie od zawsze były czymś,
co Wiktorię uspokajało i zapewniało wielką rozrywkę. Siedziała właśnie na
kanapie z paczką chipsów w dłoni i oglądała kolejny już konkurs LGP w skokach
narciarskich. Wolała co prawda sezon zimowy, ale skoków nigdy nie było za dużo
w jej życiu.
Oglądała skoki jeden za drugim, ciekawa
końcowego wyniku. Za każdym razem, gdy jakiś Austriak pojawiał się na rozbiegu,
mimowolnie spinała swoje mięśnie. Nie posiadała zbyt miłych wspomnień z tą
kadrą, a próba gwałtu dalej pojawiała się dziewczynie przed oczami. Nie miała
już w sobie strachu ani rozgoryczenia, ale z pewnością nigdy tego nie zapomni.
Kiedy jednak na belce pojawił się Thomas
Morgenstern, zadrżała. Z internetu dowiedziała się, że podobno znalazł sobie
jakąś nową miłość i nie wrócił do Kristiny. Nie roztrząsała, czy to dobrze czy
źle. W dalszym ciągu myślała o nim, ale były to sytuacje sporadyczne, więc nie
martwiła się tym zbytnio. Gdy jednak już się tak zdarzało, czuła jedynie
smutek. Była tak naprawdę zła tylko na siebie, że przez długi czas pozostawała
ślepa i całkowicie błędnie oceniła sytuację.
Przynajmniej czegoś się nauczyła.
Wpatrzona w ekran, obserwowała jak
Thomas zjeżdża po rozbiegu, bezwiednie sięgając po kolejne chipsy z torebki.
Austriak wybił się i leciał przez jakieś trzy sekundy, gdy nagle zaczął
gwałtownie wymachiwać rękami. Całkowicie utracił kontrolę w locie. Komentator w
austriackiej telewizji mówił coś szybko i z wielkim przejęciem, ale ona
całkowicie nie zrozumiała przekazu. Patrzyła z szeroko otwartymi oczami, jak
Thomas z wielką siłą uderza o zeskok, po czym jego ciało bezwładnie osuwa się
na sam dół. Kiedy pojawiło się zbliżenie, Wiktoria od razu dostrzegła, że miał
całą zakrwawioną twarz, a dodatkowo stracił przytomność. Patrzyła w całkowitym
osłupieniu, jak Thomasa otaczają kolejne osoby, a potem zostaje wyniesiony na
noszach.
Nie pamiętała zbyt wiele z tamtego dnia.
Zanim się spostrzegła, zaczęła płakać. Nie próbowała nawet tego powstrzymać.
Ból, jaki poczuła w swojej klatce piersiowej, niemal pozbawiał ją tchu.
Bała się, cholernie się bała. Nie
przypuszczała jednak, że to prawdziwy koniec. Nie myślała, że po tym wydarzeniu
już nigdy nie zobaczy Morgensterna na skoczni. Nikt nie wiedział.
Kiedy Gregor wrócił do domu, od razu
podbiegł do Wiktorii. Nie miał pojęcia, co się mogło stać, ale spodziewał się
najgorszego. Nie pytając o nic, mocno przytulił do siebie narzeczoną i głaskał
ją po włosach. Wiedział, że prędzej czy później sama mu o tym powie.
Wiktoria długo nie potrafiła zebrać
myśli. Relacja z zawodów już dawno się skończyła, lecz ona nie umiała
powstrzymać łez. To nie powinno się stać. Czemu on zawsze miał takiego
cholernego pecha? Żaden inny skoczek nie upadał tak często, jak Thomas i
Wiktoria podejrzewała, że większość z nich wynika z dość ryzykownego stylu
skakania. Thomas zawsze maksymalnie pochylał się nad nartami, w celu
osiągnięcia odległości. Pochylił się zbyt mocno, znowu.
Kiedy Wiktoria wreszcie uspokoiła się i
opowiedziała o wszystkim Gregorowi, on sam natychmiast posmutniał. Wysłuchał,
mimo wszystko do końca, co jakiś czas przytakując..
— Każdy z nas jest świadomy ryzyka, jaki
ten sport ze sobą niesie. Każdy z nas skacze z własnej woli i na własną
odpowiedzialność. Thomas zawsze miał szczęście w nieszczęściu, zazwyczaj jego
upadki nie były zbyt groźne. Teraz widocznie jego limit szczęścia się
wyczerpał.
Gregor wiedział, iż nie poprawił humoru
swojej narzeczonej. Musiał jednak powiedzieć to, co uważał za słuszne. Sam znał
świat skoków od strony zawodnika i niejednokrotnie to właśnie on upadał. Nigdy
się z Morgim zbytnio nie lubili, jednakże w takich sytuacjach nie liczyły się
sympatie. Każdy skoczek wiedział co to znaczy i niezależnie od osobistych
uczuć, Gregor odnosił wrażenie, że skoczkowie w takich chwilach jednoczą się ze
sobą.
— Mówili, że jego stan jest bardzo,
bardzo ciężki – powiedziała drżącym głosem. – A co jeśli on…
— Nie – przerwał jej zanim zdążyła
dokończyć. – Tak się nie stanie.
Gregor bardzo wierzył w to, co mówił.
Wiedział, mimo wszystko że po tym upadku życie Thomasa się zmieni i jeśli
Morgenstern ma choć trochę oleju w głowie, to zrezygnuje z dalszych startów.
— Miejmy nadzieję. – Po raz kolejny
wtuliła się w niego.
***
Krzysiek uniewinniony. – Dominika nawet
nie przywitała się z nią, gdy Wiktoria odebrała telefon. – Przeciwko Patrykowi
zostanie wszczęte postępowanie. Richard bardzo nam pomógł, pojawił się tutaj i
zeznawał. Nie zgadniesz z kim przyszedł. Widziałam z nim Severina. Czy on
przypadkiem nie związał się z twoją bliźniaczką?
Zatrzymała się, właśnie szła brukowaną
drogą, a w jednej ręce miała siatkę z zakupami. Starała przyswoić sobie to, co Dominika
do niej powiedziała, ale słowa wypowiedziane z prędkością światła, raczej nie
ułatwiały odbioru.
Mężczyzna, który szedł tuż za nią,
prawie na nią wpadł, bo stanęła na środku drogi. Trochę skonsternowany wyminął
ją i posłał zaskoczone spojrzenie.
— Przepraszam – powiedziała, choć
mężczyzna z pewnością już nie mógł jej usłyszeć. – Powtórz jeszcze raz, ale
powoli.
Dominika zrobiła tak, jak Wiktoria sobie
życzyła. Chwilę później na twarzy szatynki pojawił się uśmiech.
— To cudownie, że tak się to wszystko
skończyło – odpowiedziała, po czym wznowiła chód i pokierowała się w stronę
domu. – A co do Marty, to ja nic nie wiem – wzruszyła ramionami. – Niby gdzieś
tu jest w tej Austrii, ale w ogóle się nam nie rzuca w oczy. To dobrze, że się
Richard pozbierał, ona jest złą kobietą dla niego – stwierdziła z przekonaniem.
— Wyglądali jakoś dziwnie razem –
powiedziała Dominika.
Wiktoria prychnęła raczej nieprzekonana.
— Co masz na myśli? Raczej wolałabym nie
słyszeć o żadnych nowych teoriach spiskowych. Za dużo tego, jak na taki krótki
okres czasu.
— Jakoby coś ich łączyło… — szepnęła
konspiracyjnie.
Wiktoria nie wytrzymała i wybuchła
śmiechem. Ludzie idący obok niej, spojrzeli na nią z wyraźną naganą. Uspokoiła
się trochę.
— Niech zgadnę… przyjaźń? Faktycznie
niezwykłe zjawisko, doprawdy. Dominika znajdź sobie nowe hobby,
Po drugiej stronie nastąpiła cisza.
Dominika raczej nie ucieszyła się z faktu, w jaki Wiktoria reagowała na jej
informacje.
Maliniak westchnęła tylko i zaczęła
schodzić na dół po małych kamiennych schodkach, które prowadziły nad jezioro.
Tylko taką drogą mogła dostać się do celu i praktycznie mogłaby już przejść tą
drogą z zamkniętymi oczami.
Rozejrzała się dookoła. Cały teren nad brzegiem
jeziora był w całości zajęty przez ludzi. Gregor wspominał jej, że w okresie
wakacji jest to szczególnie widoczne. Ludzie uwielbiali tutaj odpoczywać i
urządzać spotkania towarzyskie.
— Może faktycznie – wybąkała wreszcie,
ale nie wydawała się szczególnie przekonana. – Jest jeszcze jeden news.
— Czekam z niecierpliwością – odparła
Wiktoria, odwzajemniając jednocześnie miły uśmiech jakieś kobiety, która
siedziała niedaleko jeziora.
— Maciek się odezwał.
Wiktorii na chwilę odebrało mowę. Zdała
sobie sprawę, że musiała zrobić wówczas bardzo dziwną minę, więc zamknęła usta.
— Czemu tak nagle? – spytała nie bez
zaciekawienia. – Przecież zdawał się to mieć wszystko kompletnie w dupie –
przypomniała.
— Okazało się, że zniknął tak nagle, bo
nie chciał, aby Daria miała jeszcze większe kłopoty. To miłe z jego strony i w
ogóle, ale raczej między nim a Darią już nic nie będzie. Zostali kumplami.
— To w sumie dobrze – stwierdziła Wiki. –
Przecież prawie w ogóle się nie znają. Poza tym szczerze wątpię, że Daria
będzie gotowa na jakiś związek w najbliższym czasie. Ta cała… tragedia bardzo
na nią wpłynęła.
— Masz rację. Najważniejsze, że się
bracia w końcu pogodzili. Kuba miał do Maćka wielki żal, że go olewał. Zawsze
byli sobie bliscy, a ten tak nagle przepadł… podobno tylko Richard miał z nim
kontakt.
Wiktoria prychnęła. Raczej nie
zaskoczyła ją ta informacja.
— A z kim Richard NIE ma kontaktu? Ten
facet mnie trochę przeraża. Wszystko wie i wszystko widzi. – Wiktoria znów
weszła na schody. Tym razem prowadziły do góry.
— Łącznie z tym co jadłaś dziś na
śniadanie – zaśmiała się.
— Mnie to wcale nie śmieszy. Wcale bym
nie była zaskoczona, choć z drugiej strony nie wiem, na cholerę by mu były
takie wieści.
— Mógłby biografię o tobie napisać.
— Tak, bo moje życie jest bardzo pasjonujące
– zadrwiła. – Jak się ma Daria?
— Cały czas jest z nami i chyba tak
będzie przez dłuższy czas. Wciąż się rehabilituje i usamodzielnia, ale tak
naprawdę nie wiadomo ile będzie w stanie zrobić i w jakim stopniu jej ta
rehabilitacja pomaga.
Maliniak pokiwała głową, choć Dominika
nie mogła tego zobaczyć.
—
Miejmy nadzieję, że ułoży się nam wszystkim.
— Lubię happy endy.
— Ja też – przyznała Wiktoria. – Ja też.
— Krzysiek wracając do twojej siostry
popełniłby największy błąd swojego życia – powiedziała. Na szczęście chyba tego
nie zrobi. Na tej Sali rozpraw był bardziej niż wściekły, a to wszystko przez
nią. Naprawdę, gdybym wiedziała, że ona jest taka nienormalna, to już dawno
sama bym ją zabiła.
— Ja się musiałam z nią całe życie użera
– odparła z przekąsem. – Strach pomyśleć, co ona może z tym swoim bachorem
zrobić, jak została samotną matką.
— Pewnie twój ojciec jej pomoże –
stwierdziła Dominika. – Czekaj, ty się martwisz losem dziecka?
— Nie przesadzajmy – zgasiła ją
Wiktoria. – Na pozostanie z nią sam na sam, to nawet najgorszy wróg nie
zasługuje. Czasem się zastanawiam, jakim cudem jesteśmy aż tak blisko
spokrewnione.
— A może adoptowana? – W głosie
blondynki dało się słyszeć nutkę rozbawienia.
— Koniec teorii spiskowych powiedziałam.
Wiktoria Maliniak w trakcie tamtej
rozmowy faktycznie poczuła, jakby kończył się pewien rozdział w jej życiu.
Pewna historia dobiegała końca. Mimo że nie wszystko było jak w bajce, to i tak
posiadało więcej plusów aniżeli minusów. Z tego należało się cieszyć.
A w styczniu dwa tysiące piętnastego
roku czekał ją ślub.
__________
Koniec.
Może nie jest to wymarzone zakończenie, a wręcz bardzo słabe. Jednak gdy się pisze coś przez prawie trzy lata, to niejednokrotnie zmienia się nasz punkt widzenia, przez co wychodzi galimatias. Ja sama zakładając bloga, nie sądziłam, że zajmie mi to aż tak wiele czasu. Zaczynałam będąc dziewczynką. Za równe dwa miesiące natomiast będę już dorosłą kobietą, przynajmniej według polskiego prawa :) Wiem, że pozostaje wiele niejasności, ale postaram się je objaśnić w epilogu. A nie będzie to epilog taki zwyczajny, gdyż nie spotykamy się po miesiącu, dwóch miesiącach, roku, czy pięciu latach.
Dowiecie się co zdarzyło się w przeciągu PIĘTNASTU lat od zakończenia rozdziału 53 :)
Wiktoria, Gregor, Thomas, Richard, Severin, Marta, Dominika, Kuba, Daria, Maciek, Sandra, Magdalena, Andreas, Krzysztof już teraz mówią wam jednak papa :)
I przepraszają was za wszystkie niedoskonałości jakie posiadają, ale w sumie to nie ich wina, skoro kreowała ich piętnastolatka, wtedy nawet czternastolatka, bo piętnaście miałam nieukończone.
Epilog gdzieś w kwietniu najpewniej.
Większe podsumowanie tego bigosu pod Epilogiem będzie.
DZIĘKUJĘ ZA 60 000 wyświetleń.
Znalazłam twojego bloga przez przypadek wciagnęłam się do tego stopnia że przeczytałam cały w chyba niecałe dwa dni, napiszę tylko tyle że jest genialny całkowicie odmienny od wszystkich które już przeczytałam, denerwuje mnie tylko główna bohaterka czasem miałam wrażenie że to ona potrzebuje psychiatry, teraz czekam na epilog
OdpowiedzUsuńHejo!
OdpowiedzUsuńTak się tylko zastanawiam, dlaczego 3 miesiące nie dodajesz epilogu. Mam nadzieję, że nic się strasznego nie wydarzyło, czy coś. Myślę, że niedługo dodasz, fajnie by było..
Blog przeczytałam na jednym wdechu :D Super! Zapraszam do siebie. Dopiero zaczynam i przydadzą się wskazówki! http://runoflove.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam bardzo szybko,mega wciągające opowiadanie 😅
OdpowiedzUsuńKiedy będzie epilog? 🙎